Od Autorki : Zawsze lubiłam Madarę, jednak mniej niż Sasuke i Itachiego. A po ostatnim odcinku Naruto, już kompletnie go znienawidziłam, ale teraz nie będę Wam spoilerować. Kurczę, tak mnie to urzekło, że napiszę ten paring, aby zrobić własne zakończenie, może nieco się otrząsnę. XD
Paring : MadaSasu
Z Anime : Naruto Shippuden.
Słyszałem jego słowa. Wszystko co mówił ten młody Uchiha kiedy dźgnąłem go w serce pozostawiając na pewną śmierć. To była tylko kwestia czasu nim zginie. Dałem chłopakowi szansę. Mógł do mnie dołączyć. Mógł być po wygranej stronie tej wojny. Mimo iż mam serce z lodu, tak właśnie zaproponowałem mu dołączenie. Dlaczego? Izuna. Tak bardzo przypominał mi mojego Izunę. Niemal taka sama twarz, te same waleczne oczy, ten sam ból noszony na plecach. Podobno kiedyś ceniłem sobie więzi z rodziną i moimi braćmi. Było to dla mnie ważne. A on był w pewnym sensie ze mną powiązany. Z moim bólem i cierpieniem jaki zostawiłem przy śmierci mojego ukochanego, młodszego brata. Teraz nie miałem już nic. Nie miałem serca, nie miałem wyrozumiałości, a mimo to dzieciak dostał szansę z której nie skorzystał. Usłyszałem jego zacięty, cichnący głos kiedy czołgał się za mną po ziemi chcąc chyba jeszcze coś zrobić. Jak że głupi dzieciak.
-Itachi... Nie pozwolę, b-by życie Itachiego poszło na marne. -Wtedy się zatrzymałem. Prawda, kiedy dotknąłem go widziałem przelatujące wspomnienia, widziałem morderstwo klanu, widziałem walkę, widziałem śmierć, zdobycie mangekyou i w końcu edo tensei. Nawet przez chwilę odczuwałem jego ból. Smutek i tęsknotę. Mogłem nawet śmiało stwierdzić, że nawet ja nie tęskniłem tak bardzo za swoim Izuną. Ale on... mimo tak młodego wieku wiele przeszedł. Cóż... moja przeszłość tak że nie była usłana różami. Kiedy pomyśleć o tym na trzeźwo, to wolałem nawet widzieć śmierć moich braci i wieść tę głupią wojnę z Senju, zamiast pozwolić by mój brat wybił całą rodzinę i kazał mi go nienawidzić.
-Nie m-mogę jeszcze tutaj umrzeć! Ksa! -Krzyknął, a ja się odwróciłem patrząc na niego nieprzeniknionym wzrokiem. Jego oczy były pełne jakiegoś... strachu? Tak, właśnie. Strachu, że życie które podarował mu jego kochający brat pójdzie na marne. A ja się do tego przyczyniłem. Uchiha nadal starał się wstać mimo nieowocnych prób, przez co jeszcze bardziej krwawił. Wtedy coś mnie tknęło i jednym sprawnym ruchem pojawiłem się obok niego waląc go w kark, przez co stracił przytomność. Jeśli by się wykrwawił zbyt szybko nie miał by czasu nic zrobić. Wiedział, że zaprzecza sam sobie. Przymknął oczy i spojrzał na swoje dzieło. Na ogoniaste bestie. Na Kage, tych żywych i tych nie żyjących. Obito już się poddał, a mimo to nadal miał przewagę. Bo i kto by mógł zagrozić wielkiemu Madarze Uchiha? Mógł wygrać, a mimo to zaczął się zastanawiać, czy nie będzie żałował jeśli straci tego chłopaka. Na początku nawet miał zamiar zostawić sobie jego oczy w razie gdyby musiał się nimi posłużyć. A teraz się zastanawiał nad tym czy by mu nie pomóc. Pięknie. Chyba się starzeję. W tym momencie wzrok Madary padł na Hashiramę. Uśmiechał się. Że co? Zamrugał i ponownie zaczął się mu przyglądać. Jego uśmiech był triumfalny. Jak by mówił: ,,Wiedziałem, że troska jeszcze w tobie nie zginęła". Uchiha parsknął po czym wziął chłopaka na ręce i nic nie mówiąc wykonał kilka pieczęci pojawiając się w małej chatce. Zetsu się wszystkim zajmie. Jeszcze nie zrezygnował z wojny nie mógł. Leczył chłopaka, opiekował się nim, mimo iż mówił, że tego nie potrzebuje, żebym dał mu odejść, lub żebym z nim walczył. Któregoś dnia z kolei przyszedłem do niego i usiadłem na brzegu łóżka. Spał. Pozwoliłem sobie na więcej i delikatnie przejechałem dłonią po jego twarzy.
-Jesteś identyczny jak Izuna. -Wyszeptałem z bólem. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat pozwoliłem sobie na słabość. Im dłużej przebywałem w towarzystwie Sasuke, tym częściej porównywałem go do Izuny. Tym bardziej był do niego podobny.
-Stajesz się coraz bardziej podobny do Itachiego. -Odpowiedział cicho, a głos mu się załamał. Cholera, nawet nie zauważyłem kiedy się obudził. Jego oczy były pełne cierpienia. Widziałem tego chłopaka w tej chwili w tym stanie po raz pierwszy. Widziałem w jego głowie ich wspólne wspomnienia. Czy faktycznie podobny był do jego brata ? Nie wiedząc czemu pchnięty impulsem wziął ciało o wiele młodszego członka klanu i przytulił do siebie.
-Wszyscy jesteśmy jak cholera podobni. -Wyszeptałem cicho. I wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. Zakochałem się. Znowu. Nie w Izunie, tylko w Sasuke. Nie za podobieństwo do niego, tylko za jego siłę przetrwania. Za wolę żyjącą w nim. Za to, że on jedyny mnie teraz akceptował. Na zawszę będę pamiętał przy nim przy Izunie, jednak że on zawsze będzie czuł przy mnie Itachiego. Taki już jest chyba nasz przeklęty los. W końcu jesteśmy Uchiha.
środa, 31 grudnia 2014
poniedziałek, 29 grudnia 2014
SasuNaru ~ Nauka odpowiedzialności.
Od Autorki : Jest ! Bosze, w końcu udało mi się siebie samą zmusić do napisania tego opowiadania. Dlaczego ? Ponieważ osobiście najbardziej w świecie nienawidzę paringu SasuNaru, niemal że się nim brzydzę. XD Wybaczcie, wszyscy jego fani, ale ja po prostu nie widzę Sasuke z nikim innym niż z Itachim. Znaczy się... może być z innymi np, Kakashi, ale po prostu Sasuke najbardziej i jedynie pasuje do Itachiego, a ja nigdy nie widziałam tego paringu w zbyt dobrym świetle. Wyobraźcie sobie, że starałam się ten paring napisać niemal że dziesięć razy i za każdym z nich ponosiłam porażkę, bo kończyłam w połowie i usuwałam, to co napisałam. ;_; mam nadzieję, że się spodoba, chociaż dla mnie jak to SasuNaru jest beznadziejne. No i w końcu sceny yaoi ;_; i to akurat przy tej parce.... help.
Paring : Sasuke x Naruto (SasuNaru)
Z Anime : Naruto
-Naruto ? -Głos ciemnowłosego rozniósł się po małym mieszkaniu wymienionej osoby. Nie usłyszawszy odpowiedzi chłopak cicho westchnął po czym zdjął buty i wszedł dalej zostawiając klucze i reklamówkę z jedzeniem dla swojego chłopaka na blacie w kuchni. Zaczął chodzić po domu dalej go nawołując. W końcu nie co dzień ten blondas wychodził z mieszkania bez informowania go o tym. Teraz to już właściwie było ich mieszkanie. Sasuke od jakiegoś czasu przebywał tutaj niemal że cały czas, ponieważ u siebie w domu narażony był zwykle na gniewne, irytujące spojrzenia rodziców, lub pijackie pogaduszki ze swoim starszym bratem przeciwko czemu raczej nie miał nic przeciwko gdyby ostatnio nie zaczął wypytywać o Naruto. Westchnął ciężko kierując się w stronę ostatniego obiektu, gdzie mógłby przebywać ten idiota. Tak to właśnie jest gdy zostawiasz takiego półgłówka jak on na kilka godzin tylko po to by iść zarobić na chleb. No niemożliwość po prostu. Czarnowłosy uchylił drzwi od łazienki, jednak w tej chwili uderzyło go gorące powietrze i szum wody. Wypuścił powietrze z płuc z ulgą. Ach, czyli jednak go nie porwali. Cichym krokiem podszedł do kabiny po czym po raz kolejny się wydarł : -NARUTO !! -W tej samej chwili chłopak w środku kabiny prysznicowej podskoczył w miejscu niemal że się nie wywracając.
-Sasuke ty kretynie ! Chcesz mnie zabić ? -Zajęczał chłopak ponieważ dosyć boleśnie wylądował na tyłku. W takiej sytuacji Uchiha nie mógł się już gniewać. Zaśmiał się jedynie cichutko po czym puknął w szkło siadając na brzegu umywalki i zaczął się starać dostrzec chodź fragment ciała swojego ślicznego blondaska.
-Nie, ale tyle razy Cię prosiłem, że jak idziesz się myć, to chociaż zamknij porządnie drzwi. Nigdy nie wiadomo kogo tu przygna. -Parsknął chłopak cicho tłumacząc to już chyba setny raz temu małemu młotkowi. Młotkowi, ale jednak bardzo przystojnemu.
-Zapomniałem... a zresztą, co tam stoisz ? Chodź do mnie, a nie będziesz sobie oczy psuł przez parę, zboczeńcu jeden. -Prychnął niczym obrażone dziecko Uzumaki zakładając ręce na piersiach. Uchiha zaśmiał się jedynie kręcąc głową po czym zaczął zdejmować z siebie ciuchy. A co mu szkodzi. Bezwstydnie się popatrzy, przy okazji umyje, a może nawet uda mu się go namówić na coś więcej... nic tylko brać. Po chwili zbreźnych myśli wszedł do kabiny obejmując w pasie chłopaka który teraz stał do niego tyłem. Westchnął cicho przygryzając jego uszko. Ewidentnie zachowywał się jak małe dziecko.
-Wiesz, że się o Ciebie martwiłem nie ? -Zapytał Sasuke chcąc jakoś załagodzić sytuację. Gdyby znowu zagroził mu miesięcznym celibatem nie wiedziałby jak to wytrzymać... to była męczarnia. Brr, na samo wspomnienie przeszły go ciarki które widocznie wyczuł i jego chłopak bo odwrócił się do niego przodem. Ku zdziwieniu ciemnookiego Naruto uśmiechnął się sceptycznie pod nosem po czym złączył ich usta w namiętnym pocałunku, wiedząc, że w tej chwili jedynie nawet to wystarczy, by podniecić swojego seme. -Naruto. -Jęknął cicho w jego usta zaczynając pieścić jego szyję delikatnymi pocałunkami. Językiem obrysowywał jego kości policzkowe niemal mrucząc z zadowolenia, z każdą chwilą czując jak coraz bardziej się podnieca, dlatego też przestał. Zwykle kiedy to Uzumaki przejmował alternatywę chodziło mu o zwykłe pieszczoty, a Uchiha starał się by dobrze go zrozumieć, bo potem były z tego jedynie kłopoty. Czasami jego chłopak miał humorki jak baba w ciąży. Zamrugał po czym spojrzał w jego niebieskie oczy teraz pełne psotnych ogników.
-No na co czekasz ? -Parsknął cicho blondyn jak by było to najnormalniejsze w świecie, chodź Sasuke wyczuł u niego przyśpieszone bicie serca. Oblizał usta po czym cmoknął go w ustka i cicho się zaśmiał.
-Na zaproszenie. Słuchaj mnie uważnie panie Uzumaki : nawet jak będziesz chciał dzisiaj nie przerwę więc znaj konsekwencje jawnego podniecania mojej osoby i stój grzecznie pozwalając mi się wszystkim zająć. -Odpowiedział cicho po czym zjechał językiem niżej aż do jego podbrzusza by następnie ująć członka swojego chłopaka w dłoń którą zaczął lekko ugniatać jego jądra, natomiast po usłyszeniu z jego ust pięknego jęku wsadził go sobie do buzi od razu zaczynając energicznie poruszać głową w górę i w dół. Tego już było za dużo dla blondyna. Zaczął jęczeć, dłonie wplatając w hebanowe włosy Uchihy, a tyłkiem oparł się o płytki na ścianie, aby czasami nie upaść.
-Boże. -Wyjęczał cicho Naruto starając się powstrzymać kolejne jęki jednak z marnym skutkiem. Do głowy nasunęła mu się myśl, że właściwie Sasuke blisko jest do boga. Boga seksu który należał tylko do niego. Mm... ciekawa perspektywa. Jak wiadomo przez tego ,,profesjonalistę" długo czasu nie zajęło mu by spuścić się w jego ustach. Zaraz po tym zsunął się po ścianie, jednak nie długo dane mu było odpocząć, bo Uchiha pocałował go po raz kolejny oddając część jego nasienia blondynowi. Uśmiechnął się wrednie oblizując zmysłowo usta po czym podciągnął chłopaka na ścianę wsadzając swoje kolano pomiędzy jego uda na co ten odpowiedział jedynie cichym, zadowolonym jękiem i pokręcił tyłkiem niecierpliwie. Tak podniecony jak był teraz, nie był jeszcze nigdy. Nawet kiedy robili to po raz pierwszy. Chwilę później Naruto ponownie spojrzał w oczy kochanka utwierdzając się w przekonaniu, że i on nie jest mniej podniecony.
