piątek, 19 grudnia 2014

Hijikata x Okita ~ Wiecznie uciekając.

Od Autorki : Paring dosyć kulawy, chyba tylko raz w życiu czytałam z nimi one shota. Jeśli ktoś nie oglądał anime to szczerze polecam, chociaż główny wątek jest tam hetero ;_; Nad czym szczerze ubolewam, to postacie są bardzo ładne i barwne. Całkiem przyjemnie się ogląda. ( Chyba że ktoś bardzo nienawidzi historii i fantasty XDD ) Wygląda na to że po trochu moja wena wraca... Zawsze chciałam napisać ten paring, ale nie wiedziałam jak to zrobić by było ciekawie. Cóż... mam nadzieję, że jednak mi się udało i coś z tego wyjdzie. Dobra, ale koniec mojego gadania. Do czytania polecam oba opki z tego anime na mojej liście jest to nr. 37 i 38. Boszz... ;_: jak trudno z tą parką znaleźć ładnego arta. Dzisiaj powinnam wstawić coś bożonarodzeniowego, bo w końcu wigilia Klasowa była dla Was, jeszcze uczniowie. XDD w związku z czym postanowiłam coś napisać.
Paring : Hijikata x Okita
Z Anime : Hakuouki Shinsengumi

Zimowy, ranny dzień. Po woli wstające z długiego snu słońce i lekki chłód odczuwalny po wyjściu na zewnątrz. Brunet o intensywnie zielonych oczach swobodnie opierał się o ścianę prostując nogi. Jego kimono było zsunięte z ramion, a twarz uniesiona ku górze. Instynktownie dłoń chłopaka powędrowała do swojego nadwyrężonego gardła. Mimo tego, że z jego ust wydobywała się wraz z oddychaniem tylko ciepła para symbolizująca to jak bardzo na zewnątrz jest lodowato, to on czuł się wręcz przeciwnie. Był rozpalony i bynajmniej nie była to zasługa podniecenia. Jego niemoc po przez chorobę nazywaną gruźlicą była na prawdę denerwująca. Okita wydał z siebie ledwo słyszalne westchnięcie. Jego myśli jak zwykle były pesymistyczne. Od niedawna wiedział, że już niedługo nie będzie mógł trzymać w ręku nawet katany, a co dopiero myśleć o walce u boku shinsengumi. A mimo to nadal nie miał zamiaru wyjawić, że jest chory. Dopóki jego stan nie był taki zły... być morze Okita oszukiwał sam siebie. Szukał pocieszenia, drogi by móc robić to co najbardziej kocha. Dygocząca z nagłego ochłodzenia dłoń chłopaka zacisnęła się na katanie po czym wyjęła ją z pochwy, a sam brunet wstał z miejsca z trudem, w bosych stopach wychodząc na zewnątrz mimo delikatnie padającego z nieba śniegu. Druga dłoń tym razem z towarzyszącą jej lekko skrzywioną miną chłopaka powędrowała do uchwytu miecza przybierając typową bojową pozycję. Chwilę później shinsengumi zaczął wymachiwać bronią jak by walczył z niewidzialnymi przeciwnikami. Z każdą sekundą jego twarz bladła, wyrażała trud jaki wkładał w poprawne utrzymanie miecza, a tak że ramiona zaczęły mu drżeć. Nie mógł się poddać bez osiągnięcia celu, tyle że... nie wiedział co było jego celem. Za wszelką cenę chciał się tego dowiedzieć. Dlatego właśnie był w shinsengumi. Dlatego walczył. Dlatego tak bardzo chciał być pomocny Hijikacie. Przecież przysiągł mu, że nie będzie bezużyteczny prawda ?!! Że będzie go bronił chodź by nie wiem co... a teraz. Mężczyzna zacisnął zęby tamując kolejny napad kaszlu po czym wymierzył po raz wielokrotnie, już nie tak precyzyjne cięcie mieczem w powietrzu. Jeszcze ! Jeszcze ! Jeszcze ! To za mało ! Za słabo !