-Przepraszam, ale dzisiaj nie wytrzymam. -Sapnął mu cicho do ucha po czym jednym płynnym ruchem w niego wszedł. Po łazience rozniósł się krzyk, jednak blondyn zgryzł wargę starając się uspokoić. W zasadzie bywały już takie razy, kiedy wchodził w niego bez przygotowania, jednak to było takie niespodziewane, że obiecał sobie iż następnym razem go za to zabije. Teraz jednak gdyby przerwał miał by większe kłopoty. Nieświadomie poruszył biodrami zarzucając ręce na szyję ukochanego dając mu tym samym znak, że może zacząć robić swoje. To też ciemnowłosy z cichym jękiem zadowolenia zaczął się w nim poruszać do chwila zwiększając tępo. Nie powiem, wybrał sobie idealne miejsce do pieprzenia. Pod prysznicem. Tego jeszcze nie było. Co prawda zaliczyli już kuchenny stół, a nawet raz byli tak napaleni, że zaczęli się kochać w przedpokoju.
-Sasukeee. -Wyjęczał przeciągle blondas zaciskając palce na jego włosach kiedy poczuł, że długo już nie wytrzyma. Uchiha zadrżał po usłyszeniu swojego imienia, jednak uciszył go namiętnym pocałunkiem, pozwalając by dźwięki wydobywały się do wnętrza jego ust. Naruto doszedł zaciskając mięśnie na członku chłopaka przez co ten wydał z siebie po raz kolejny ciche sapnięcie i przygryzł wargę unosząc biodra chłopaka wyżej. Po kilku kolejnych pchnięciach on również osiągnął spełnienie i opadł na płytki biorąc na swoje kolana ciało chłopaka który niemal od razu się w niego ufnie wtulił. Obaj byli wykończeni. Ciemnowłosy uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Dzisiejszego wieczoru, jednak na pewno jeszcze raz to zrobią. Nie ważne jak, i tak go zmusi.
-To by się z tobą stało kochanie, tylko nieco brutalniej, gdybyś dalej nie zamykał drzwi i ktoś by Cię zgwałcił. -Powiedział nagle niczym nauczyciel Uchiha hamując się od śmiechu. Niebieskooki jedynie cicho zamruczał lecz po chwili odpowiedział wprost do uszka kochanka :
-Jak tak ma być, to ja poproszę te gwałty częściej, ale fundowane tylko przez Ciebie.
-Chyba skorzystam z zaproszenia... -Szepnął zaskoczony blondynkowi. Po odczekaniu chwili wstał i ruszył w kierunku sypialni by położyć wykończonego chłopaka do łóżka.
środa, 24 grudnia 2014
Byakuya x Ichigo ~ Święta, święta i po świętach...
Od Autorki : No dobra więc tak : standardowo życzę Wam wesołych świąt, szczęśliwego Nowego Roku, dużo prezentów, pieniędzy, szczęścia i tym podobne. Dobra, to tyle ode mnie z życzeń... Nie umiem ich pisać ;_; Oto moja ulubiona para z Bleacha na święta Was zaszczyci słodkością :33 Zamówione notki zostaną wstawione po świętach... przepraszam. Ale okazało się, że nie będę w domu na święta.
Paring : Byakuya x Ichigo
Z Anime : Bleach
Ichigo po raz kolejny już pastwił się nad swoim biednym ciastem, którego oczywiście nie potrafił porządnie pokroić. Za to jego chłopak był w tym dobry. Istniał mimo to jeden mały problem - Kuchiki jak to Kuchiki nadal zachowywał swoją dumę i ani myślał robić coś, co by było zbytnim przemęczeniem. A na pewno nie zamierzał pomagać Kurosakiemu. W końcu musi kiedyś się tego nauczyć, nie może całe życie być pod jego opieką. W końcu się okaże, że chłopak nie potrafi bez niego żyć... chociaż byłaby to kusząca opcja.
-Byakuya, no pomóż mi! -Zawołał już nieźle zirytowany rudowłosy wpadając jak burza do średnich rozmiarów salonu. To co ujrzał omal nie zwaliło go z nóg. Ciemnowłosy mężczyzna zawsze w stroju shinigami, teraz w ciemnej, ciepłej bluzie i równie ciemnych rurkach, siedział przy choince wraz z ojcem swojego chłopaka kompletnie zalany. Wskazywały na to różowe policzki, zwykle nietypowo blade, oraz pijacki wyraz twarzy który nigdy jeszcze chyba nie zagościł na twarzy tego arystokraty. Rudowłosemu złość przeszła natychmiastowo. W końcu nie codziennie widzi tego dumnego głuptasa w takim stanie. Zrobi mu zdjęcia i będzie pokazywał przez wieki. Zaśmiał się pod nosem szatańsko po czym bąknął parę słów do rodziny. Następnie już tylko podszedł do niego i wziąwszy chłopaka pod rękę zaczął ciągnąć w stronę swojego pokoju. Zaraz za nimi zatrzasnął drzwi i położył mimo usilnych protestów, na swoim dosyć mizernym, jednak wystarczającym łóżku.
- Głupku... upiłeś się i to w wigilię. Co się z tobą dzieje? Nigdy nie pozwalałeś sobie na takie sytuacje. -Zaśmiał się rudy, kręcąc głową. Wstał z podłogi, bo do tej pory siedział na klęczkach po czym zaczął nakrywać mężczyznę kocem. Jednak zanim zdążył porządnie wykonać swoje zadanie został przyciągnięty za dłoń, tak, że jego głowa znajdowała się na kolanach Kuchikiego. -Co robisz Byakuya? -Zapytał cicho wzdychając. Ten mężczyzna na prawdę był niemożliwy. Nie dość, że przy ludziach zachowywał się jak kawał prawdziwego arystokraty, to jeszcze przy chłopaku był taki... władczy. Nie trudno się domyślić kto był typem dominującym, mimo iż podobno obaj za takich uchodzili. Kurosaki przyjął swoją porażkę dosyć cierpko, jednak jeszcze kiedyś zamierzał się o to postarać. Nagle poczuł na swojej szyi gorący oddech pijanego shinigami, a następnie został przygnieciony dosyć ciężkim ciałem Byakuyi. -No odpowiedz mi w końcu... -Jęknął cicho widocznie odczówając skutki upadku.
-Korzystam z mojego prezentu świątecznego. -Odezwał się, jak zwykle spokojnie. Jego głos miał w sobie wyczówalną, pijacką nutę. No proszę. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak on jest zdolny do tych słów. Na twarzy Kurosakiego wykwitł delikatny uśmieszek nie zwiastujący nic dobrego.
-Powiedz, że mnie kochasz. -Szepnął nagle unosząc dłoń do jego policzka, delikatnie go głaszcząc. Czemu nie skorzystać z sytuacji i nie zapytać go o to po pijanemu? Może mu się poszczęści i to powie. Ciemnowłosy wyprostował się unosząc brew ku górze i wygodnie siadając na biodrach rudego.
-Wiesz, że nie potrafię. -Odparł w końcu Byakuya, cicho wzdychając. Nie umiał od tak po prostu rozmawiać o uczuciach. Było to nie zmienne od wielu lat.
-No dalej. Wiem, że potrafisz Byakkuś. Powiedz to. Powiedz, że mnie kochasz. Chyba raz możesz prawda?
-Byakkuś? -Zapytał ponownie, unosząc brew ku górze, jednak powstrzymał się od jakich kolwiek uwag. Przyzwyczajony był do zwracania się z szacunkiem, jak widać, Ichigo ewidentnie to ignorował. On zresztą zawsze był sobą. W końcu mężczyzna wypuścił powietrze z ust, lecz zamiast powiedzieć to czego od niego chłopak oczekiwał, wpił się w jego słodkie usta, złączając się z nimi długo i namiętnie. -Powiem Ci po świętach, muszę się jakoś do tego przygotować. -Powiedział w końcu całkowicie zaskakując Ichigo, który... wybuchnął śmiechem. Nie opanowanym i pełnym rozbawienia. No ale w końcu Byakuya nigdy nie był normalny. Zawsze go zaskakiwał.
-Dobrze, będę czekał z niecierpliwością i trzymam Cię za słowo.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj. Mamy święta. Po za tym miną tak szybko jak się pojawiły. Święta, święta i po świętach, a ja i tak to usłyszę... prawda?
-Zapewne...
Paring : Byakuya x Ichigo
Z Anime : Bleach
Ichigo po raz kolejny już pastwił się nad swoim biednym ciastem, którego oczywiście nie potrafił porządnie pokroić. Za to jego chłopak był w tym dobry. Istniał mimo to jeden mały problem - Kuchiki jak to Kuchiki nadal zachowywał swoją dumę i ani myślał robić coś, co by było zbytnim przemęczeniem. A na pewno nie zamierzał pomagać Kurosakiemu. W końcu musi kiedyś się tego nauczyć, nie może całe życie być pod jego opieką. W końcu się okaże, że chłopak nie potrafi bez niego żyć... chociaż byłaby to kusząca opcja.
-Byakuya, no pomóż mi! -Zawołał już nieźle zirytowany rudowłosy wpadając jak burza do średnich rozmiarów salonu. To co ujrzał omal nie zwaliło go z nóg. Ciemnowłosy mężczyzna zawsze w stroju shinigami, teraz w ciemnej, ciepłej bluzie i równie ciemnych rurkach, siedział przy choince wraz z ojcem swojego chłopaka kompletnie zalany. Wskazywały na to różowe policzki, zwykle nietypowo blade, oraz pijacki wyraz twarzy który nigdy jeszcze chyba nie zagościł na twarzy tego arystokraty. Rudowłosemu złość przeszła natychmiastowo. W końcu nie codziennie widzi tego dumnego głuptasa w takim stanie. Zrobi mu zdjęcia i będzie pokazywał przez wieki. Zaśmiał się pod nosem szatańsko po czym bąknął parę słów do rodziny. Następnie już tylko podszedł do niego i wziąwszy chłopaka pod rękę zaczął ciągnąć w stronę swojego pokoju. Zaraz za nimi zatrzasnął drzwi i położył mimo usilnych protestów, na swoim dosyć mizernym, jednak wystarczającym łóżku.
- Głupku... upiłeś się i to w wigilię. Co się z tobą dzieje? Nigdy nie pozwalałeś sobie na takie sytuacje. -Zaśmiał się rudy, kręcąc głową. Wstał z podłogi, bo do tej pory siedział na klęczkach po czym zaczął nakrywać mężczyznę kocem. Jednak zanim zdążył porządnie wykonać swoje zadanie został przyciągnięty za dłoń, tak, że jego głowa znajdowała się na kolanach Kuchikiego. -Co robisz Byakuya? -Zapytał cicho wzdychając. Ten mężczyzna na prawdę był niemożliwy. Nie dość, że przy ludziach zachowywał się jak kawał prawdziwego arystokraty, to jeszcze przy chłopaku był taki... władczy. Nie trudno się domyślić kto był typem dominującym, mimo iż podobno obaj za takich uchodzili. Kurosaki przyjął swoją porażkę dosyć cierpko, jednak jeszcze kiedyś zamierzał się o to postarać. Nagle poczuł na swojej szyi gorący oddech pijanego shinigami, a następnie został przygnieciony dosyć ciężkim ciałem Byakuyi. -No odpowiedz mi w końcu... -Jęknął cicho widocznie odczówając skutki upadku.
-Korzystam z mojego prezentu świątecznego. -Odezwał się, jak zwykle spokojnie. Jego głos miał w sobie wyczówalną, pijacką nutę. No proszę. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak on jest zdolny do tych słów. Na twarzy Kurosakiego wykwitł delikatny uśmieszek nie zwiastujący nic dobrego.
-Powiedz, że mnie kochasz. -Szepnął nagle unosząc dłoń do jego policzka, delikatnie go głaszcząc. Czemu nie skorzystać z sytuacji i nie zapytać go o to po pijanemu? Może mu się poszczęści i to powie. Ciemnowłosy wyprostował się unosząc brew ku górze i wygodnie siadając na biodrach rudego.
-Wiesz, że nie potrafię. -Odparł w końcu Byakuya, cicho wzdychając. Nie umiał od tak po prostu rozmawiać o uczuciach. Było to nie zmienne od wielu lat.
-No dalej. Wiem, że potrafisz Byakkuś. Powiedz to. Powiedz, że mnie kochasz. Chyba raz możesz prawda?
-Byakkuś? -Zapytał ponownie, unosząc brew ku górze, jednak powstrzymał się od jakich kolwiek uwag. Przyzwyczajony był do zwracania się z szacunkiem, jak widać, Ichigo ewidentnie to ignorował. On zresztą zawsze był sobą. W końcu mężczyzna wypuścił powietrze z ust, lecz zamiast powiedzieć to czego od niego chłopak oczekiwał, wpił się w jego słodkie usta, złączając się z nimi długo i namiętnie. -Powiem Ci po świętach, muszę się jakoś do tego przygotować. -Powiedział w końcu całkowicie zaskakując Ichigo, który... wybuchnął śmiechem. Nie opanowanym i pełnym rozbawienia. No ale w końcu Byakuya nigdy nie był normalny. Zawsze go zaskakiwał.
-Dobrze, będę czekał z niecierpliwością i trzymam Cię za słowo.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj. Mamy święta. Po za tym miną tak szybko jak się pojawiły. Święta, święta i po świętach, a ja i tak to usłyszę... prawda?
-Zapewne...
niedziela, 21 grudnia 2014
Aido x Akatsuki ~ Więzi
Od Autorki : Kolejny paring na zamówienie i znów VK. Cieszę się, że w końcu mój blog ma jakieś wzięcie. Bosz, bosz o.O Ile komenatrzy pod ostatnim postem. Same nowe twarze, chodź starych już nie widuję od jakiegoś czasu... trochę to niepokojące. XD Ale dobra, koniec gadania, zapraszam do czytania. Paring napisałam w niecałą godzinę... wow, wow, gratulujcie mi. Ale nad pomysłem myślałam cały dzień, mam nadzieję, że nie będzie rozczarowania XDD. Tak jak powiedziałam, te kolejne paringi mam zamiar wstawić jutro lub pojutrze więc pilnować. Xd
Dla : Weronika
Paring : Aido x Akatsuki
Z Anime : Vampire Knight
-Nadal śpisz ? -W do tej pory cichym pokoju rozbrzmiał głos brązowookiego wampira który właśnie zaszczycił owe miejsce swoją obecnością. Jednak nikt mu nie odpowiedział. Zupełnie jak by mówił do powietrza. Po chwili do jego głosu dołączyły kroki kiedy mężczyzna ruszył przed siebie uprzednio zamykając drzwi i stanął na środku ciemnego pokoju. Wszystko było by idealne - jak zresztą zawsze, gdyby nie zasłonięte szczelnie czarne zasłony oraz kształt na wielkim łóżku z kotarami. Pod grubą kołdrą widać było dosyć wielkie wybrzuszenie oznaczające tylko jedno. Ktoś był pod tą kołdrą. Akatsuki westchnął ciężko po czym wywróciwszy oczami podszedł w to miejsce siadając na krawędzi łóżka i niemal że siłą odgarnął kawałek kołdry z twarzy blondyna, kurczowo próbującego ignorować jego obecność w pokoju. -Przyniosłem Ci tabletki. -Wytłumaczył podając chłopakowi szklankę z krystalicznie czystą wodą oraz... tabletkę krwi. Zaczynał się martwić. Ludzie mieli wampiry za bezuczuciowe stworzenia, jednak gdyby osoba z takimi poglądami sama się nim stała już jej zdanie nie było by takie trafne. Kain się martwił. Aido od kilku dni był nie swój. Właściwie od czasu kiedy wrócił z wizyty u swojego ojca w domu. Nawet nie uśmiechał się do kobiet z dziennych klas kiedy wybywali na nocne zajęcia. Całkowicie nie w jego stylu. Dlatego mężczyzna zaczynał się szczerze i poważnie martwić. Nigdy by nie podejrzewał się o takiego typu odczucia, nawet jeśli chodziło o jego bliższą rodzinę. A jednak wraz z biegiem czasu zaczynało się to zmieniać. Początkowo nawet nie zwrócił na to uwagi. Potem jednak zaczął się tym interesować, a teraz na końcu się martwił. Życie wampira jest trudne... -Słyszysz ?
-Nie chcę. Nie jestem spragniony. -Powiedział spokojnie blondyn otwierając jedno ze swoich magicznych, błękitnych oczu w kolorze morza. ,,Ładne są... " Pomyślał Kain nim zdołał zrozumieć tego sens. Pokręcił głową przymykając oczy. Czy aby na pewno nie był spragniony ? Wręcz przeciwnie. Co jak co, ale życie w którym czasami sam był głodny nie do wytrzymania nauczyło go rozpoznawać, kiedy wampir jest głodny. Skóra Hanabusy była o wiele bledsza niż powinna być, niczym marmur, oczy lekko przygaszone, a usta zaczynały sinieć. To już zaczynało być poważnym zagłodzeniem. Do tego chłopak zaczynał irytować brązowookiego. W końcu zachowywał się jak małe dziecko nie chcąc mu nawet powiedzieć o co chodzi, chodź robił to niemal od zawsze. Jednak jasnowłosy dalej czekał. Wiedział, że prędzej czy później Aido sam mu powie. Była to jedynie kwestia czasu. Nie był on osobą która mogła by tak długo utrzymać swoje problemy samemu nie wyżalając się z nich komuś.
-Pij. -Rozkazał nagle Akatsuki tworząc delikatne rozcięcie na swojej szyi po czym pochylił się nad chłopakiem dając mu lepszy dostęp do swojej szyi. Nigdy nie dawał nikomu swojej krwi. Stanowczo wolał sam ją pić, jednak to była ostateczność. Dobrze wiedział jak czerwona posoka smakuje blondynowi. Nie to świństwo w tabletkach pozwalających jedynie na przeżycie. Jednak po tym nie czuło się jakoś specjalnie, nie miało wigoru, ani siły tak wielkiej jak po zasmakowaniu prawdziwej, czystej, świeżej krwi. Oczy chłopaka rozszerzyły się z zaskoczeniu kiedy jedna czerwona kropla z szyi Kain'a spoczęła na jego policzku spływając w stronę ust. Aido oblizał usta i zadrżał nieznacznie. Już dawno nie pamiętał jak smakowała prawdziwa krew... -Pij. - Powtórzył brązowooki wpatrując się uporczywie, w te morskie, tak inne tęczówki od jego własnych, które zaraz po wyczuciu krwi zmieniły stopniowo swoją barwę w szkarłat. Hanabusa miał poważny wyraz twarzy. To do niego stanowczo nie pasowało. Uniósł dłoń ku górze delikatnie kładąc przy rozcięciu na szyi chłopaka.
-Kaname-sama będzie zły. -Stwierdził spokojnym głosem, jednak pod koniec zadrżał w ten sam sposób zdradzając drugiemu mężczyźnie jak bardzo tego w tej chwili pragnie. Jak by oczekiwał pocieszenia.
-Biorę to na siebie... jak zresztą zawsze. -Parsknął jasnowłosy unosząc kącik ust w delikatnym, aczkolwiek wyzywającym uśmieszku. Niebieskookiemu nie trzeba było po raz kolejny powtarzać. Przyciągnął twarz wampira stanowczo do siebie wpijając się swoimi długimi kłami w szyję chłopaka. Ten jednak nie wydał żadnego dźwięku. Otworzył jedynie usta i zamknął oczy dając się ponieść temu uczuciu. Czuł jak blondyn spija z niego łapczywie życiodajny płyn. Właściwie... poczuł również z tego powodu satysfakcję. Że ta krew mu smakuje, że spija ją tak pożądliwie, tak bardzo, jak by miał w ustach czerwoną posokę ukochanego kochanka... szybko jednak odgonił swoje, w jego mniemaniu erotyczne myśli czekając aż ten się posili. Trwało to jeszcze jedynie krótką chwilę tak jak to przewidział Kain. Hanabusa opadł na poduszkę jeszcze przez dłuższy czas posapując z zadowolenia. Wpatrywał się cały czas jednak w szyję swojego kuzyna, na której ranka po kłach, stopniowo zaczęła się zabliźniać.
-Ojciec chce mnie wydać za mąż. -Szepnął jak najciszej potrafił w końcu. Cisza trwała około kwadrans. W końcu Akatsuki się doczekał powodu jego zmartwień. Mimo to wcale nie był z tego powodu zadowolony. Wiedział, że w wampirzej społeczności były dopuszczalne małżeństwa mężczyzny z mężczyzną, czasami było to nawet bardziej wskazane, ponieważ możliwie czasami nawet facet mógł zajść w ciążę. Jak ? Magia... cóż, skoro wampiry, wilkołaki, a może nawet i czarownice istnieją na tym świecie to czemu nie mogło by być faceta który urodził by dziecko ?
-To dlatego byłeś taki nieobecny ? -Zapytał troskliwie mężczyzna cicho przełykając ślinę. Rzeczywiście, mocno niebieski wzrok Hanabusy był zamglony i nieobecny. W odpowiedzi blondyn tylko ponownie przykrył się kołdrą przekręcając na drugi bok. Jednak Kain nie zamierzał poddać się tak łatwo. Westchnął ciężko zrywając kołdrę z jego ciała i objął w pasie przyciągając na swoje kolana, tak aby jego głowa znajdywała się tuż pod jego własną. Spojrzał pewnie w jego oczy wyczekując odpowiedzi. -Dlaczego się tym martwisz ? Nigdy nie interesowało Cię czy wyjdziesz za mąż czy też nie, bo nie miało by to zbyt dużego wpływu na twoje życie. Więc czemu ? -Kain zamrugał oczami. Chciał znać powód. Zaczynał rozumieć, dlaczego go to tak bardzo interesowało.
-Ponieważ się zakochałem już w kimś innym. -Odpowiedział w końcu blondyn przełykając ślinę. Czuł idealnie posmak krwi, nadal. Posmak krwi, tego na którym tak mu zależało. Teraz zaskoczył czekoladowookiego jeszcze bardziej. Wiedział, że nie powinien. Wiedział to, a jednak zadał to ostateczne pytanie :
-W kim się zakochałeś ? -Dłuższy czas ponownie zapadła cisza przerywana jedynie urywanymi oddechami obu wampirów. Hanabusa w końcu nie wytrzymał, przygryzł wargę i opuścił wzrok odwracając swoją głowę w bok. Kain zrozumiał. Nie potrzebował słów aby wiedzieć kto jest wybrankiem jego kuzyna... Wzdrygnął się, jednak nie z obrzydzenia. Wręcz przeciwnie... długi czas obserwował twarz blondyna która z niepewności po woli zaczynała zmieniać się w zawód, zwątpienie i niepewność. W końcu jednak zlitował się nad swoim ukochanym kuzynem i parsknął pod nosem zbliżając swoją twarz do jego własnej oparł czoło na jego włosach wprost oczu teraz już ukochanego.
-Coś na to poradzimy. Twój ukochany kuzyn nie odda tak łatwo swojego oblubieńca.
Dla : Weronika
Paring : Aido x Akatsuki
Z Anime : Vampire Knight
-Nadal śpisz ? -W do tej pory cichym pokoju rozbrzmiał głos brązowookiego wampira który właśnie zaszczycił owe miejsce swoją obecnością. Jednak nikt mu nie odpowiedział. Zupełnie jak by mówił do powietrza. Po chwili do jego głosu dołączyły kroki kiedy mężczyzna ruszył przed siebie uprzednio zamykając drzwi i stanął na środku ciemnego pokoju. Wszystko było by idealne - jak zresztą zawsze, gdyby nie zasłonięte szczelnie czarne zasłony oraz kształt na wielkim łóżku z kotarami. Pod grubą kołdrą widać było dosyć wielkie wybrzuszenie oznaczające tylko jedno. Ktoś był pod tą kołdrą. Akatsuki westchnął ciężko po czym wywróciwszy oczami podszedł w to miejsce siadając na krawędzi łóżka i niemal że siłą odgarnął kawałek kołdry z twarzy blondyna, kurczowo próbującego ignorować jego obecność w pokoju. -Przyniosłem Ci tabletki. -Wytłumaczył podając chłopakowi szklankę z krystalicznie czystą wodą oraz... tabletkę krwi. Zaczynał się martwić. Ludzie mieli wampiry za bezuczuciowe stworzenia, jednak gdyby osoba z takimi poglądami sama się nim stała już jej zdanie nie było by takie trafne. Kain się martwił. Aido od kilku dni był nie swój. Właściwie od czasu kiedy wrócił z wizyty u swojego ojca w domu. Nawet nie uśmiechał się do kobiet z dziennych klas kiedy wybywali na nocne zajęcia. Całkowicie nie w jego stylu. Dlatego mężczyzna zaczynał się szczerze i poważnie martwić. Nigdy by nie podejrzewał się o takiego typu odczucia, nawet jeśli chodziło o jego bliższą rodzinę. A jednak wraz z biegiem czasu zaczynało się to zmieniać. Początkowo nawet nie zwrócił na to uwagi. Potem jednak zaczął się tym interesować, a teraz na końcu się martwił. Życie wampira jest trudne... -Słyszysz ?
-Nie chcę. Nie jestem spragniony. -Powiedział spokojnie blondyn otwierając jedno ze swoich magicznych, błękitnych oczu w kolorze morza. ,,Ładne są... " Pomyślał Kain nim zdołał zrozumieć tego sens. Pokręcił głową przymykając oczy. Czy aby na pewno nie był spragniony ? Wręcz przeciwnie. Co jak co, ale życie w którym czasami sam był głodny nie do wytrzymania nauczyło go rozpoznawać, kiedy wampir jest głodny. Skóra Hanabusy była o wiele bledsza niż powinna być, niczym marmur, oczy lekko przygaszone, a usta zaczynały sinieć. To już zaczynało być poważnym zagłodzeniem. Do tego chłopak zaczynał irytować brązowookiego. W końcu zachowywał się jak małe dziecko nie chcąc mu nawet powiedzieć o co chodzi, chodź robił to niemal od zawsze. Jednak jasnowłosy dalej czekał. Wiedział, że prędzej czy później Aido sam mu powie. Była to jedynie kwestia czasu. Nie był on osobą która mogła by tak długo utrzymać swoje problemy samemu nie wyżalając się z nich komuś.
-Pij. -Rozkazał nagle Akatsuki tworząc delikatne rozcięcie na swojej szyi po czym pochylił się nad chłopakiem dając mu lepszy dostęp do swojej szyi. Nigdy nie dawał nikomu swojej krwi. Stanowczo wolał sam ją pić, jednak to była ostateczność. Dobrze wiedział jak czerwona posoka smakuje blondynowi. Nie to świństwo w tabletkach pozwalających jedynie na przeżycie. Jednak po tym nie czuło się jakoś specjalnie, nie miało wigoru, ani siły tak wielkiej jak po zasmakowaniu prawdziwej, czystej, świeżej krwi. Oczy chłopaka rozszerzyły się z zaskoczeniu kiedy jedna czerwona kropla z szyi Kain'a spoczęła na jego policzku spływając w stronę ust. Aido oblizał usta i zadrżał nieznacznie. Już dawno nie pamiętał jak smakowała prawdziwa krew... -Pij. - Powtórzył brązowooki wpatrując się uporczywie, w te morskie, tak inne tęczówki od jego własnych, które zaraz po wyczuciu krwi zmieniły stopniowo swoją barwę w szkarłat. Hanabusa miał poważny wyraz twarzy. To do niego stanowczo nie pasowało. Uniósł dłoń ku górze delikatnie kładąc przy rozcięciu na szyi chłopaka.
-Kaname-sama będzie zły. -Stwierdził spokojnym głosem, jednak pod koniec zadrżał w ten sam sposób zdradzając drugiemu mężczyźnie jak bardzo tego w tej chwili pragnie. Jak by oczekiwał pocieszenia.
-Biorę to na siebie... jak zresztą zawsze. -Parsknął jasnowłosy unosząc kącik ust w delikatnym, aczkolwiek wyzywającym uśmieszku. Niebieskookiemu nie trzeba było po raz kolejny powtarzać. Przyciągnął twarz wampira stanowczo do siebie wpijając się swoimi długimi kłami w szyję chłopaka. Ten jednak nie wydał żadnego dźwięku. Otworzył jedynie usta i zamknął oczy dając się ponieść temu uczuciu. Czuł jak blondyn spija z niego łapczywie życiodajny płyn. Właściwie... poczuł również z tego powodu satysfakcję. Że ta krew mu smakuje, że spija ją tak pożądliwie, tak bardzo, jak by miał w ustach czerwoną posokę ukochanego kochanka... szybko jednak odgonił swoje, w jego mniemaniu erotyczne myśli czekając aż ten się posili. Trwało to jeszcze jedynie krótką chwilę tak jak to przewidział Kain. Hanabusa opadł na poduszkę jeszcze przez dłuższy czas posapując z zadowolenia. Wpatrywał się cały czas jednak w szyję swojego kuzyna, na której ranka po kłach, stopniowo zaczęła się zabliźniać.
-Ojciec chce mnie wydać za mąż. -Szepnął jak najciszej potrafił w końcu. Cisza trwała około kwadrans. W końcu Akatsuki się doczekał powodu jego zmartwień. Mimo to wcale nie był z tego powodu zadowolony. Wiedział, że w wampirzej społeczności były dopuszczalne małżeństwa mężczyzny z mężczyzną, czasami było to nawet bardziej wskazane, ponieważ możliwie czasami nawet facet mógł zajść w ciążę. Jak ? Magia... cóż, skoro wampiry, wilkołaki, a może nawet i czarownice istnieją na tym świecie to czemu nie mogło by być faceta który urodził by dziecko ?
-To dlatego byłeś taki nieobecny ? -Zapytał troskliwie mężczyzna cicho przełykając ślinę. Rzeczywiście, mocno niebieski wzrok Hanabusy był zamglony i nieobecny. W odpowiedzi blondyn tylko ponownie przykrył się kołdrą przekręcając na drugi bok. Jednak Kain nie zamierzał poddać się tak łatwo. Westchnął ciężko zrywając kołdrę z jego ciała i objął w pasie przyciągając na swoje kolana, tak aby jego głowa znajdywała się tuż pod jego własną. Spojrzał pewnie w jego oczy wyczekując odpowiedzi. -Dlaczego się tym martwisz ? Nigdy nie interesowało Cię czy wyjdziesz za mąż czy też nie, bo nie miało by to zbyt dużego wpływu na twoje życie. Więc czemu ? -Kain zamrugał oczami. Chciał znać powód. Zaczynał rozumieć, dlaczego go to tak bardzo interesowało.
-Ponieważ się zakochałem już w kimś innym. -Odpowiedział w końcu blondyn przełykając ślinę. Czuł idealnie posmak krwi, nadal. Posmak krwi, tego na którym tak mu zależało. Teraz zaskoczył czekoladowookiego jeszcze bardziej. Wiedział, że nie powinien. Wiedział to, a jednak zadał to ostateczne pytanie :
-W kim się zakochałeś ? -Dłuższy czas ponownie zapadła cisza przerywana jedynie urywanymi oddechami obu wampirów. Hanabusa w końcu nie wytrzymał, przygryzł wargę i opuścił wzrok odwracając swoją głowę w bok. Kain zrozumiał. Nie potrzebował słów aby wiedzieć kto jest wybrankiem jego kuzyna... Wzdrygnął się, jednak nie z obrzydzenia. Wręcz przeciwnie... długi czas obserwował twarz blondyna która z niepewności po woli zaczynała zmieniać się w zawód, zwątpienie i niepewność. W końcu jednak zlitował się nad swoim ukochanym kuzynem i parsknął pod nosem zbliżając swoją twarz do jego własnej oparł czoło na jego włosach wprost oczu teraz już ukochanego.
-Coś na to poradzimy. Twój ukochany kuzyn nie odda tak łatwo swojego oblubieńca.
piątek, 19 grudnia 2014
Zero x Senri ~ Oblicze wampira.
Od Autorki : Paring na zamówienie. :D W końcu. ^^ Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba, bo włożyłam w nie sporo pracy myślenia, a nawet sprawdziłam trzy razy, czego zwykle nie robię. Miłego czytania ! <3 Bosze... już po raz trzeci piszę tutaj opowiadanie z Vampire Knight. Chyba zacznę częściej tworzyć takie paringi. xD Przy okazji... mam do Was pytanie. Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu i chcę napisać opowiadanie... na innym już blogu do którego wkrótce podam Wam linka. :3 Chcę napisać opowiadanie kilkunasto rozdziałowe z Vampire Knight. Oczywiście yaoi, shounen ai. Pierwszym bohaterem jest na pewno Zero, a drugim... zastanawiam się nad Kaname, chociaż właśnie po to piszę by poznać Wasze zdanie. Z kim ma być w tym opowiadaniu Zero ? Piszcie pod postem swoje propozycje do 03.01.2015 r. :3
Dla : Saika Otori
Paring : Zero x Senri
Z Anime : Vampire Knight.
Dla : Saika Otori
Paring : Zero x Senri
Z Anime : Vampire Knight.
Ile czasu minęło już od przeniesienia Zero do Nocnej Klasy ? Miesiąc ? Dwa ? Może nawet więcej. Chłopak nawet tego nie liczył. Srebrnowłosy z cichym westchnieniem spojrzał przed siebie lustrując swój od niedawna, nowy, pusty, chłodny pokój. Zdecydowanie wygody w Nocnym Akademiku były o wiele większe niż u Dziennych Klas, jednak brakowało tu jakiego kol wiek ciepła... całkowicie pasuje do wampirów. Powolnym krokiem wyszedł z pokoju kiedy tylko zapadł zmrok z zamiarem zejścia na dół czekając na inne pijawki przed zajęciami. Jakieś było jego zdziwienie kiedy na dole zastał tylko ciemnowłosego wampira, mimo iż to on zawsze starał się przychodzić ostatni. Nie chciał w końcu narażać się na zbyt długie przebywanie w towarzystwie wampirów. Powolnym krokiem zszedł na dół zastanawiając się jak zadać pytanie, które i tak musiało by paść. Nie za bardzo uśmiechała się mu wizja rozmowy z tą szarooką pijawką, ale jednak... nie mógłby być niedoinformowany.
- Dlaczego nikogo nie ma ? -Zapytał chłodno chcąc mieć to już za sobą. Nawet dla kogoś tak przystojnego jak Senri Shiki. Dobrze wiedział co kryje się pod tą maską. Wygląd miał jedynie powodować, że ludzie do nich lgnęli. Co oczywiście odnosiło skutek. Nigdy nie spotkał wampira w którym nie był by szaleńczo zakochany chodź by jeden człowiek. Przerwał swoje głupie w tej chwili rozmyślania, starając się skupić dlaczego akurat ten wampir, a nie inny siedział sobie beztrosko na kanapie jak by nie spodziewał się, że ktoś jeszcze zaszczyci go swoją szanowną obecnością. Swoją drogą, to nie było przy nim wiecznie towarzyszącej blondyneczki... Nie ważne.
- Kaname odwołał zajęcia, ponieważ miał coś ważnego do załatwienia. -Wytłumaczył nawet nie kierując na łowcę spojrzenia z nad swojego w tej chwili jak że ciekawego pisma.
- Miło, że ktoś mi powiedział. -Odpowiedział cicho zirytowany Kiryuu przymykając oczy. W tej chwili odwrócił się na pięcie chcąc wrócić do siebie nie narażony na obecność chodź by jednej pijawki, jednak został pociągnięty za rękę na kanapę. - C-co jest ? -Zapytał zaskoczony. Widząc ciągnącego go bruneta w pierwszej chwili od razu chciał się wyrwać. Jednak uścisk był zbyt mocny. Od razu został niemal że rzucony na kanapę. Dlaczego ten skubaniec jest taki szybki ? Szarooki z tym swoim beznamiętnym wyrazem twarzy w jednej chwili złapał za nadgarstki łowcy nie pozwalając mu wstać, a nogi którymi zaczął wierzgać przygniecione przez ciało wampira. Przez chwilę Zero warczał pod nosem obelgi i starał się wyrwać śledzony spojrzeniem pijawki, po prostu się poddał. W końcu wampir nic więcej nie zrobił, do czasu kiedy ten się uspokoił.- Czego chcesz ? -Zapytał w końcu nie zbyt przyjemnie jak by słowa niemal że wypluwał.
- Pogadać. -Mruknął po pewnej chwili mężczyzna wpatrując się w twarz srebrnowłosego. Zero musiał przyznać, że ten jego wzrok czasami na prawdę przerażał... był zbyt przeszywający. Chyba Shiki jako jedyny z wampirów miał takie spojrzenie. Był jeszcze Kaname, jednak że... jego spojrzenie nie trzymało go w takiej niepewności jaką zasiał w nim ten incydent.
- Nie musiałeś do tego mnie unieszkodliwiać. -Warknął nie mogąc się już powstrzymać. Bo i to nie było logiczne. Po co to zrobił ? Przecież wiadomo, że ten Senri również nie zbyt go lubi. Więc po co ? Bez sensu, nie logiczne.
- Wtedy byś uciekł nie słuchając co mam do powiedzenia. -Jak zawsze opanowany. Typowy wampir. Jednak jednocześnie taki inny od reszty.
- Więc mów. -Ponaglił go Kiryuu, już całkowicie zirytowany. Do najcierpliwszych to on nie należał. Zamiast odpowiedzi po kolejnej dość długiej chwili patrzenia sobie nawzajem w oczy Shiki ostrożnie usiadł na Zero okrakiem, co jednak dla niego było ułamkiem sekundy po czym delikatnie musnął jego usta jednak nie pogłębiając pocałunku. - Co robisz ? -Zapytał w końcu spokojny łowca,ale jego oczy wyrażały jedynie zaskoczenie, zmieszanie i tą niechęć... jednak schowaną teraz gdzieś głęboko w środku jego oczu. Przyćmiły ją inne, nowe doznania. To było przyjemne ? Jezu... nie.
- Sprawdzam coś. -Szepnął wampir ponownie sunąć swoimi ustami po policzku Kiryuu.
- No więc... już sprawdziłeś ? -Zapytał dosyć nie pewnie fioletowooki przygryzając delikatnie swoją wargę. Cóż.... wraz z tym muśnięciem jego charakter zmienił się nie do poznania.
- Chyba tak. -Odpowiedział w końcu brunet prostując się jednak nie zszedł z bioder srebrnowłosego którego natomiast jego wszechobecny spokój i opanowanie, podczas gdy ten niemal że umierał od bijącego w jego piersi przyśpieszonego serca i nierównego oddechu umierał. - Myślę, że mnie pociągasz. -Powiedział jak gdyby nigdy nic szarooki przekrzywiając głowę w bok i zamrugał przez chwilę gubiąc się ze swoim opanowaniem. Zdradziło to jedynie przełknięcie przez niego nerwowo śliny. W końcu Shiki nie chciał teraz kończyć i nie chciał by łowca go odepchnął.
- I co w związku z tym... ? -Szepnął Zero tym samym chcąc ukryć szok i zmieszanie jakie wywołała w nim wypowiedź wampira. W końcu ,,lekko" mówiąc nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Jak on może być taki... taki bezpośredni ? On by prędzej się ze wstydu spalił, niż powiedział tak komukolwiek. Nawet wampirowi którego nienawidził od dawien dawna razem z jego ,,wesołą paczką". Jednak Zero odpowiedzi się już nie doczekał. Poczuł jak ciężar na jego biodrach maleje, a po chwili chłopak zszedł z niego ciągnąc go za rękę do jego własnej komnaty.
- W związku z tym chcę tylko odpowiedzi, Panie łowco ,,tak" lub ,,nie" ? -Zapytał od razu Shiki nie owijając w bawełnę. Wyglądało na to, że wampir nie zamierzał czekać, jednak nie zamierzał również robić niczego wbrew woli łowcy, co nie mniej go zaskoczyło. Sądził, że teraz kiedy uległ nie będzie się już liczyło jego zdanie.
- Tak. -Odpowiedział w końcu przełykając ślinę. Coś czuł że to będzie długa noc... nazajutrz gdy tylko srebrnowłosy się obudził usiadł i delikatnie się skrzywił czując dyskomfort w dolnych częściach ciała. Jakież było jego zdziwienie kiedy ujrzał w lustrze na przeciwko niego swoje odbicie. Ciało całe posiniaczone i poszarpane... mimo iż tego nie czuł. W gorszym stanie był pokój. Istne pobojowisko... czyżby aż tak przesadzili ? Łowca uniósł delikatnie posiniaczoną dłoń ku górze lekko się krzywiąc. Ach... teraz czuł. Usłyszał ciche westchnięcie i jego wzrok natychmiast przeniósł się na wybudzającego się ze snu wampira. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Kiedy tylko szare oczy zaczęły lustrować Zero, następnie przenosząc się na istne pobojowisko nie wstając z poduszki szepnął :
- Przepraszam nieco przesadziłem...
- Nic nie szkodzi. -Odpowiedział spokojnie Kiryuu. Znów ta cisza... kiedy srebrnowłosy już miał się ruszyć aby ubrać się i wyjść z zamiarem kąpieli we własnej łazience został zatrzymany przez dłoń wampira. Zamrugał i po woli odwrócił ku niemu swój wzrok.
- O co chodzi ?
- Prawdę mówiąc nie pociągasz mnie tylko ciałem. Lubię Cię... za twój charakter. - Znów powiedział to tak bezpośrednio... Zero w duchu cicho westchnął. Chyba zaczyna rozumieć dlaczego nienawidził wampirów...
- Ja też Cię lubię... ale potrzebuję czasu.
- W związku z tym chcę tylko odpowiedzi, Panie łowco ,,tak" lub ,,nie" ? -Zapytał od razu Shiki nie owijając w bawełnę. Wyglądało na to, że wampir nie zamierzał czekać, jednak nie zamierzał również robić niczego wbrew woli łowcy, co nie mniej go zaskoczyło. Sądził, że teraz kiedy uległ nie będzie się już liczyło jego zdanie.
- Tak. -Odpowiedział w końcu przełykając ślinę. Coś czuł że to będzie długa noc... nazajutrz gdy tylko srebrnowłosy się obudził usiadł i delikatnie się skrzywił czując dyskomfort w dolnych częściach ciała. Jakież było jego zdziwienie kiedy ujrzał w lustrze na przeciwko niego swoje odbicie. Ciało całe posiniaczone i poszarpane... mimo iż tego nie czuł. W gorszym stanie był pokój. Istne pobojowisko... czyżby aż tak przesadzili ? Łowca uniósł delikatnie posiniaczoną dłoń ku górze lekko się krzywiąc. Ach... teraz czuł. Usłyszał ciche westchnięcie i jego wzrok natychmiast przeniósł się na wybudzającego się ze snu wampira. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Kiedy tylko szare oczy zaczęły lustrować Zero, następnie przenosząc się na istne pobojowisko nie wstając z poduszki szepnął :
- Przepraszam nieco przesadziłem...
- Nic nie szkodzi. -Odpowiedział spokojnie Kiryuu. Znów ta cisza... kiedy srebrnowłosy już miał się ruszyć aby ubrać się i wyjść z zamiarem kąpieli we własnej łazience został zatrzymany przez dłoń wampira. Zamrugał i po woli odwrócił ku niemu swój wzrok.
- O co chodzi ?
- Prawdę mówiąc nie pociągasz mnie tylko ciałem. Lubię Cię... za twój charakter. - Znów powiedział to tak bezpośrednio... Zero w duchu cicho westchnął. Chyba zaczyna rozumieć dlaczego nienawidził wampirów...
- Ja też Cię lubię... ale potrzebuję czasu.
Hijikata x Okita ~ Wiecznie uciekając.
Od Autorki : Paring dosyć kulawy, chyba tylko raz w życiu czytałam z nimi one shota. Jeśli ktoś nie oglądał anime to szczerze polecam, chociaż główny wątek jest tam hetero ;_; Nad czym szczerze ubolewam, to postacie są bardzo ładne i barwne. Całkiem przyjemnie się ogląda. ( Chyba że ktoś bardzo nienawidzi historii i fantasty XDD ) Wygląda na to że po trochu moja wena wraca... Zawsze chciałam napisać ten paring, ale nie wiedziałam jak to zrobić by było ciekawie. Cóż... mam nadzieję, że jednak mi się udało i coś z tego wyjdzie. Dobra, ale koniec mojego gadania. Do czytania polecam oba opki z tego anime na mojej liście jest to nr. 37 i 38. Boszz... ;_: jak trudno z tą parką znaleźć ładnego arta. Dzisiaj powinnam wstawić coś bożonarodzeniowego, bo w końcu wigilia Klasowa była dla Was, jeszcze uczniowie. XDD w związku z czym postanowiłam coś napisać.
Paring : Hijikata x Okita
Z Anime : Hakuouki Shinsengumi
Zimowy, ranny dzień. Po woli wstające z długiego snu słońce i lekki chłód odczuwalny po wyjściu na zewnątrz. Brunet o intensywnie zielonych oczach swobodnie opierał się o ścianę prostując nogi. Jego kimono było zsunięte z ramion, a twarz uniesiona ku górze. Instynktownie dłoń chłopaka powędrowała do swojego nadwyrężonego gardła. Mimo tego, że z jego ust wydobywała się wraz z oddychaniem tylko ciepła para symbolizująca to jak bardzo na zewnątrz jest lodowato, to on czuł się wręcz przeciwnie. Był rozpalony i bynajmniej nie była to zasługa podniecenia. Jego niemoc po przez chorobę nazywaną gruźlicą była na prawdę denerwująca. Okita wydał z siebie ledwo słyszalne westchnięcie. Jego myśli jak zwykle były pesymistyczne. Od niedawna wiedział, że już niedługo nie będzie mógł trzymać w ręku nawet katany, a co dopiero myśleć o walce u boku shinsengumi. A mimo to nadal nie miał zamiaru wyjawić, że jest chory. Dopóki jego stan nie był taki zły... być morze Okita oszukiwał sam siebie. Szukał pocieszenia, drogi by móc robić to co najbardziej kocha. Dygocząca z nagłego ochłodzenia dłoń chłopaka zacisnęła się na katanie po czym wyjęła ją z pochwy, a sam brunet wstał z miejsca z trudem, w bosych stopach wychodząc na zewnątrz mimo delikatnie padającego z nieba śniegu. Druga dłoń tym razem z towarzyszącą jej lekko skrzywioną miną chłopaka powędrowała do uchwytu miecza przybierając typową bojową pozycję. Chwilę później shinsengumi zaczął wymachiwać bronią jak by walczył z niewidzialnymi przeciwnikami. Z każdą sekundą jego twarz bladła, wyrażała trud jaki wkładał w poprawne utrzymanie miecza, a tak że ramiona zaczęły mu drżeć. Nie mógł się poddać bez osiągnięcia celu, tyle że... nie wiedział co było jego celem. Za wszelką cenę chciał się tego dowiedzieć. Dlatego właśnie był w shinsengumi. Dlatego walczył. Dlatego tak bardzo chciał być pomocny Hijikacie. Przecież przysiągł mu, że nie będzie bezużyteczny prawda ?!! Że będzie go bronił chodź by nie wiem co... a teraz. Mężczyzna zacisnął zęby tamując kolejny napad kaszlu po czym wymierzył po raz wielokrotnie, już nie tak precyzyjne cięcie mieczem w powietrzu. Jeszcze ! Jeszcze ! Jeszcze ! To za mało ! Za słabo !
- Okita !? -Zawołany osobnik w jednej chwili poznał ten głos. Spojrzał natychmiastowo za siebie przepełnionymi różnymi emocjami zielonymi oczami wprost w te obserwujące go w szoku fioletowe, piękne Hijikaty. Jęknął cicho nie mogąc wytrzymać drżenia nóg po czym upadł na śnieg upuszczając dosyć porządną katanę, która z dźwiękiem charakterystycznym dla upadku metalu potoczyła się gdzieś dalej. - Okita ! -Krzyknął zastępca dowódcy shinsengumi zrywając się z miejsca. Brunet chyba po raz pierwszy widział ciemnowłosego bez opanowanego wyrazu na twarzy. Mimo woli z malinowych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Gardło za bardzo bolało. Nogi zamarzły. Serce wrzało. Oczy nic nie widziały. Zielonooki poczuł silne dłonie, a po krótkiej chwili już wisiał w powietrzu w ciepłych, dobrze zbudowanych ramionach swojego przyjaciela.
- Idioto... postaw mnie. Nie skończyłem ćwiczyć. -Zdał się na ciche parsknięcie w charakterystycznym dla siebie łobuzerskim tonie usilnie starając się zapomnieć o bolącym gardle. Zauważył jak usta fioletowookiego zaciskają się w wąską kreskę jednak nie odpowiedział dalej usilnie niosąc zielonookiego do budynku. Kiedy tylko położył go w jego ciepłym łóżku, w pokoju Okity, usiadł po turecku tuż przed nim przybierając na twarz ten swój opanowany wyraz. Chłopak obserwował go usilnie co chwila mrugając. Musiał powstrzymać napady krwawego kaszlu przynajmniej do czasu kiedy mężczyzna wyjdzie.
- Mógłbyś wyjaśnić co robiłeś na zewnątrz ? -Zapytał w końcu zimnym głosem długowłosy zamykając swoje idealnie fioletowe oczy i cierpliwie czekał na odpowiedź, która nadeszła dopiero po dosyć długiej chwili.
- Jak widziałeś... ćwiczyłem, zanim mi przerwałeś. -Prychnął cicho Okita z szelmowskim uśmieszkiem kładąc się wygodniej tak aby leżeć po czym chwilowo przymknął oczy ze zmęczenia.
- Boso ? W zimie ? Na śniegu ? Prawie, że rozebrany ? Ledwo stałeś. -Zaczął swój wywód zastępca kapitana. W tej chwili zielonooki nie wytrzymał i zaczął kaszleć krztusząc się własną krwią. Szybko odnalazł swoją chustę wcześniej przeznaczoną do tego typu czynności następnie przykładając do swoich nadwyrężonych ust. Przez chwilę srogi i jednocześnie uważny wzrok śledził jak stopniowo biała chusta zaczyna zmieniać swoją barwę w czerwień. - Od tygodnia niemal nic nie jesz, od dwóch tygodni nie sypiasz, a od miesiąca zachowujesz się podejrzanie. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy ale żebyś ukrywał przed nami wszystkimi gruźlicę... postradałeś rozum ?! Powinieneś się leczyć, a zamiast tego siedzisz sobie spokojnie gotowy w każdej chwili przyjąć rozkaz i walczyć w takim stanie jako shinsengumi ?! Okita ! Wytłumacz mi to. Jak możesz być tak lekkomyślny ? - Długowłosy nagle wstał ze swojego miejsca starając się pohamować złość. Od pierwszej chwili myślał, że chodzi mu o dobro shinsengumi, że martwi się tylko o ich organizację, więc dlaczego wszystko szło nie po jego myśli i zaczął się przejmować brunetem ? Mężczyzna podszedł do wyjścia i odwracając się plecami do chłopaka oparł swoją wolną dłoń na framudze drzwi przez chwilę milcząc. - Wybacz mi Okita. W takim stanie nie mogę pozwolić Ci dalej walczyć. To twój ostatni dzień w siedzibie shinsengumi. Od jutra skieruję Cię na specjalne leczenie. Skoro zamierzałeś umrzeć jako jeden z nas, to nie myśl, że Ci na to pozwolę. Wrócisz tu od razu gdy wyzdrowiejesz. - Zielone oczy wraz z zimnymi słowami swojego przełożonego rozszerzyły się w zaskoczeniu. Że co takiego ? Nie, nie, nie, nie. On nie może tego zrobić ! Myśli chaotycznie wypełniały głowę byłego już shinsengumi. Odłożył chustę w bok po czym opuścił głowę w duł wydając z siebie krótkie, jednak wyraziste zdanie w całkowicie odmiennym do swojego głosu tonem :
- Zrozumiałem, zrobię tak jak karzesz. - Palce długowłosego zacisnęły się przez chwilę na wejściu, po czym tylko po usłyszeniu zdania mężczyzna wyszedł zaciskając mocno oczy pod napływem emocji. ,, Wybacz Okito. Nie mogę pozwolić byś zabił się tylko dla służby. Nie pozwolę Ci na to. " Pomyślał znikając w kolejnym pomieszczeniu.
***
Po pokoju bruneta panował idealny spokój komponujący się do ciemnej nocy która nie wiadomo kiedy nastała. Po chwili ktoś zapalił jedną małą świeczkę w której blasku widać było tylko posturę chłopaka pakującego najważniejsze rzeczy najciszej jak potrafił. Okita nie miał zamiaru czekać do jutra i iść na to leczenie. Skoro nie może walczyć... to nie będzie się też leczył. Będzie działał sam, ale zawsze tajnie chronił tyły Hijikaty.... a przynajmniej tak myślał. Szybko przerzucił sobie pakunek przez ramię cicho odsuwając drzwi by następnie zacząć szybkim krokiem zmierzać ku głównej bramie siedziby.
- Dokąd to ? -Usłyszał stanowczy głos natychmiast się odwracając. Przy ścianie stał beztrosko o nią oparty Hijikata. Oczy miał zamknięte, a wyraz twarzy skrywały włosy. Brunet przełknął ślinę szukając racjonalnego wytłumaczenia, chodź wiedział, że zastępca dowódcy i tak wie co chciał zrobić. W końcu znał go bardziej niż ktokolwiek inny. Po kilku dosyć długich minutach kiedy długowłosy nadal nie otrzymał odpowiedzi ruszył przed siebie robiąc początkowo dwa kroki w kierunku zielonookiego, jednak zaraz potem się zatrzymał.
- Do kuchni. Zgłodniałem. -Odpowiedział w końcu niespokojnie brunet wpatrując się w jego posturę. Mógłby uciec... ale jednak i tak by został złapany. Fioletowooki był od niego o wiele szybszy i zwinniejszy, zwłaszcza teraz kiedy jego organizm przysłaniała choroba.
- W nocy ? -Zadał kolejne pytanie robiąc następne dwa kroki, tak że teraz znajdował się w połowie odległości od Okity. Jego oczy jednak nadal były zamknięte, Chłopak wzruszył ramionami nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- Każdy może zgłodnieć. Nawet w nocy. -Szepnął coraz mniej pewnie. Zielonooki w końcu zdołał zrobić krok w tył, jednak w tej samej chwili oczy długowłosego otworzyły się patrząc na niego paraliżująco.
- Z pakunkiem na plecach ? -Trzecie pytanie, jednak całkowicie utwierdzające o planie ucieczki. O zdradzie. Teraz uciekinier nie wiedział już co odpowiedzieć, ponieważ co kol wiek by nie powiedział nie usprawiedliwił by się. W końcu mężczyzna pokonał całkowicie dzielącą ich odległość by złapać chłopaka za brązowe włosy tak by patrzył mu wprost w zimne oczy. - Kłamca. - Warknął cicho agresywnie przygryzając jego wargę. Objął Okitę w pasie kiedy tylko ten chciał się odsunąć. - Jeszcze raz waż mi się uciec, a ja sam osobiście Cię zabiję. Nawet nie waż się więcej ode mnie uciekać. Nie ważne ile razy Ci pokażę, że chcę abyś był przy mnie, bo tego potrzebuję, ty uciekasz w dal zasłaniając się swoją dumą shinsengumi i kataną. Byłeś zdolny nawet uciec ode mnie teraz ?
- To nie...
- A jak ? Okita, powiedz mi jak to jest, że nie powiedziałeś mi nawet, że masz gruźlicę ? Wiecznie harujesz i o mnie dbasz, ale przestań w końcu. Nie chcę widzieć jak umierasz przeze mnie.
- Nie potrzebuję litości...
- To nie jest litość. Nadal nie zauważyłeś ? -Zielonooki wzdrygnął się patrząc na chłopaka. Swojego niegdyś dowódcę... który teraz się przed nim uniżał w taki sposób...
- Kocham Cię... ? -Niemal że zapytał niedowierzająco. Przez chwilę brunet czekał tylko na uderzenie, na to jak go puści i odejdzie, jednak ten się ku niemu uśmiechnął.
- W końcu to pojąłeś co ? Wiecznie uciekający dupku.
Paring : Hijikata x Okita
Z Anime : Hakuouki Shinsengumi
Zimowy, ranny dzień. Po woli wstające z długiego snu słońce i lekki chłód odczuwalny po wyjściu na zewnątrz. Brunet o intensywnie zielonych oczach swobodnie opierał się o ścianę prostując nogi. Jego kimono było zsunięte z ramion, a twarz uniesiona ku górze. Instynktownie dłoń chłopaka powędrowała do swojego nadwyrężonego gardła. Mimo tego, że z jego ust wydobywała się wraz z oddychaniem tylko ciepła para symbolizująca to jak bardzo na zewnątrz jest lodowato, to on czuł się wręcz przeciwnie. Był rozpalony i bynajmniej nie była to zasługa podniecenia. Jego niemoc po przez chorobę nazywaną gruźlicą była na prawdę denerwująca. Okita wydał z siebie ledwo słyszalne westchnięcie. Jego myśli jak zwykle były pesymistyczne. Od niedawna wiedział, że już niedługo nie będzie mógł trzymać w ręku nawet katany, a co dopiero myśleć o walce u boku shinsengumi. A mimo to nadal nie miał zamiaru wyjawić, że jest chory. Dopóki jego stan nie był taki zły... być morze Okita oszukiwał sam siebie. Szukał pocieszenia, drogi by móc robić to co najbardziej kocha. Dygocząca z nagłego ochłodzenia dłoń chłopaka zacisnęła się na katanie po czym wyjęła ją z pochwy, a sam brunet wstał z miejsca z trudem, w bosych stopach wychodząc na zewnątrz mimo delikatnie padającego z nieba śniegu. Druga dłoń tym razem z towarzyszącą jej lekko skrzywioną miną chłopaka powędrowała do uchwytu miecza przybierając typową bojową pozycję. Chwilę później shinsengumi zaczął wymachiwać bronią jak by walczył z niewidzialnymi przeciwnikami. Z każdą sekundą jego twarz bladła, wyrażała trud jaki wkładał w poprawne utrzymanie miecza, a tak że ramiona zaczęły mu drżeć. Nie mógł się poddać bez osiągnięcia celu, tyle że... nie wiedział co było jego celem. Za wszelką cenę chciał się tego dowiedzieć. Dlatego właśnie był w shinsengumi. Dlatego walczył. Dlatego tak bardzo chciał być pomocny Hijikacie. Przecież przysiągł mu, że nie będzie bezużyteczny prawda ?!! Że będzie go bronił chodź by nie wiem co... a teraz. Mężczyzna zacisnął zęby tamując kolejny napad kaszlu po czym wymierzył po raz wielokrotnie, już nie tak precyzyjne cięcie mieczem w powietrzu. Jeszcze ! Jeszcze ! Jeszcze ! To za mało ! Za słabo !
- Okita !? -Zawołany osobnik w jednej chwili poznał ten głos. Spojrzał natychmiastowo za siebie przepełnionymi różnymi emocjami zielonymi oczami wprost w te obserwujące go w szoku fioletowe, piękne Hijikaty. Jęknął cicho nie mogąc wytrzymać drżenia nóg po czym upadł na śnieg upuszczając dosyć porządną katanę, która z dźwiękiem charakterystycznym dla upadku metalu potoczyła się gdzieś dalej. - Okita ! -Krzyknął zastępca dowódcy shinsengumi zrywając się z miejsca. Brunet chyba po raz pierwszy widział ciemnowłosego bez opanowanego wyrazu na twarzy. Mimo woli z malinowych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Gardło za bardzo bolało. Nogi zamarzły. Serce wrzało. Oczy nic nie widziały. Zielonooki poczuł silne dłonie, a po krótkiej chwili już wisiał w powietrzu w ciepłych, dobrze zbudowanych ramionach swojego przyjaciela.
- Idioto... postaw mnie. Nie skończyłem ćwiczyć. -Zdał się na ciche parsknięcie w charakterystycznym dla siebie łobuzerskim tonie usilnie starając się zapomnieć o bolącym gardle. Zauważył jak usta fioletowookiego zaciskają się w wąską kreskę jednak nie odpowiedział dalej usilnie niosąc zielonookiego do budynku. Kiedy tylko położył go w jego ciepłym łóżku, w pokoju Okity, usiadł po turecku tuż przed nim przybierając na twarz ten swój opanowany wyraz. Chłopak obserwował go usilnie co chwila mrugając. Musiał powstrzymać napady krwawego kaszlu przynajmniej do czasu kiedy mężczyzna wyjdzie.
- Mógłbyś wyjaśnić co robiłeś na zewnątrz ? -Zapytał w końcu zimnym głosem długowłosy zamykając swoje idealnie fioletowe oczy i cierpliwie czekał na odpowiedź, która nadeszła dopiero po dosyć długiej chwili.
- Jak widziałeś... ćwiczyłem, zanim mi przerwałeś. -Prychnął cicho Okita z szelmowskim uśmieszkiem kładąc się wygodniej tak aby leżeć po czym chwilowo przymknął oczy ze zmęczenia.
- Boso ? W zimie ? Na śniegu ? Prawie, że rozebrany ? Ledwo stałeś. -Zaczął swój wywód zastępca kapitana. W tej chwili zielonooki nie wytrzymał i zaczął kaszleć krztusząc się własną krwią. Szybko odnalazł swoją chustę wcześniej przeznaczoną do tego typu czynności następnie przykładając do swoich nadwyrężonych ust. Przez chwilę srogi i jednocześnie uważny wzrok śledził jak stopniowo biała chusta zaczyna zmieniać swoją barwę w czerwień. - Od tygodnia niemal nic nie jesz, od dwóch tygodni nie sypiasz, a od miesiąca zachowujesz się podejrzanie. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy ale żebyś ukrywał przed nami wszystkimi gruźlicę... postradałeś rozum ?! Powinieneś się leczyć, a zamiast tego siedzisz sobie spokojnie gotowy w każdej chwili przyjąć rozkaz i walczyć w takim stanie jako shinsengumi ?! Okita ! Wytłumacz mi to. Jak możesz być tak lekkomyślny ? - Długowłosy nagle wstał ze swojego miejsca starając się pohamować złość. Od pierwszej chwili myślał, że chodzi mu o dobro shinsengumi, że martwi się tylko o ich organizację, więc dlaczego wszystko szło nie po jego myśli i zaczął się przejmować brunetem ? Mężczyzna podszedł do wyjścia i odwracając się plecami do chłopaka oparł swoją wolną dłoń na framudze drzwi przez chwilę milcząc. - Wybacz mi Okita. W takim stanie nie mogę pozwolić Ci dalej walczyć. To twój ostatni dzień w siedzibie shinsengumi. Od jutra skieruję Cię na specjalne leczenie. Skoro zamierzałeś umrzeć jako jeden z nas, to nie myśl, że Ci na to pozwolę. Wrócisz tu od razu gdy wyzdrowiejesz. - Zielone oczy wraz z zimnymi słowami swojego przełożonego rozszerzyły się w zaskoczeniu. Że co takiego ? Nie, nie, nie, nie. On nie może tego zrobić ! Myśli chaotycznie wypełniały głowę byłego już shinsengumi. Odłożył chustę w bok po czym opuścił głowę w duł wydając z siebie krótkie, jednak wyraziste zdanie w całkowicie odmiennym do swojego głosu tonem :
- Zrozumiałem, zrobię tak jak karzesz. - Palce długowłosego zacisnęły się przez chwilę na wejściu, po czym tylko po usłyszeniu zdania mężczyzna wyszedł zaciskając mocno oczy pod napływem emocji. ,, Wybacz Okito. Nie mogę pozwolić byś zabił się tylko dla służby. Nie pozwolę Ci na to. " Pomyślał znikając w kolejnym pomieszczeniu.
***
Po pokoju bruneta panował idealny spokój komponujący się do ciemnej nocy która nie wiadomo kiedy nastała. Po chwili ktoś zapalił jedną małą świeczkę w której blasku widać było tylko posturę chłopaka pakującego najważniejsze rzeczy najciszej jak potrafił. Okita nie miał zamiaru czekać do jutra i iść na to leczenie. Skoro nie może walczyć... to nie będzie się też leczył. Będzie działał sam, ale zawsze tajnie chronił tyły Hijikaty.... a przynajmniej tak myślał. Szybko przerzucił sobie pakunek przez ramię cicho odsuwając drzwi by następnie zacząć szybkim krokiem zmierzać ku głównej bramie siedziby.
- Dokąd to ? -Usłyszał stanowczy głos natychmiast się odwracając. Przy ścianie stał beztrosko o nią oparty Hijikata. Oczy miał zamknięte, a wyraz twarzy skrywały włosy. Brunet przełknął ślinę szukając racjonalnego wytłumaczenia, chodź wiedział, że zastępca dowódcy i tak wie co chciał zrobić. W końcu znał go bardziej niż ktokolwiek inny. Po kilku dosyć długich minutach kiedy długowłosy nadal nie otrzymał odpowiedzi ruszył przed siebie robiąc początkowo dwa kroki w kierunku zielonookiego, jednak zaraz potem się zatrzymał.
- Do kuchni. Zgłodniałem. -Odpowiedział w końcu niespokojnie brunet wpatrując się w jego posturę. Mógłby uciec... ale jednak i tak by został złapany. Fioletowooki był od niego o wiele szybszy i zwinniejszy, zwłaszcza teraz kiedy jego organizm przysłaniała choroba.
- W nocy ? -Zadał kolejne pytanie robiąc następne dwa kroki, tak że teraz znajdował się w połowie odległości od Okity. Jego oczy jednak nadal były zamknięte, Chłopak wzruszył ramionami nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- Każdy może zgłodnieć. Nawet w nocy. -Szepnął coraz mniej pewnie. Zielonooki w końcu zdołał zrobić krok w tył, jednak w tej samej chwili oczy długowłosego otworzyły się patrząc na niego paraliżująco.
- Z pakunkiem na plecach ? -Trzecie pytanie, jednak całkowicie utwierdzające o planie ucieczki. O zdradzie. Teraz uciekinier nie wiedział już co odpowiedzieć, ponieważ co kol wiek by nie powiedział nie usprawiedliwił by się. W końcu mężczyzna pokonał całkowicie dzielącą ich odległość by złapać chłopaka za brązowe włosy tak by patrzył mu wprost w zimne oczy. - Kłamca. - Warknął cicho agresywnie przygryzając jego wargę. Objął Okitę w pasie kiedy tylko ten chciał się odsunąć. - Jeszcze raz waż mi się uciec, a ja sam osobiście Cię zabiję. Nawet nie waż się więcej ode mnie uciekać. Nie ważne ile razy Ci pokażę, że chcę abyś był przy mnie, bo tego potrzebuję, ty uciekasz w dal zasłaniając się swoją dumą shinsengumi i kataną. Byłeś zdolny nawet uciec ode mnie teraz ?
- To nie...
- A jak ? Okita, powiedz mi jak to jest, że nie powiedziałeś mi nawet, że masz gruźlicę ? Wiecznie harujesz i o mnie dbasz, ale przestań w końcu. Nie chcę widzieć jak umierasz przeze mnie.
- Nie potrzebuję litości...
- To nie jest litość. Nadal nie zauważyłeś ? -Zielonooki wzdrygnął się patrząc na chłopaka. Swojego niegdyś dowódcę... który teraz się przed nim uniżał w taki sposób...
- Kocham Cię... ? -Niemal że zapytał niedowierzająco. Przez chwilę brunet czekał tylko na uderzenie, na to jak go puści i odejdzie, jednak ten się ku niemu uśmiechnął.
- W końcu to pojąłeś co ? Wiecznie uciekający dupku.
niedziela, 14 grudnia 2014
Azusa x Tsubaki ~ Kropla Goryczy
Od Autorki : Tak jak powiedziałam , post dodany w Niedzielę, nad Krwawnikiem już pracuję moi drodzy spokojnie. I dzisiaj mam nadzieję dodać jeszcze kilka innych postów, ale to już tylko moje wyobrażenia. < wdech, wydech > Życzcie mi powrotów weny która już mnie denerwuje. xD Dobra, a teraz mam do Was wszystkich sprawę... piszcie w komentarzach jaki paring chcecie na Święta, bo ja kompletnie nie wiem o czym napisać. Można też dodać jakieś do tego życzenia i jak zawsze zamawiać paringi. Kiedy tworzę coś na zamówienie idzie mi to sprawniej i szybciej, bo wiem, że mam dla kogo tworzyć. ^^ Miłego czytania. Jak na zadość uczynienie za długą nieobecność post jest dosyć długi.
Paring : Azusa x Tsubaki
Z Anime : Brothers Conflict
Białowłosy usłyszał głos, a zaraz potem kolejne. Wrócił do domu. Byłego domu w którym mieszkali całą trzynastką braci wraz z jedną, małą, głupiutką siostrzyczką. Jednak trzeba wspomnieć, że był to tylko chwilowy powrót. Tsubaki był dorosły. Ponad dwa lata temu wyprowadził się ze wspólnego domu utrzymując z członkami rodziny szczątkowe kontakty. Jaki więc był powód jego powrotu ? Okazało się, że Chi wychodzi za mąż. Jednak nikt się nie spodziewał tego, ani też nie podejrzewał, że ta mała dziewczyna ma faceta z poza domu. Nie żeby, go to obchodziło, ale jednak... Teraz siedział sam na łóżku w swoim dawnym pokoju. Podtrzymując kolana pod brodą wpatrywał się w lejący się ciurkiem po szybach deszcz. Pogoda była ponura, podobnie jak i jego humor. Normalnie powinien się cieszyć z powrotu. W końcu Tsubaki był takim typem osoby. Kiedyś. Przez te dwa lata chłopak zdążył się zmienić. Już nie używał swojego głosu do pracy, zaczął robić coś co go całkowicie nie interesowało - a mianowicie rysował. Zmienił tak że i wygląd : ciemną bluzę i kolorowe ubrania zastąpił, czarnym, gotyckim stylem, glanami, czarnymi rurkami kolczykami w wardze, uchu i brwi. Fioletowooki nie przypominał w żadnym wypadku tej osoby którą był kiedyś, nawet z zachowania i oczu. Wszystko się zmieniło. Nawet wiecznie pewny siebie i buntowniczy Fuuto który jako jedyny domownik go dzisiaj zobaczył, nie poznał brata, a tym bardziej bał się cokolwiek do niego powiedzieć. A czyja to wina ? Azusa. Jeden z trojaczków jak zwykle siedział w głowie białowłosego przyprawiając go o palipitacje serca. Dlaczego on tak bardzo zaczął się nim przejmować ? Denerwujący braciszek z którym niegdyś był tak blisko... i wszystko popsuł. Właśnie dlatego białowłosy odszedł. Tuż po tym jak ich braterska więź została zerwana przez zwykłą dziewczynę. Do dziś dzień miał w głowie obraz kiedy okularnik przyprowadził pustą blondynkę do domu i przedstawił rodzinie jako swoją dziewczynę. Wtedy właśnie podjął ostateczną decyzję o odejściu... ale po co on o tym teraz myśli ? A no właśnie na jego nieszczęście Azusa również miał się dzisiaj pojawić. Po dwóch latach nadal nie był pewny czy utrzyma się w ryzach kiedy przyjdzie tutaj z tą pustą blondynką lecącą na jego kasę i głos. Niestety Tsubaki był realistą. Od dawna wiedział, że żywi do swojego brata bliźniaka coś więcej niż tylko to głupie braterskie uczucie. Jednak to nie miało znaczenia. Wolał się trzymać od niego i jego związku z daleka, aby czasami i jemu nie popsuć życia.
-Tsubaki ! Zejdź na dół ! Wszyscy już są ! - Usłyszał głos Chi i mimo woli wzdrygnął się na łóżku obejmując ramionami. Więc on już tu jest... co ? Z ciężkim westchnięciem zwlókł się z łóżka kierując wolne kroki w stronę drzwi. Nie kłopotał się nawet zdjęciem zdecydowanie dosyć długich glanów które kończyły się tuż przed kolanami. Innymi słowy można było uznać go za największego buntownika, lub uliczną dziwkę. Nie żeby mu to przeszkadzało. Przyzwyczaił się i nie był na to wyczulony. Zaczął schodzić po schodach z szaleńczo bijącym sercem, jednak obojętnym wzrokiem cały czas myśląc. Będzie sam czy z nią ? A zresztą... nieważne. Po prostu przestań o nim myśleć. Przeklął się w myślach chłopak w tym samym momencie spotykając się z ostatnim schodkiem. Tuż przed nim znajdował się pokaźny salon w którym wszyscy już zasiedli do stołu. Chłopak mimowolnie nie mógł powstrzymać kpiącego uśmieszku cisnącego mu się na usta. Lubił być w centrum uwagi. Ale nie myślał, że jego zmiana, aż tak zaskoczy rodzinkę.
-No i co się gapicie ? - Prychnął do granic możliwości rozbawiony lustrując po kolei stół mając nadzieję, że jednak się nie pojawił. Niestety. Azusa siedział przy stole, a tuż obok niego jego ,,słodka: dziunia. Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy. Zastąpiła go chłodna obojętność i usiadł przy ostatnim wolnym miejscu, na jego szczęście oddalonego o kilka krzeseł od ciemnowłosego.
-Em... Tsubaki ? Wyjaśnij mi proszę, jak ty wyglądasz. - Usłyszał obok siebie głos swojego trzeciego brata. On, Azusa i Natsume byli trojaczkami, niestety ani jeden nie był podobny do drugiego co na pewno wyróżniało ich na tle rodziny. Białowłosy wzruszył ramionami czując na sobie wzrok wszystkich. Nagle bardzo zainteresowały go jego pomalowane na czarno paznokcie.
-Wspominałem Ci, że zmieniłem styl Natsume. Dokładnie kilka tygodni temu. Tak, tak. Pamiętam, mówiłem Ci, że wyglądam nieco inaczej.
-Nieco ? Nieco ? Tsubaki spójrz na siebie... - Fioletowooki szykował się na kazanie, jednak nie usłyszał go, bo Chi przerwała ich wypowiedź czując zbliżające się niebezpieczeństwo zasłaniając się innym powodem ich zebrania razem. Czas mijał wolno. Nawet bardzo. Zjedli obiad, porozmawiali, pośmiali się. Jedynie Tsubaki minę cały czas miał grobową i co chwila dawał wymijające odpowiedzi na temat tego gdzie się podziewał, co robił i dlaczego tak długo się nie odzywał. Niestety czuł cały czas na sobie wzrok brata. Jakież to było irytujące. Po przez co jego blondi patrzyła na mnie nienawistnie niemal tak samo długo jak on. Czuł jak robi mu się gorąco. Jak zalewa go fala goryczy. Po co udaje, że się troszczy skoro mu nie zależy ? Dwa lata nie dostał od niego żadnej wiadomości mimo iż pozostawił mu wyraźny adres e-mail oraz numer telefonu. Więc dlaczego ? Białowłosy nagle wstał od stołu rzucając jednemu z braci ciche : Idę się przejść, kiedy zauważył jak jego usta otwierają się w nadchodzącym pytaniu. Nagle poczuł uścisk na nadgarstku, więc natychmiast skrzywił się i odwrócił by zobaczyć kto go trzyma. Jakież było jego zdziwienie kiedy ujrzał palce Azusy trzymające go w żelaznym uścisku. Zdziwienie po raz kolejny natychmiastowo przerodziło się w obojętność i irytację.
-Puść mnie. - Warknął niemal że z obrzydzeniem. Jego dotyk palił. Odwrócił się na pięcie wyrywając swój nadgarstek po czym niemal że pobiegł do drzwi. I tak już długo wytrzymał. Dosyć. Biegiem udał się do windy szybko naciskając guzik który miał sprowadzić go na parter. Desperacko wypuszczając powietrze przez usta odgarnął ciemnymi pazurkami kilka białych kosmyków do tyłu. Pójdzie za mną ? Czy zostanie ? Prosta odpowiedź. Niby dlaczego miałby za mną iść... W tej samej chwili w holu usłyszał głosy. Niemal natychmiast znieruchomiał starając się wstrzymać oddech i nerwowo patrząc na windę. No zamknij się w końcu i jedź na dół do cholery. Myślał gorączkowo.
-Azusa ! Azusa ! Poczekaj ! Dokąd idziesz ? Azusa ! Jeśli teraz wyjdziesz to z nami koniec ! - Rozpoznał głos blondynki. Tak, ewidentnie to była ona. Dziewczyna jego brata. Chłopak zacisnął dłonie w pięści. Ona mówiła serio ? Serce zaczęło mu szybciej bić. Niby dlaczego miałby iść ? Azusa ! Nie idź, błagam Cię, daj mi spokój... nie niszcz sobie życia. Tsubaki cały czas myślał w ten sposób kurczowo podtrzymując się ściany windy. Dlaczego do cholery musiał rozklejać się akurat teraz ? W tym momencie. I czemu ciągle wierzył, a nawet chciał by jednak jego kochany brunet poszedł za nim ? Niedorzeczne.
-W takim razie Marii to koniec. Nie zamierzam dłużej tolerować twojego głupiego, zazdrosnego zachowania. To mój brat i mam zamiar dowiedzieć się o co chodzi, chodź bym miał z tobą zerwać. Zdecydowanie za długo ciągnęliśmy ten bezuczuciowy związek. - W tej chwili ciężar odpowiedzialności spoczął na barkach chłopaka. Czuł go. Jak cholera. Nie dość, że był winny rozpadu związku ciemnowłosego, to jeszcze liczył na coś więcej... to przecież nie durna manga dla yaoistek ! Co on sobie myślał ? Zacisnął zęby przygryzając idealnie różową wargę. Po chwili kroki i krzyki na korytarzu ucichły. Winda ruszyła. Białowłosy zjechał po ścianie obejmując kolana ramionami. Jak głupi może być jeszcze ? Zaraz po zatrzymaniu się pudełka szybko z niego uciekł czując skutki klaustrofobii którą miał własnie od niemal dwóch lat. Szybko nie zważając na lejący deszcz wybiegł na zewnątrz czując jak by krztusił się powietrzem. Przez dłuższy czas biegł przed siebie. Tak po prostu... bez konkretnego celu. I wtedy gdy już się nieco uspokoił zamknął oczy i skierował swoją głowę ku niebu by otrzeźwić się trochę chłodną wodą. Nie miał już nawet pojęcia jak długo biegał w deszczu i jak bardzo przemókł. Mało go to obchodziło. Widział jedynie już całkowicie ciemne niebo które nadal roniło łzy smutku jak by chciało by chłopak nie był w tym osamotniony. Szybko zaczął iść przed siebie. Wiedział gdzie morze pójść. Jedyne miejsce gdzie morze pomyśleć. Miejsce w którym tylko raz postanowił wyznać bratu swoje uczucia... co za pierwszym razem mu oczywiście się nie udało. Leśna chatka. Opuszczona od dawna. Domek w lesie który postawili trojaczkom rodzice w zamian za idealne wyniki Azusy na egzaminach. Tam zawsze się bawili. Chłopak rozejrzał się po wnętrzu i zabrał się za sprzątnie kurzu... bo co innego mu pozostało ? Chciał widzieć to miejsce w dawnej świetności nie myśląc już o niczym. Nie zbyt długo zajęło mu posprzątanie niestety ciągle o nim myślał. Usiadł na jednym z drewnianych krzeseł wpatrując się w okno.
-Tsubaki. - Usłyszał szept tuż przy swoim uchu i natychmiast się wzdrygnął podskakując z krzesła. Co on tu robił ? Jak to się stało, że nie usłyszał, kiedy podchodził ?
-Azusa ! Spadaj do cholery ! - Krzyknął natychmiast kierując się do wyjścia jednak poczuł na swojej talii żelazny uścisk. Natychmiast zaczął się chaotycznie wyrywać.
-Tsubaki powiedz mi co się z tobą dzieje ?
-Co się ze mną dzieje ?! Ze mną ?! Nie udawaj, że się troszczysz, do cholery ! Nawet nie pisałeś. Teraz Ci się przypomniało, że masz jeszcze brata ?!
-Uspokój się ! Nie mogłem pisać !
-Tak, a to niby dlaczego ?! Ta twoja dziunia Ci nie pozwalała ?! - Warknął szamotając się. Nie chciał go oglądać. Nie teraz. Na twarzy bruneta odmalowało się zaskoczenie. Nagle w szoku ujął twarz białowłosego spoglądając w nią aby się upewnić.
-Byłem w szpitalu. Nie mogłem pisać. Zapadłem w śpiączkę po wypadku. Azusa... nie mów mi, że ty... jesteś... zazdrosny ? - Zapytał niepewnie okularnik trzymając jego twarz w żelaznym uścisku. Nagle wspomniany chłopak przestał. On był po wypadku ? Dlaczego Natsume nic mu nie powiedział ? No czemu ? Otwierał usta i je zamykał jednak po usłyszeniu kolejnych słów niemal zachłysnął się powietrzem. Rumieńce które natychmiastowo wykwitły na jego policzkach mówiły same za siebie.
-Ja też Cię kocham maleńki. Tęskniłem za tobą. - Zaśmiał się uśmiechając pogodnie. Białowłosy zaczął niedowierzająco mrugać.
-Ale wiesz, że ja...
-Kochasz mnie w inny sposób ? Wiem.
-A.al..ale... - Po chwili okularnik wywrócił oczami cmokając delikatnie kącik jego ust.
-Chyba dawałem Ci wystarczające sygnały, nie ? - Zapytał spokojnie czekając na odpowiedź. Czy tak było ? Możliwe, jednak przysłonięty żalem i zdenerwowaniem nie zauważał ich.
-To dlaczego byłeś z Marii ?! No dlaczego ?
-Chciałem byś był zazdrosny... jak widać podziałało....
-Szuja.
-Maluszek.
-Debil.
-Maluszek.
-Kocham Cię...
-Wiesz przecież, że ja Ciebie też.
Paring : Azusa x Tsubaki
Z Anime : Brothers Conflict
Białowłosy usłyszał głos, a zaraz potem kolejne. Wrócił do domu. Byłego domu w którym mieszkali całą trzynastką braci wraz z jedną, małą, głupiutką siostrzyczką. Jednak trzeba wspomnieć, że był to tylko chwilowy powrót. Tsubaki był dorosły. Ponad dwa lata temu wyprowadził się ze wspólnego domu utrzymując z członkami rodziny szczątkowe kontakty. Jaki więc był powód jego powrotu ? Okazało się, że Chi wychodzi za mąż. Jednak nikt się nie spodziewał tego, ani też nie podejrzewał, że ta mała dziewczyna ma faceta z poza domu. Nie żeby, go to obchodziło, ale jednak... Teraz siedział sam na łóżku w swoim dawnym pokoju. Podtrzymując kolana pod brodą wpatrywał się w lejący się ciurkiem po szybach deszcz. Pogoda była ponura, podobnie jak i jego humor. Normalnie powinien się cieszyć z powrotu. W końcu Tsubaki był takim typem osoby. Kiedyś. Przez te dwa lata chłopak zdążył się zmienić. Już nie używał swojego głosu do pracy, zaczął robić coś co go całkowicie nie interesowało - a mianowicie rysował. Zmienił tak że i wygląd : ciemną bluzę i kolorowe ubrania zastąpił, czarnym, gotyckim stylem, glanami, czarnymi rurkami kolczykami w wardze, uchu i brwi. Fioletowooki nie przypominał w żadnym wypadku tej osoby którą był kiedyś, nawet z zachowania i oczu. Wszystko się zmieniło. Nawet wiecznie pewny siebie i buntowniczy Fuuto który jako jedyny domownik go dzisiaj zobaczył, nie poznał brata, a tym bardziej bał się cokolwiek do niego powiedzieć. A czyja to wina ? Azusa. Jeden z trojaczków jak zwykle siedział w głowie białowłosego przyprawiając go o palipitacje serca. Dlaczego on tak bardzo zaczął się nim przejmować ? Denerwujący braciszek z którym niegdyś był tak blisko... i wszystko popsuł. Właśnie dlatego białowłosy odszedł. Tuż po tym jak ich braterska więź została zerwana przez zwykłą dziewczynę. Do dziś dzień miał w głowie obraz kiedy okularnik przyprowadził pustą blondynkę do domu i przedstawił rodzinie jako swoją dziewczynę. Wtedy właśnie podjął ostateczną decyzję o odejściu... ale po co on o tym teraz myśli ? A no właśnie na jego nieszczęście Azusa również miał się dzisiaj pojawić. Po dwóch latach nadal nie był pewny czy utrzyma się w ryzach kiedy przyjdzie tutaj z tą pustą blondynką lecącą na jego kasę i głos. Niestety Tsubaki był realistą. Od dawna wiedział, że żywi do swojego brata bliźniaka coś więcej niż tylko to głupie braterskie uczucie. Jednak to nie miało znaczenia. Wolał się trzymać od niego i jego związku z daleka, aby czasami i jemu nie popsuć życia.
-Tsubaki ! Zejdź na dół ! Wszyscy już są ! - Usłyszał głos Chi i mimo woli wzdrygnął się na łóżku obejmując ramionami. Więc on już tu jest... co ? Z ciężkim westchnięciem zwlókł się z łóżka kierując wolne kroki w stronę drzwi. Nie kłopotał się nawet zdjęciem zdecydowanie dosyć długich glanów które kończyły się tuż przed kolanami. Innymi słowy można było uznać go za największego buntownika, lub uliczną dziwkę. Nie żeby mu to przeszkadzało. Przyzwyczaił się i nie był na to wyczulony. Zaczął schodzić po schodach z szaleńczo bijącym sercem, jednak obojętnym wzrokiem cały czas myśląc. Będzie sam czy z nią ? A zresztą... nieważne. Po prostu przestań o nim myśleć. Przeklął się w myślach chłopak w tym samym momencie spotykając się z ostatnim schodkiem. Tuż przed nim znajdował się pokaźny salon w którym wszyscy już zasiedli do stołu. Chłopak mimowolnie nie mógł powstrzymać kpiącego uśmieszku cisnącego mu się na usta. Lubił być w centrum uwagi. Ale nie myślał, że jego zmiana, aż tak zaskoczy rodzinkę.
-No i co się gapicie ? - Prychnął do granic możliwości rozbawiony lustrując po kolei stół mając nadzieję, że jednak się nie pojawił. Niestety. Azusa siedział przy stole, a tuż obok niego jego ,,słodka: dziunia. Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy. Zastąpiła go chłodna obojętność i usiadł przy ostatnim wolnym miejscu, na jego szczęście oddalonego o kilka krzeseł od ciemnowłosego.
-Em... Tsubaki ? Wyjaśnij mi proszę, jak ty wyglądasz. - Usłyszał obok siebie głos swojego trzeciego brata. On, Azusa i Natsume byli trojaczkami, niestety ani jeden nie był podobny do drugiego co na pewno wyróżniało ich na tle rodziny. Białowłosy wzruszył ramionami czując na sobie wzrok wszystkich. Nagle bardzo zainteresowały go jego pomalowane na czarno paznokcie.
-Wspominałem Ci, że zmieniłem styl Natsume. Dokładnie kilka tygodni temu. Tak, tak. Pamiętam, mówiłem Ci, że wyglądam nieco inaczej.
-Nieco ? Nieco ? Tsubaki spójrz na siebie... - Fioletowooki szykował się na kazanie, jednak nie usłyszał go, bo Chi przerwała ich wypowiedź czując zbliżające się niebezpieczeństwo zasłaniając się innym powodem ich zebrania razem. Czas mijał wolno. Nawet bardzo. Zjedli obiad, porozmawiali, pośmiali się. Jedynie Tsubaki minę cały czas miał grobową i co chwila dawał wymijające odpowiedzi na temat tego gdzie się podziewał, co robił i dlaczego tak długo się nie odzywał. Niestety czuł cały czas na sobie wzrok brata. Jakież to było irytujące. Po przez co jego blondi patrzyła na mnie nienawistnie niemal tak samo długo jak on. Czuł jak robi mu się gorąco. Jak zalewa go fala goryczy. Po co udaje, że się troszczy skoro mu nie zależy ? Dwa lata nie dostał od niego żadnej wiadomości mimo iż pozostawił mu wyraźny adres e-mail oraz numer telefonu. Więc dlaczego ? Białowłosy nagle wstał od stołu rzucając jednemu z braci ciche : Idę się przejść, kiedy zauważył jak jego usta otwierają się w nadchodzącym pytaniu. Nagle poczuł uścisk na nadgarstku, więc natychmiast skrzywił się i odwrócił by zobaczyć kto go trzyma. Jakież było jego zdziwienie kiedy ujrzał palce Azusy trzymające go w żelaznym uścisku. Zdziwienie po raz kolejny natychmiastowo przerodziło się w obojętność i irytację.
-Puść mnie. - Warknął niemal że z obrzydzeniem. Jego dotyk palił. Odwrócił się na pięcie wyrywając swój nadgarstek po czym niemal że pobiegł do drzwi. I tak już długo wytrzymał. Dosyć. Biegiem udał się do windy szybko naciskając guzik który miał sprowadzić go na parter. Desperacko wypuszczając powietrze przez usta odgarnął ciemnymi pazurkami kilka białych kosmyków do tyłu. Pójdzie za mną ? Czy zostanie ? Prosta odpowiedź. Niby dlaczego miałby za mną iść... W tej samej chwili w holu usłyszał głosy. Niemal natychmiast znieruchomiał starając się wstrzymać oddech i nerwowo patrząc na windę. No zamknij się w końcu i jedź na dół do cholery. Myślał gorączkowo.
-Azusa ! Azusa ! Poczekaj ! Dokąd idziesz ? Azusa ! Jeśli teraz wyjdziesz to z nami koniec ! - Rozpoznał głos blondynki. Tak, ewidentnie to była ona. Dziewczyna jego brata. Chłopak zacisnął dłonie w pięści. Ona mówiła serio ? Serce zaczęło mu szybciej bić. Niby dlaczego miałby iść ? Azusa ! Nie idź, błagam Cię, daj mi spokój... nie niszcz sobie życia. Tsubaki cały czas myślał w ten sposób kurczowo podtrzymując się ściany windy. Dlaczego do cholery musiał rozklejać się akurat teraz ? W tym momencie. I czemu ciągle wierzył, a nawet chciał by jednak jego kochany brunet poszedł za nim ? Niedorzeczne.
-W takim razie Marii to koniec. Nie zamierzam dłużej tolerować twojego głupiego, zazdrosnego zachowania. To mój brat i mam zamiar dowiedzieć się o co chodzi, chodź bym miał z tobą zerwać. Zdecydowanie za długo ciągnęliśmy ten bezuczuciowy związek. - W tej chwili ciężar odpowiedzialności spoczął na barkach chłopaka. Czuł go. Jak cholera. Nie dość, że był winny rozpadu związku ciemnowłosego, to jeszcze liczył na coś więcej... to przecież nie durna manga dla yaoistek ! Co on sobie myślał ? Zacisnął zęby przygryzając idealnie różową wargę. Po chwili kroki i krzyki na korytarzu ucichły. Winda ruszyła. Białowłosy zjechał po ścianie obejmując kolana ramionami. Jak głupi może być jeszcze ? Zaraz po zatrzymaniu się pudełka szybko z niego uciekł czując skutki klaustrofobii którą miał własnie od niemal dwóch lat. Szybko nie zważając na lejący deszcz wybiegł na zewnątrz czując jak by krztusił się powietrzem. Przez dłuższy czas biegł przed siebie. Tak po prostu... bez konkretnego celu. I wtedy gdy już się nieco uspokoił zamknął oczy i skierował swoją głowę ku niebu by otrzeźwić się trochę chłodną wodą. Nie miał już nawet pojęcia jak długo biegał w deszczu i jak bardzo przemókł. Mało go to obchodziło. Widział jedynie już całkowicie ciemne niebo które nadal roniło łzy smutku jak by chciało by chłopak nie był w tym osamotniony. Szybko zaczął iść przed siebie. Wiedział gdzie morze pójść. Jedyne miejsce gdzie morze pomyśleć. Miejsce w którym tylko raz postanowił wyznać bratu swoje uczucia... co za pierwszym razem mu oczywiście się nie udało. Leśna chatka. Opuszczona od dawna. Domek w lesie który postawili trojaczkom rodzice w zamian za idealne wyniki Azusy na egzaminach. Tam zawsze się bawili. Chłopak rozejrzał się po wnętrzu i zabrał się za sprzątnie kurzu... bo co innego mu pozostało ? Chciał widzieć to miejsce w dawnej świetności nie myśląc już o niczym. Nie zbyt długo zajęło mu posprzątanie niestety ciągle o nim myślał. Usiadł na jednym z drewnianych krzeseł wpatrując się w okno.
-Tsubaki. - Usłyszał szept tuż przy swoim uchu i natychmiast się wzdrygnął podskakując z krzesła. Co on tu robił ? Jak to się stało, że nie usłyszał, kiedy podchodził ?
-Azusa ! Spadaj do cholery ! - Krzyknął natychmiast kierując się do wyjścia jednak poczuł na swojej talii żelazny uścisk. Natychmiast zaczął się chaotycznie wyrywać.
-Tsubaki powiedz mi co się z tobą dzieje ?
-Co się ze mną dzieje ?! Ze mną ?! Nie udawaj, że się troszczysz, do cholery ! Nawet nie pisałeś. Teraz Ci się przypomniało, że masz jeszcze brata ?!
-Uspokój się ! Nie mogłem pisać !
-Tak, a to niby dlaczego ?! Ta twoja dziunia Ci nie pozwalała ?! - Warknął szamotając się. Nie chciał go oglądać. Nie teraz. Na twarzy bruneta odmalowało się zaskoczenie. Nagle w szoku ujął twarz białowłosego spoglądając w nią aby się upewnić.
-Byłem w szpitalu. Nie mogłem pisać. Zapadłem w śpiączkę po wypadku. Azusa... nie mów mi, że ty... jesteś... zazdrosny ? - Zapytał niepewnie okularnik trzymając jego twarz w żelaznym uścisku. Nagle wspomniany chłopak przestał. On był po wypadku ? Dlaczego Natsume nic mu nie powiedział ? No czemu ? Otwierał usta i je zamykał jednak po usłyszeniu kolejnych słów niemal zachłysnął się powietrzem. Rumieńce które natychmiastowo wykwitły na jego policzkach mówiły same za siebie.
-Ja też Cię kocham maleńki. Tęskniłem za tobą. - Zaśmiał się uśmiechając pogodnie. Białowłosy zaczął niedowierzająco mrugać.
-Ale wiesz, że ja...
-Kochasz mnie w inny sposób ? Wiem.
-A.al..ale... - Po chwili okularnik wywrócił oczami cmokając delikatnie kącik jego ust.
-Chyba dawałem Ci wystarczające sygnały, nie ? - Zapytał spokojnie czekając na odpowiedź. Czy tak było ? Możliwe, jednak przysłonięty żalem i zdenerwowaniem nie zauważał ich.
-To dlaczego byłeś z Marii ?! No dlaczego ?
-Chciałem byś był zazdrosny... jak widać podziałało....
-Szuja.
-Maluszek.
-Debil.
-Maluszek.
-Kocham Cię...
-Wiesz przecież, że ja Ciebie też.
Subskrybuj:
Posty (Atom)