- Okita !? -Zawołany osobnik w jednej chwili poznał ten głos. Spojrzał natychmiastowo za siebie przepełnionymi różnymi emocjami zielonymi oczami wprost w te obserwujące go w szoku fioletowe, piękne Hijikaty. Jęknął cicho nie mogąc wytrzymać drżenia nóg po czym upadł na śnieg upuszczając dosyć porządną katanę, która z dźwiękiem charakterystycznym dla upadku metalu potoczyła się gdzieś dalej. - Okita ! -Krzyknął zastępca dowódcy shinsengumi zrywając się z miejsca. Brunet chyba po raz pierwszy widział ciemnowłosego bez opanowanego wyrazu na twarzy. Mimo woli z malinowych ust nie wydobył się żaden dźwięk. Gardło za bardzo bolało. Nogi zamarzły. Serce wrzało. Oczy nic nie widziały. Zielonooki poczuł silne dłonie, a po krótkiej chwili już wisiał w powietrzu w ciepłych, dobrze zbudowanych ramionach swojego przyjaciela.
- Idioto... postaw mnie. Nie skończyłem ćwiczyć. -Zdał się na ciche parsknięcie w charakterystycznym dla siebie łobuzerskim tonie usilnie starając się zapomnieć o bolącym gardle. Zauważył jak usta fioletowookiego zaciskają się w wąską kreskę jednak nie odpowiedział dalej usilnie niosąc zielonookiego do budynku. Kiedy tylko położył go w jego ciepłym łóżku, w pokoju Okity, usiadł po turecku tuż przed nim przybierając na twarz ten swój opanowany wyraz. Chłopak obserwował go usilnie co chwila mrugając. Musiał powstrzymać napady krwawego kaszlu przynajmniej do czasu kiedy mężczyzna wyjdzie.
- Mógłbyś wyjaśnić co robiłeś na zewnątrz ? -Zapytał w końcu zimnym głosem długowłosy zamykając swoje idealnie fioletowe oczy i cierpliwie czekał na odpowiedź, która nadeszła dopiero po dosyć długiej chwili.
- Jak widziałeś... ćwiczyłem, zanim mi przerwałeś. -Prychnął cicho Okita z szelmowskim uśmieszkiem kładąc się wygodniej tak aby leżeć po czym chwilowo przymknął oczy ze zmęczenia.
- Boso ? W zimie ? Na śniegu ? Prawie, że rozebrany ? Ledwo stałeś. -Zaczął swój wywód zastępca kapitana. W tej chwili zielonooki nie wytrzymał i zaczął kaszleć krztusząc się własną krwią. Szybko odnalazł swoją chustę wcześniej przeznaczoną do tego typu czynności następnie przykładając do swoich nadwyrężonych ust. Przez chwilę srogi i jednocześnie uważny wzrok śledził jak stopniowo biała chusta zaczyna zmieniać swoją barwę w czerwień. - Od tygodnia niemal nic nie jesz, od dwóch tygodni nie sypiasz, a od miesiąca zachowujesz się podejrzanie. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy ale żebyś ukrywał przed nami wszystkimi gruźlicę... postradałeś rozum ?! Powinieneś się leczyć, a zamiast tego siedzisz sobie spokojnie gotowy w każdej chwili przyjąć rozkaz i walczyć w takim stanie jako shinsengumi ?! Okita ! Wytłumacz mi to. Jak możesz być tak lekkomyślny ? - Długowłosy nagle wstał ze swojego miejsca starając się pohamować złość. Od pierwszej chwili myślał, że chodzi mu o dobro shinsengumi, że martwi się tylko o ich organizację, więc dlaczego wszystko szło nie po jego myśli i zaczął się przejmować brunetem ? Mężczyzna podszedł do wyjścia i odwracając się plecami do chłopaka oparł swoją wolną dłoń na framudze drzwi przez chwilę milcząc. - Wybacz mi Okita. W takim stanie nie mogę pozwolić Ci dalej walczyć. To twój ostatni dzień w siedzibie shinsengumi. Od jutra skieruję Cię na specjalne leczenie. Skoro zamierzałeś umrzeć jako jeden z nas, to nie myśl, że Ci na to pozwolę. Wrócisz tu od razu gdy wyzdrowiejesz. - Zielone oczy wraz z zimnymi słowami swojego przełożonego rozszerzyły się w zaskoczeniu. Że co takiego ? Nie, nie, nie, nie. On nie może tego zrobić ! Myśli chaotycznie wypełniały głowę byłego już shinsengumi. Odłożył chustę w bok po czym opuścił głowę w duł wydając z siebie krótkie, jednak wyraziste zdanie w całkowicie odmiennym do swojego głosu tonem :
- Zrozumiałem, zrobię tak jak karzesz. - Palce długowłosego zacisnęły się przez chwilę na wejściu, po czym tylko po usłyszeniu zdania mężczyzna wyszedł zaciskając mocno oczy pod napływem emocji. ,, Wybacz Okito. Nie mogę pozwolić byś zabił się tylko dla służby. Nie pozwolę Ci na to. " Pomyślał znikając w kolejnym pomieszczeniu.
***
Po pokoju bruneta panował idealny spokój komponujący się do ciemnej nocy która nie wiadomo kiedy nastała. Po chwili ktoś zapalił jedną małą świeczkę w której blasku widać było tylko posturę chłopaka pakującego najważniejsze rzeczy najciszej jak potrafił. Okita nie miał zamiaru czekać do jutra i iść na to leczenie. Skoro nie może walczyć... to nie będzie się też leczył. Będzie działał sam, ale zawsze tajnie chronił tyły Hijikaty.... a przynajmniej tak myślał. Szybko przerzucił sobie pakunek przez ramię cicho odsuwając drzwi by następnie zacząć szybkim krokiem zmierzać ku głównej bramie siedziby.
- Dokąd to ? -Usłyszał stanowczy głos natychmiast się odwracając. Przy ścianie stał beztrosko o nią oparty Hijikata. Oczy miał zamknięte, a wyraz twarzy skrywały włosy. Brunet przełknął ślinę szukając racjonalnego wytłumaczenia, chodź wiedział, że zastępca dowódcy i tak wie co chciał zrobić. W końcu znał go bardziej niż ktokolwiek inny. Po kilku dosyć długich minutach kiedy długowłosy nadal nie otrzymał odpowiedzi ruszył przed siebie robiąc początkowo dwa kroki w kierunku zielonookiego, jednak zaraz potem się zatrzymał.
- Do kuchni. Zgłodniałem. -Odpowiedział w końcu niespokojnie brunet wpatrując się w jego posturę. Mógłby uciec... ale jednak i tak by został złapany. Fioletowooki był od niego o wiele szybszy i zwinniejszy, zwłaszcza teraz kiedy jego organizm przysłaniała choroba.
- W nocy ? -Zadał kolejne pytanie robiąc następne dwa kroki, tak że teraz znajdował się w połowie odległości od Okity. Jego oczy jednak nadal były zamknięte, Chłopak wzruszył ramionami nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- Każdy może zgłodnieć. Nawet w nocy. -Szepnął coraz mniej pewnie. Zielonooki w końcu zdołał zrobić krok w tył, jednak w tej samej chwili oczy długowłosego otworzyły się patrząc na niego paraliżująco.
- Z pakunkiem na plecach ? -Trzecie pytanie, jednak całkowicie utwierdzające o planie ucieczki. O zdradzie. Teraz uciekinier nie wiedział już co odpowiedzieć, ponieważ co kol wiek by nie powiedział nie usprawiedliwił by się. W końcu mężczyzna pokonał całkowicie dzielącą ich odległość by złapać chłopaka za brązowe włosy tak by patrzył mu wprost w zimne oczy. - Kłamca. - Warknął cicho agresywnie przygryzając jego wargę. Objął Okitę w pasie kiedy tylko ten chciał się odsunąć. - Jeszcze raz waż mi się uciec, a ja sam osobiście Cię zabiję. Nawet nie waż się więcej ode mnie uciekać. Nie ważne ile razy Ci pokażę, że chcę abyś był przy mnie, bo tego potrzebuję, ty uciekasz w dal zasłaniając się swoją dumą shinsengumi i kataną. Byłeś zdolny nawet uciec ode mnie teraz ?
- To nie...
- A jak ? Okita, powiedz mi jak to jest, że nie powiedziałeś mi nawet, że masz gruźlicę ? Wiecznie harujesz i o mnie dbasz, ale przestań w końcu. Nie chcę widzieć jak umierasz przeze mnie.
- Nie potrzebuję litości...
- To nie jest litość. Nadal nie zauważyłeś ? -Zielonooki wzdrygnął się patrząc na chłopaka. Swojego niegdyś dowódcę... który teraz się przed nim uniżał w taki sposób...
- Kocham Cię... ? -Niemal że zapytał niedowierzająco. Przez chwilę brunet czekał tylko na uderzenie, na to jak go puści i odejdzie, jednak ten się ku niemu uśmiechnął.
- W końcu to pojąłeś co ? Wiecznie uciekający dupku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz