piątek, 28 listopada 2014

Byakuya x Renji ~ Bez skazy.

Od Autorki : Wybaczcie, że trochę późno. Miałam kilka swoich powodów. xD Po pierwsze ostatnio cały czas tylko czytam twórczość innych i nie mogę się zdecydować co napisać, aby w końcu nie było takie samo jak wszystkie moje poprzednie posty. A drugim powodem była wywiadówka. xD Niestety moja obecność na komputerze za stopnie z matmy poszła drastycznie w dół. xD Gomene. Nie moja wina, że nienawidzę tego przedmiotu. Dobra,ale to tyle ode mnie. Jak widać po raz drugi piszę paring z Bleacha, jednak tym razem ByaRen. Zawsze wolałam Ichigo zamiast Renjego dla Byuakyi,no ale... jakoś tak wyszło. Miłego czytania !
Paring : Byakuya x Renji ( ByaRen )
Z Anime : Bleach

Renji od pewnego czasu przyłapywał się na zbyt dobrym traktowaniu go przez kapitana. Oczywiście Byakuya się nie zmienił. Zawsze był zimny i nieprzenikniony, a mimo to czerwonowłosy od jakiegoś czasu przyłapywał go na tym, że dostaje mniej pracy i nie jest ciągle krytykowany. Poznać to mogła jedynie osoba podobna do niego. Osoba która znała kapitana Kuchiki dłużej niż on. Myślał o tym nawet teraz - kiedy stał przed starszym shinigami i wysłuchiwał osobiście zlecanej przez niego mu misji w Karakurze. Nadal nie wiedział dlaczego to on został wybrany. Przecież było wielu lepszych od niego. Mimo iż nie bardzo chciał przyznawać się sam przed sobą tym faktem, to wiedział, że miał rację. Dlatego tak bardzo go to irytowało. W ciszy w końcu udało mu się przerwać swoje głupie rozmyślania i wysłuchać do końca polecenia. Misja miała polegać jak już wspomniał na jego egzystencji tymczasowo na ziemi co nie zbyt mu się uśmiechało. Nienawidził ograniczenia mocy, a tym bardziej swojego zastępczego ciała które nie dawało mu zbyt dużo możliwości. Ruszył przed siebie podążając w stronę kwatery swojego oddziału chcąc zameldować wszystko kapitanowi. No właśnie. Byakuya znów przysłonił jego trzeźwość umysłu chodząc po nieznośnie po głowie i nie chcąc z niej wyjść raz na zawsze. Dlaczego on to musiał do cholery znosić ? Przecież od zawsze tak było, że go nienawidził i chciał przewyższyć. Co się do cholery niby zmieniło ? Sam nie wiedział. Renji Westchnął męczeńsko pukając do drzwi i po usłyszeniu charakterystycznego, beznamiętnego : Proszę, wszedł do pomieszczenia świdrując je wzrokiem. Nie minęło długo a oczy porucznika spoczęły na ciemnowłosym mężczyźnie który właśnie oderwał się od jakiś papierów na stole. Jak zawsze zapracowany. Przemknęło czerwonowłosemu przez myśl ironicznie. Jak to zawsze jest, że podobno porucznik jest od załatwiania papierów, a mimo to Byakuya zawsze wolał je rozwiązywać sam ? Haha. No tak, tylko w szóstym oddziale było to ustawione w ten sposób. Niestety Renji nie grzeszył inteligencją. Między innymi wskazywała na to sytuacja w której kapitan Kuchiki od dobrych kilku minut wlepiał w niego oczy nie odzywając się nawet jednym słowem. Normalnie oczywiście nigdy by się tak nie zachował.
- Renji... - Odezwał się w końcu zaniecierpliwiony członek rodu Kuchiki.
- Ach, tak... ! Em... o co chodzi Kapitanie Kuchiki ? - Zapytał w końcu z lekkim zdenerwowaniem obserwując ciemne, beznamiętne oczy. Zawsze chciał zobaczyć w nich jakieś emocje. Ale wiedział, że to raczej nie możliwe. W końcu to był kapitan Kuchiki. Znał jego przeszłość i obserwował go na tyle długo aby wiedzieć jakim człowiekiem, a raczej shinigami jest. Taki idealny... nie dorastał mu do pięt, a mimo to dlaczego zawsze dążył by być lepszym ? By móc nazwać się kimś na tym samym poziomie co on ? Miał mętlik w głowie. Od zawsze starał się rozgryźć swój tok myślenia i działania. Teraz w Karakurze przynajmniej będzie miał na to trochę czasu.
- Więc ? O co chodzi ? - Zapytał na spokojnie mężczyzna odgarniając kosmyk ciemnych włosów za ucho i zaczął przyglądać się swoim ponownie swoim papierom.
- Została mi dana misja... chciałem tylko zameldować... że od dnia dzisiejszego... będę stacjonował przez kolejne dwa miesiące w Karakurze. - Powiedział w końcu czerwonowłosy siląc się na spokój jednak nie bardzo mu to wychodziło, bo co chwila przerywał swoją wypowiedź. Ręka która akurat układała kartki w idealny porządek zatrzymała się nagle,a w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza.
- Rozumiem. To wszystko ? - Odpowiedział w końcu Byakuya zamykając chwilowo oczy. Dlaczego tak się zachowywał ? Normalnie odpowiedział by na samym początku. Prawda była jednak taka, że mężczyzna starał się zachować swój normalny głos.
- Tak... więc do zobaczenia Kapitanie. - Mruknął cicho lecz jak zawsze z szacunkiem czerwonowłosy niemal od razu kłaniając się przed dowódcą i ruszył ku wyjściu ujmując klamkę. Poczuł ukłucie kiedy został jak zawsze zimno potraktowany. Czemu ? Przecież to była norma i nigdy nie przywiązywał do tego wagi, więc dlaczego teraz ?
- Zaczekaj Renji. - Zatrzymał go nagle Byakuya. Abarai usłyszał tylko szelest kiedy shinigami wstał ze swojego miejsca. Odwrócił się szybko aby stanąć do niego twarzą po czym zapytał starając się ukryć całą swoją niepewność :
- O co chodzi, kapitanie ? - Burknął niekoniecznie tak jak by chciał przez co mniej więcej wyszło na to, że okazał mniej szacunku niż zwykle. Przygryzł wargę błagając w duchu aby mężczyzna nie zwrócił na to uwagi jednak Kuchiki zdawał się tym nie przejmować. Z każdym krokiem był coraz bliżej. Kiedy nagle stanął przed chłopakiem dalej jak by przyglądał się mu bez mrugnięcia okiem. Nagle zamknął oczy i westchnął cicho co zaskoczyło Renjiego. Co jak co, ale Byakuya Kuchiki bardzo rzadko wydaje z siebie jakie kol wiek odczucia, a tym bardziej oznaki zmęczenia. Kolejnym faktem jaki odnotowały oczy porucznika były blade ręce zaczynające po woli odwijać szal z szyi mężczyzny. Rozszerzył oczy ze zdziwienia. Kapitan właśnie zaczął zdejmować swój jasno miętowy szal. To jeszcze mógł przetrwać. Jednak kiedy poczuł jak miękki materiał zostaje owijany wokół jego szyi niemal że przestał oddychać. Byakuya robił to niemal z zamkniętymi oczami chcąc ukryć kłębiące się w nim odczucia. Renji otworzył usta chcąc coś powiedzieć i ponownie je zamknął kiedy poczuł delikatny pocałunek na swoich wargach. Zamarł.
-K-k-k-kapitanie K-kuchiki-i... o co tu-u ? - Wydukał chcąc ukryć jak najszybciej buraka który wchodził mu na twarz. Natomiast on po raz kolejny wydał z siebie głośne westchnięcie dezaprobaty patrząc w zamyśleniu na swojego porucznika. Po chwili odpowiedział na jego jak że inteligentną wypowiedź całkowicie ignorując jej znaczenie :
- Masz tego pilnować. To jest rozkaz. Noś to i nie zdejmuj dopóki nie wrócisz i mi go nie oddasz. - Warknął cicho jak zwykle starając się udawać opanowanego. Natomiast czerwonowłosy uchwycił delikatnie szal dłonią i wtulił się w niego nieświadomie przymykając oczy. Ten zapach zawrócił mu tak w głowie, że nie był nawet w stanie pohamować się ze swoimi gestami. Przymknął lubieżnie oczy i zaczął zachłanniej pochłaniać zapach szalika. Bosze... ale on bosko pachniał. Kiedy w końcu udało mu się zreflektować niemal że chciał zapaść się pod ziemię i wtedy... zobaczył uśmiech. Tak przelotny i tak piękny. Który po chwili zniknął. Więc nadal stał z rozszerzonymi oczami. Co to było ? Przewidziało mu się ? Na pewno nie. Kolejnym co odnotowały jego zmysły to ciche parsknięcie jego kapitana który uniósł podbródek chłopaka ku górze : - Kiedy wrócisz może dostaniesz coś jeszcze. - Oznajmił nagle i odwrócił się na pięcie zapewne chcąc dalej jednak pozostać tym dumnym kapitanem. Tym który ma wszystko pod kontrolą. Mimowolnie Abarai uśmiechnął się szeroko patrząc na jego plecy po czym nie zważając na to, że Byakuya stoi do niego tyłem, skłonił się delikatnie.
- Tak jest. - Odpowiedział krótko po czym szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. Kiedy tylko znalazł się po za pomieszczeniem ruszył przed siebie nadal szczerząc się jak głupi do sera. Dlaczego był taki radosny ? Nieświadomie jego ręce ponownie powędrowały do miętowego szalika - jego nowego skarbu. Zaśmiał się cicho pod nosem wiedząc, że na pewno dotrzyma obietnicy. Zastanawiał się jedynie nad tym ,, coś jeszcze " co ma otrzymać po powrocie. Abarai nie spodziewał się, że ktoś jeszcze właśnie w tej chwili uzupełniając zbędne papiery uśmiecha się szeroko jak jeszcze nigdy.


( Dop. Autorki : Awww.... wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać.... xD Czyż Byakuya nie jest wspaniały ? *w* Kocham kolesia ).

środa, 26 listopada 2014

ItaxSasu ~ Jedna Krew.

Od Autorki : Witam Was serdecznie ! Po raz kolejny na tym blogu wracam do Was z jednym z moich pierwszych i najulubieńszych paringów, którym jest oczywiście ItaxSasu ! Od kilku dni nic nie dodawałam, bo szczerze cały czas czytałam już niegdyś przeczytane blogi z tymi paringami chcąc wymyślić swój własny, niepowtarzalny. Kiedy piszę ItaxSasu normalnie mocno mi serducho bije, więc Wasze opinie w komentarzach będą jak najbardziej na miejscu. Od razu uprzedzam również... W tym opowiadaniu występują sceny brutalne, podchodzące pod gwałt, erotyczne i oczywiście homoseksualizm i kazirodztwo.  Wiecie... xD Jeszcze ani razu nie napisałam tutaj brutala... jefjsefb co ja gadam ! Jeszcze ani razu nie pisałam brutala, tylko same lowciaski i kocham Cię i uściski ;_; pora w końcu spróbować napisać coś innego.
Paring : ItaxSasu ( Itachi x Sasuke )
Z Anime : Naruto

Itachi mnie unika. Itachi mnie nie kocha. Itachi  mnie nie chce. Takie i podobne myśli błądziły po głowie małego chłopaka który właśnie omal nie wylewał łez siedząc na małym pomoście prowadzącym praktycznie nigdzie. Machał małymi nogami i rzucał kamienie na wodę małego strumyka wkładając w to całą swoją siłę. Był zły i jednocześnie zrozpaczony. Osoba na której opierała się cała jego psychika, serce i praktycznie życie które bez jego starszego braciszka już nie istniało. Sasuke po chwili usłyszał wołanie matki na obiad. Nie chciał iść. Bo i po co ? Itachiego i tak nie było w domu. Znów gdzieś wyszedł. A nawet jeśli by był... to przecież i tak nawet by znów na niego nie spojrzał. Uchiha szybko przetarł łzy w oczach i z dziwnym wyrazem podciągnął się szybko i zaczął biec przed siebie. Z dala od domu. Z dala od tego miejsca które tak bardzo nadwyrężało jego małe serce. Jak każde dziecko postępował instynktownie walcząc między rozsądkiem, a sercem. Oczywiście te walkę wygrało jego zranione serduszko. Chłopak nie wiedział ile czasu już tak biegł. Z każdą minutą jego ciało coraz bardziej bolało i buntowało się przeciw dalszemu biegowi. Słońce po woli zachodziło za horyzontem. Nagle mały krzyknął i z zadziwiającą szybkością potknął się po czym już tylko potoczył w dół po stromym urwisku nie zdając sobie sprawy, że właśnie w tej chwili jego rodzice stawiają cały klan na nogi by znaleźć swojego zaginionego syna.
***
Poczuł jak coś go smyra po twarzy. Jęknął żałośnie czując piekący ból w dosłownie każdej części jego drobnego ciała. Po woli otworzył oczy chcąc ujrzeć to co raczyło go obudzić i wyrwać ze stanu niewiedzy. I wtedy chłopak zamarł. Przed nim klęczał wściekły Itachi. Jego twarz wyrażała jedynie czysta wściekłość. Sasuke nie mógł nic powiedzieć. Nic zrobić. Bał się wykonać chodź by najmniejszy ruch. Po raz pierwszy widział go w takim stanie. Wiecznie opanowany, idealny Uchiha. Chluba rodziny. Stał przed nim teraz. Młodszego na prawdę ogarnął strach. Czy te oczy zawsze takie były ? Zadrżał i znieruchomiał czując jak ten bierze go na swoje ręce. Reszta drogi do domu minęła w całkowitej ciszy i rozmyślaniu Sasuke. Nie można było powiedzieć inaczej... cierpiał. Dlaczego Itachi nic nie mówił ? Czemu nie dał mu kazania ? Jak zawsze. Kiedy go zobaczył po za strachem czuł nadzieję. Nadzieję którą ostatecznie stracił kiedy brat zaniósł go do jego pokoju położył na łóżku i... najnormalniej wyszedł. Ciemnowłosy przekręcił się brzuchem na poduszkę i zaczął w nią łkać. W końcu nie wytrzymał. Po dosyć długim czasie wyszedł z pokoju w poszukiwaniu brata. Stłuczona noga bolała go niemiłosiernie, ale nie mógł się poddać. Mimo iż z każdym krokiem było coraz gorzej wszedł do jego pokoju uprzednio pukając. Oczywiście nie otrzymał odpowiedzi. Itachi siedział przy biurku. Rzucił tylko przelotne spojrzenie na brata po czym wrócił do swoich zajęć. Młodszy Uchiha wziął głęboki wdech i z pewną miną krzywiąc się pod wpływem bólu nogi podszedł do brata i objął go od tyłu. Starszy drgnął. Chłopak wtulił twarz w jego plecy przełykając ślinę, aby wydobyć z siebie jakiś głos.
- Itachi... - Szepnął z czułością jego imię. Chłopak poczuł jak jego braciszek napina mięśnie. Nie mógł znieść jego czułego głosu... więc czekał. Czekał na rozwój wydarzeń wiedząc, że już dawno powinien skończyć jego nadzieje i wywalić go z tond. Dla jego własnego dobra. Itachi wiedział, a jednak coraz bardziej odczuwał obecność tak czułego brata... na całym swoim ciele. Podniecenie obejmowało całe jego ciało zaraz po tym jak go dotknął. - Itachi, dlaczego mnie już nie kochasz ? - Zapytał braciszek łzawiąc cicho w koszulkę brata. Uchiha zazgrzytał zębami. Jak on mógł pomyśleć, że ten go nie kocha... ale przecież nie przyzna mu się do tego, że unikał go dla jego dobra. Z czasem widział jak jego miłość się zmienia. W brutalne uczucie przewyższające miłość braterską. Dzielili jedną krew. Nie mógł dopuścić do tego co miało się zaraz wydarzyć, jeśli go nie odepchnie. Chora zazdrość była cała w Itachim. Wrzała. Chciała się ujawnić w postaci naznaczeniu swojego braciszka... na miliony sposobów. Sasuke był tylko i tylko jego. Sprawa pogorszyła się kiedy brat w nagłym przypływie odwagi wszedł chłopakowi na kolana oplatając go nóżkami w pasie aby ten mu nie uciekł. Itachi nie powstrzymał się patrząc w te piękne oczy. Jęknął i natychmiastowo wpił się w wargi brata w pierwszym nie braterskim pocałunku. Młodszy o dziwo... nie protestował. Kiedy długowłosy skończył pieszczotę spojrzał na brata w zaskoczeniu. Ten tylko się uśmiechnął i szybko wplątał palce we włosy Uchihy powodując tym samym drżenie na jego ciele.
- Kocham Cię braciszku. Ja wiem, że coś było nie tak. I wiem, że tak nie wolno. Ale kocham Cię... bardzo, bardzo. Bardziej niż kiedyś. - Szepnął chłopak spuszczając głowę z zażenowania. Co to miało być ? Itachi zaraz po zrozumieniu tych słów otworzył szerzej oczy. To było dla niego za wiele. Poczuł jak by jego podniecenie było chorobą. Dzielili jedną krew. Nie mógł mu tego zrobić, a jednocześnie chciał. Tak bardzo chciał. Tak bardzo, że podświadomie wcześniej zaczął go unikać. I właśnie teraz się to wszystko objawiło. Długi czas bez chodź małego braterskiego dotyku teraz tylko pogorszył sytuację. Uchiha wiedział, że tego nie powstrzyma. Zwierzęcia będącego w nim. Skrzywdzi go. Swojego małego braciszka, który prawdopodobnie po tym wszystkim go znienawidzi... ale nie mógł tego zatrzymać. Nie ważne jak bardzo by chciał. W jednej chwili wziął go na ręce rzucając w miarę ostrożnie na łóżko. W końcu był jego. Tylko jego.
- Też Cię kocham braciszku. - Szepnął z miłością jak by tymi słowami chciał usprawiedliwić głupotę którą zaraz zrobi. Nieodwracalną głupotę po której prawdopodobnie nigdy już nie będzie mu dane trzymać go w ramionach. Jego wzrok był zbyt ufny. Zbyt mocno mu ufał. Bo wiedział już, że brat go kocha i nie zrobi mu nic złego. Itachi czuł się winny. Od razu zaczął zciągać z niego ubrania bez opamiętania przygryzając jego skórę. Teraz już nie patrzył na to co czuje Sasuke. Był zwierzęciem, spragnionym oznaczenia tego co należało tylko i wyłącznie do niego. A młodszy jęczał cicho już od samego początku. Itachi był brutalny,ale przynajmniej go kochał. Tylko to się liczyło. Nie minęło dużo czasu, a chłopak był cały w malinkach. Długowłosy z zadowoleniem odsunął się na krótką sekundę aby podziwiać swoje dzieło i niemal że bez opamiętania, zatracony we własnym świecie zaczął szybko zdejmować pozostałe części garderoby chłopaka. - Tylko mój. - Wyszeptał mu do ucha jak by chciał to podkreślić. Łączyła ich jedna krew. Byli jednością. Na zawsze. Oboje to rozumieli i bez żadnych słów. Sasuke zaczął jęczeć głośno czując mokry język swojego brata na podniecającym się przyrodzeniu. Chłopak zawsze zachowywał się jak dziecko, ale był już na tyle dojrzały by móc się podniecać. A szczególnie tym co teraz miał przed sobą. Itachi. Jego kochany Itachi bez opamiętania poruszał w ustach członkiem brata ugniatając jego jądra i bawiąc się nimi dosłownie czekając na gesty, ruchy, jęki swojego ototou. Ten wiedział to i bez patrzenia. Wił się i jęczał głośno. Był tylko jego. Należał do Itachiego i czuł to całym sobą. Tak bardzo go kochał. Znów i znów czuł jego pieszczoty, tam w dole. Nie mógł powstrzymywać rozkoszy która owładnęła jego ciałem. Pierwszy raz przeżywał coś takiego. Jednak nie wstydził się. Już nie. Teraz, kiedy przekroczyli granicę jednej krwi, braterstwa, starej dziecinnej miłości nie potrafił się zatrzymać. Krzyknął kiedy Itachi nagle w niego wszedł. Po policzku zaczęły lecieć łzy, a mimo to chłopak nadal starał się to przetrzymać mocno zaciskając palce na skórze pleców brata. Niestety nie dostał chwili wytchnienia. Starszy Uchiha zaczął się w nim brutalnie poruszać mocno obejmując go w pasie aby dotrzeć jeszcze dalej i wydając z siebie ciche jęki zachwytu zamykał oczy. Młodszy chłopak krzyczał i mocno zaciskał zęby. Bolało. Tak bardzo bolało. Jak by go rozrywało od środka. Czuł gorącą ciecz spływającą mu po udach. Krew. Czerwony płyn brudził jasną pościel brata i ułatwiał mu jeszcze szybsze poruszanie się w swoim małym. - Itachi... - Jęknął chłopak prosząco. Ale Itachi nie słuchał. Chciał słyszeć jedynie jego krzyki. Wymawianie jego imienia w tych pięknych ustach. - Itachi, to boli... - Krzyknął po raz kolejny chcąc by jak najszybciej to się skończyło. Cicho płakał do jego szyi. Nie trwało to długo kiedy jego brat doszedł, jednak ani myślał opuścić ciało brata. Sapał cicho i patrzył na niego przepraszającym wzrokiem. Po chwili uspokajając się zaczął zlizywać jego łzy z delikatnością która wróciła tak nagle. - Sasu... ja przepraszam. - Szepnął po czym delikatnie opuścił jego ciało. Dopiero teraz zobaczył co takiego narobił. Przygryzł wargę i delikatnie ścisnął jego dłoń przykrywając go kołdrą. Po chwili ruszył aby wyjść z pokoju, nie mógł patrzeć na cierpienie jakie mu zadał, ale poczuł uścisk małych dłoni na jego własnej. Przeniósł znów zbolały wzrok na swoją ukochaną małą kruszynkę.
- Nie odchodź. Kocham Cię. Itachi, nie zostawiaj mnie znowu samego. - Jęknął żałośnie. Uchiha widział jak z jego oczu płyną łzy. Zadrżał. Nie, nie mógł pozwolić by znów płakał. Szybko wsunął się obok niego pod kołdrę tuląc go delikatnie do siebie i sam zaczął cicho szlochać.
- Nie zostawię Cię. Ale nie chcę znów Ci zrobić tego co przed chwilą... ototou. Widziałeś. Jestem zwierzęciem. Nie zasługuję na Ciebie.
- Ale ja chcę byś był przy mnie. Nie jesteś zwierzęciem. Jesteś moim ukochanym aniki, jesteś kimś kogo kocham i nie chcę byś odchodził. To by mi sprawiło jeszcze więcej bólu niż to co przed chwilą robiliśmy.
- Ale ototou...
- Proszę, Ita nie zostawiaj mnie.
- Dobrze... - Szepnął cicho długowłosy. I tak zrobiłby dla niego wszystko.

Jedna krew.
Tak bardzo różni.
Tak bardzo łączy.
Tak bardzo przybliża do siebie.
Zakazane jest uczucie.
A mimo to,
i tak nie pozwolę by był przy kimś innym niż przy mnie.
Jestem zwierzęciem,
i chcę go samolubnie czy nie, tylko dla siebie.


sobota, 22 listopada 2014

Gaara x Naruto - Zwątpienie. ~

Od Autorki : Dwa rozdziały na blogu o Kurosie napisane więc trzeba również wziąć się za posty tutaj. ^^ Mam nadzieję, że ktoś czyta również : Krwawnik, bo coś komentarzy nie widać :C. Dobra, mimo wszystko i tak znów piszę Naruto. Matqqo, niedługo normalnie zapisze całą stronkę Naruciakiem. xD Miłego czytania moi drodzy. Dzięki za to, że jesteście ze mną. A post napisany przy tej nutce : https://www.youtube.com/watch?v=4ObIBSOWfhU#t=17 . Polecam przy czytaniu <3 Może nawet dzisiejszego dnia pojawi się tutaj kolejny post lub na innych blogach. Jeszcze nie wiem. Jeśli tutaj to będzie to prawdopodobnie : Levi x Eren - SnK, coś z Naruto lub Free.
Paring : Gaara x Naruto
Z Anime : Naruto.

Gaara został Kazekage piasku. Naruto dowiedział się o tym fakcie dopiero dzisiaj. Idąc jak zawsze przez uliczki Konohy usłyszał rozmowy. Wszyscy w wiosce o tym mówili. Jednak myślał wtedy, że to tylko jakaś głupia plotka. A raczej chciał tak myśleć. Jednak kiedy chciał zapytać się kogoś czy to prawda jak zawsze został obdarzony nienawistnym spojrzeniem mieszkańców. Jedynie z wielkim trudem udało mu się wyciągnąć tą informację od znajomych z Akademii. Do tego dochodziła informacja, że dzisiejszego wieczoru Kazekage ma pojawić się w Konoha aby uzgodnić kilka sprawunków w babcią Tsunade. Niebieskooki westchnął cicho patrząc z góry na zachód słońca. Chłopak siedział na głowie czwartego Hokage i wspominał. Egzaminy, gdy Gaara był jeszcze kimś kim teraz był Sasuke. Nie mógł uwierzyć, że to Gaara został Kazekage. Mimo iż od samego początku był zły, a dopiero po wszystkim Naruto przemówił mu do rozsądku. Jednak nie to bolało go najbardziej. Nigdy nie chciał być chodź by trochę zazdrosny o swojego przyjaciela jakim był ninja piasku. Wręcz przeciwnie. Zawsze chciał go wspierać w tym zamiarze. Jego serce najbardziej bolało gdy myślał o tym jak on wiele poświęcił by zostać Hokage. Bezustanne treningi, bohaterskie czyny, mężne słowa i znoszenie tych spojrzeń mieszkańców wioski. Ile on, a ile Gaara poświęcili dla zostania przywódcami wioski ? Licząc jego trud, był nieporównywalnie większy. I zawsze mu się to nie udało. Chłopak szczerze zaczynał myśleć, że Sasuke miał rację. Świat jest kłamliwy i trudny. Z takimi myślami blondyn przymknął oczy patrząc na zachodzące słońce wieczora. Miał dość. Nie chciało mu się dalej trudzić. Ostatecznie dzisiaj miał porzucić marzenie zostania Hokage. Porzucić swoją największą nadzieję i motywację do życia. Tylko co w takim razie będzie teraz robił ? Stanie się po prostu jednym z pionków wioski ? Taka była prawda. Bolesna, ale jednak prawda.
- Nawet waż mi się poddawać. - Usłyszał za sobą głos i niemal że podskoczył tak, że spadłby z kamiennej głowy ojca gdyby nie mocna dłoń zaciskająca się na jego ramieniu. Widział przed sobą nikogo innego jak Gaarę. W stroju Kazekage z delikatnym uśmiechem na twarzy patrzył na chłopaka przyjaźnie. Naruto aż rozdziawił usta z zaskoczenia. To trwało jakąś chwilę, kiedy nagle został przyciągnięty przez silne ramiona chłopaka do siebie tak że jego twarz znajdowała się wtulona w torsie czerwonowłosego.
- Gaara... - Szepnął cicho przymykając oczy. Czyżby wiedział o czym myślał ? A nawet jeśli... to skąd ? To było niemal że niemożliwe, chyba że...
- Rozumiem twoją duszę. - Usłyszał blondyn i niemal że się wzdrygnął. Przez dłuższy czas panowała cisza podczas której Naruto zdążył zacisnąć dłonie na szacie chłopaka i wtulić się w niego niepewnie. Jednak nie odważył się spojrzeć w jego oczy pośrednie między szarością, a niebieskością. Zbyt bardzo się bał. Jak tchórz. Bał się jego reakcji.
- Co ty tu robisz Gaara ? Nie powinieneś być u babci ? - Zapytał w końcu. Nawet nie zauważył jak czerwonowłosy się zbliżał. Zresztą jak zawsze kiedy popadał w zamyślenie. Mógłby zobaczyć przed sobą żywego trupa, a przez zamyślenie nawet by nie drgnął. Nagle otworzył szerzej oczy czując jak silne ramiona Kazekage oplatają go w pasie przyciągając do siebie, a podbródek zostaje uniesiony nieznacznie ku górze.
- Naruto przysięgnij, że nie zwątpisz w siebie. - Odpowiedział całkowicie ignorując jego pytanie. Taak... to na pewno był Gaara. Tylko on potrafił zrobić coś takiego. Natomiast blondyn przygryzł wargę. Jak to jest że to on zawsze przychodził ratować jego psychikę ? Nie wiedział co mu odpowiedzieć. Wyznać żałosną prawdę, czy też wyżalić się. Na szczęście po dłuższym namyśle wybrał drugą z opcji.
- Gaara, ja... nie dam już rady. Nie cierpię tego, że mimo czasu i tak wszyscy mnie nienawidzą. Lepiej by było jak bym wykitował albo uciekł, byle by nie musieli mnie znosić. Takie mam wrażenie. I co mi po tym... nawet nie mam po co tego robić. - Szepnął cicho niebieskooki mocniej zaciskając palce na skraju jego szaty. Poczuł lekki powiew wiatru kiedy został przyciągnięty na kolana chłopaka i wygodnie na nich posadzony. Chwilę potem coś miękkiego naparło na jego usta odcinając im dopływ tlenu. Uzumaki nie wiedział nawet co przed chwilą się stało. Teraz jednak widział przymknięte oczy Gaary tuż przed sobą i słodki smak jego ust. Zamarł w zaskoczeniu kiedy do tego początkowo muśnięcia, dołączył język chłopaka. Niepewnie zaczął odwzajemniać pocałunek z kłębiącymi się w głowie myślami. Zaraz jednak nie zbyt świadomie począł odwzajemniać pieszczotę z zadowolenia przymykając oczy. Westchnął mu prosto w usta dając ponieść się przyjemności która została niechętnie przerwana dopiero wtedy kiedy obu zabrakło powietrza. Natychmiast na ustach ninji piasku wykwitł łobuzerski uśmieszek który nie mniej zaskoczył Uzumakiego.
- Teraz już masz po co. - Oświadczył radośnie wplątując palce w jego włosy. Gaara go rozumiał. Jak nikt inny. Też taki był. Kiedyś. Ale Naruto go uratował. Teraz nastała jego kolej by uratować Naruto. Od tamtego czasu szczerze go podziwiał. - Wierzę w Ciebie Naruto. Od zawsze i na zawsze będę do twojej stronie.



czwartek, 20 listopada 2014

Nezumi x Shion ~ Oczekiwanie

Od Autorki : Nic kreatywnego czy nieprzewidywalnego, ale mam nadzieję, że się spodoba. xD Ostatnio dodawałam wolno posty ponieważ iż szkoła się kłania. Na przerwach nawet nie miałam czasu by napisać cokolwiek. Od razu mówię, że być może dzisiaj napiszę kolejny rozdział Kurosza, mam nadzieję, że się z tym wyrobię. xD Jeśli już będzie to ok godz. 21 - 22. xD Liczę, że ktoś pozostawi komentarzz ; ** Miałam dużo czasu by pomyśleć nad ciągiem dalszym.
Paring : Nezumi x Shion
Z Anime : No.6

Shion pamiętał kiedy ostatni raz go widział. Pamiętał jego oczy. Ich piękny błękit rannego nieba budzącego się z długiego snu. Białowłosy westchnął ciężko po czym prychnął sam do siebie i zaczął iść przed siebie w stronę lokum Psiary. Od kiedy Nezumi odszedł często tam przesiadywał i zawsze przynosił jedzenie z piekarenki matki dla uboższych osób potrzebujących jego bezinteresownej pomocy. Teraz zachodni blok nie wyglądał już jak dawniej. Nie tak jak go zapamiętał. Po zburzeniu murów jego sytuacja bardzo się zmieniła. Na lepsze. Budynki odnowiono, wyremontowano lub zastąpiono nowymi, pozakładano nowe szkoły i pozwolono uczyć się wszystkim na równi. Bez żadnych idiotycznych rzeczy jak kursy specjalne. Za wszystko odpowiadał Shion. Obecnie był w prawie urzędnikiem odpowiadającym za prawidłowe funkcjonowanie tego miejsca. To była wielka zmiana. Widoczna. No.6 zaczęło w końcu grać uczciwymi kartami. Stara władza została obalona po masakrze z pszczołami przez żądnych prawdy obywateli. Obecnie panowała demokracja. Już nikt nie musiał składać głupich przysiąg i wierzyć bezpodstawnie w wielkość monarchii miasta. Mieszkańcy w końcu sami mogli decydować o tym co będzie dalej. Dlatego wszystko zaczęło posuwać się na przód. Jedynie jeden białowłosy chłopak stał w miejscu. Ze sobą. Ze swoimi uczuciami. Nezumi... czy tego chciałeś ? Nie zorientował się nawet kiedy doszedł szukając wzorkiem dziewczyny. Jak zawsze przebywając tu zbyt dużo o nim myślał. A tak usilnie starał się zapomnieć. Minęły cztery lata. Cztery długie lata. Nawet nie wiedział czy żyje. Nie było czasu by o nim nie myślał.Chodźmy by w zupełności wystarczyła mu krótka informacja, że jest cały i zdrów.Pamiętał to. Pamiętał ich pożegnanie. Czas kiedy Nezumi nagle złączył ich usta w pierwszym, świadomym uczucia pocałunku. Od tego czasu nie mógł zapomnieć. Nie ! Nie mógł zapomnieć jeszcze wcześniej ! Tego błękitu oczu, słodkich ust i pięknych, długich włosów na które mógłby patrzeć godzinami. Znów się zamyślił. Rozmarzył. Wspominał. Chodź nie powinien. Gadanie Psiary w tej chwili do niego nie docierało. A oczy zaczęły niemiłosiernie piec. Przetarł je szybko chcąc nie okazać tego jak bardzo słaby jest w tej chwili i jak w wielkiej rozsypce żył przez te długie cztery lata. Nie zdążył mu nawet powiedzieć, że go kocha, a teraz cierpi nie mogąc zapomnieć. Westchnął ciężko kiedy jak to się spodziewał dziewczyna zaczęła się z niego nabijać. Tylko ona zawsze wiedziała co trapi Shiona.
- Głupku, nie łam się. - Zaczęła z rozbawieniem czochrać białe włosy chłopaka wprawiając go w jedynie jeszcze gorszy nastrój. - On wrócił. - Szepnęła mu cicho do ucha wyczekując na reakcję chłopaka który niemal w jednym momencie wpadł w wielki szok. Natychmiast poderwał się z miejsca i wstał wybiegając z odnowionego hotelu. Rozglądał się wszędzie. Zaczął szukać. Ale go nie znalazł. Nigdzie go nie było. W końcu zrezygnowany stwierdził że Psiara z niego zażartowała. Zamknął oczy chcąc nie dopuścić do siebie zdradzieckich łez. Nie mógł się tego spodziewać. Naciskać na życie chłopaka. Był do kitu i jedynie nie chciał przejść na przód i zapomnieć. Bo on na pewno zapomniał.
- Shion ? - Usłyszał za sobą głos. Niemal od razu się wzdrygnął poznając do kogo należy... jednak jego oczy nadal były zamknięte. Nawet się nie poruszył. - Shion ? - Usłyszał ponownie i wtedy nie wytrzymał. Odwrócił się szybko ze łzami w oczach chcąc wierzyć, że to nie halucynacje. Pokręcił głową i widząc uśmiech na jego twarzy niemal od razu się na niego rzucił łapiąc w pasie. Ten zaskoczony nie utrzymał równowagi i obaj potoczyli się w dół urwiska co mocno do siebie przylegając. Oczywiście skończyło się tym, że Nezumi wylądował na górze z wrednym uśmiechem obserwując chłopaka. - Tak się wita swojego ukochanego ? - Zapytał przekręcając głowę. Dobrze wiedział co mówi. Chciał zobaczyć reakcję Shiona. Potwierdzić czy czuje to samo, a jednocześnie się przy tym nie wygłupić. Niegdyś brunet zarumienił się sowicie i zacisnął palce na jego koszulce po czym z jego oczu popłynęły słone łzy. Zaczął szlochać przygryzając mocno wargę aby tego nie robić.
- Ja... tęskniłem... kretynie... Nie wiedziałem nawet czy żyjesz !
- Ale jestem tutaj. - Odszepnął siadając na jego biodrach i ujął jego twarz delikatnie w swoje dłonie. - Jestem tutaj dla Ciebie. Załatwiłem stare porachunki. Teraz wiem, że nigdy już nikt nie przeszkodzi mi być przy tobie. - Szepnął cicho utwierdzając Shiona w przekonaniu, że chłopak mówił poważnie. Na prawdę go kochał ? Zaczął przygryzać wargę jeszcze mocniej i pewnie by robił to dalej gdyby nie rozbawiony głos Nezumiego :
- Płacz. Powiedziałem Ci to już kiedyś. Płacz. Daj temu upust i nie wzbraniaj się. To wszystko oznacza, że nadal żyjesz. - Powiedział przymykając oczy i przyglądając się jego twarzy ze smutnym uśmiechem. Nigdy nie chciał by przez niego płakał. Natomiast chłopak chętnie skorzystał z jego oferty i zaczął głośno i nie kontrolowanie płakać. Kiedy tylko w miarę się uspokoił długowłosy przystąpił do swojego szatańskiego planu, a mianowicie wpił mu się w usta o wiele brutalniej niż ostatnio. Ten pocałunek miał zbyt wiele tęsknoty.
- Zostaw mnie jeszcze raz na tak długo, a nogi Ci z dupy powyrywam... - Burknął pociągając nosem białowłosy ocieplony pocałunkiem. Teraz mógł ruszyć do przodu. Tymi słowami wywołał śmiech na w ustach ukochanego.
- Zmieniłeś się. Jesteś bardziej zabawy i agresywny. Ale za to Cię kocham.
- Uczyłem się od mistrza. - Prychnął i dodał kąśliwie. - A gdy go nie było doskonaliłem się i doroślałem.
- Zauważyłem. Teraz mogę już chyba bez wyrzutów sumienia powiedzieć, że nie mam zamiaru opuszczać Cię do cholernej śmierci. Czuję się jak w dobrym romansie.

czwartek, 13 listopada 2014

SasoDei ~. Zakazany Owoc.

Od Autorki : Uwaga ! Od razu uprzedzam, że są seksy i głównie się na tym skupiłam ! xD Znowu SasoDei, ale szczerze jakoś mnie ostatnio na nich wzięło. A wyświetleń coraz więcej ! Dzięki ! ; ** I zapraszam do czytania. ( Akcja dzieje się w świecie rzeczywistym ). Tak wiem trochę to przesłodzone,ale na potrzeby tytułu ! xD
Paring : Sasori x Deidara
Z Anime : Naruto


Zakazany owoc. To sztuka najwyższej półki która początkowo może być czymś denerwującym, innym, a jednak nie wiadomo dlaczego przyciąga. Taką sztukę trzeba odkryć i uzależnić od siebie. Tylko wtedy odczuwamy prawdziwe poczucie piękna któremu towarzyszy euforia z....
Pieprzony Akasuna. Pieprzone zajęcia i jego pieprzone poczucie piękna. Bardzo przystojny profesor o charakterze jebanego sadysty. Marnuje swoją urodę i tyle mam w jego sprawie do powiedzenia. A myśli o nim tak oczywiście nie kto inny jak ja - Deidara. Nienawidzę tego gnoja. Na każdym kroku starał się mnie udupić na kolejny rok. Tylko szuka i węszy jak pies byleby mnie z tond wywalić. Dlaczego tylko ja mam tak przesrane ? Całe życie jest tak samo.
- Panie Deidara !! - Skrzywiłem się i z cała moją niechęcią wymalowaną na twarzy odwróciłem się ku profesorowi oczywiście pochylającemu się nade mną.
- Tak Panie Profesorze ? - Zapytałem przymykając oczy. Ile skupienia potrzeba było aby mój głos brzmiał na w miarę miły ? Rozejrzałem się po klasie by z kwaśną miną stwierdzić, że większość osób patrzy na mnie z przerażeniem inni z satysfakcją, a jeszcze inni którymi okazały się być głównie kobiety z mściwą zazdrością. Natomiast na mojej twarzy malowało się jedynie zdezorientowanie. Czy tylko ja nie wiedziałem o co chodziło ? Przeniosłem wzrok na osobę od której miałem się tego zapewne niedługo dowiedzieć. Na twarzy Sasoriego Akasuny malował się błogi spokój co zaniepokoiło mnie nawet jeszcze bardziej niż gdybym zobaczył dzikiego byka gotowego w każdej chwili mnie zniszczyć. Oczekując na najgorsze ujrzałem jak czerwonowłosy dupek w jednej chwili się prostuje, a na jego twarz wpłynął delikatny uśmiech. Aż mi ciarki po plecach przeszły.
- Bardzo dobrze Panie Deidara. Za jak że wielką uwagę poświęconą na moich lekcjach otrzyma pan w nagrodę SZLABAN. - Oznajmił dobitnie nadwyrężając ostatnie słowo. Przełknąłem ślinę. Najgorsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić z najgorszą osobą na świecie. Za co mnie los tak pokarał ? Jedyne co mam sobie do zarzucenia to zabawa wybuchową gliną, ale przecież skończyłem z tym...
- Chcę pana widzieć dnia jutrzejszego o godzinie 18 w mojej prywatnej Sali Plastycznej.
Moje jak że mądre rozmyślania przerwały jego słowa. Pieprzony Akasuna.
***
Deidara. Licealista ostatniego roku prywatnej szkoły z internatem. Westchnąłem cicho. I po co mi to było ? Zamknąłem oczy próbując nie skupiać całej uwagi na chapiącym Tobim który przyprawiał mnie w tej chwili o białą gorączkę. Do tego dochodził jeszcze ten cholerny szlaban. Nawet nie wiedziałem czego się spodziewać. Westchnąłem cicho z bezsilności i spojrzałem na zegarek który dobitnie informował moją głowę, że mam piętnaście minut by wstać, ruszyć dupę i znaleźć się w tej przeklętej sali. Zirytowany do kwadratu wstałem z mojego cholernie wygodnego łóżka by zaraz po nałożeniu na siebie bezpiecznej bluzy i zabraniu telefonu z szafki nocnej wyjść z pokoju. Przezorny zawsze ubezpieczony ! Czy jakoś tak...a nigdy nie wiadomo co wyniknie ze szlabanu z nikim innym jak Akasuną. Sam na sam... w jego PRYWATNEJ sali... cholera. Deidara nie pogarszaj swojej i tak już żałosnej sytuacji. W najlepszym wypadku mnie zabije. W najgorszym mnie wywalą. Hahaha. Mam pojebany tok myślenia, nieprawdaż ? Z walącym sercem otworzyłem drzwi klasy. Od razu mój wzrok padł na jedyną, obecną w klasie osobę do czasu mojego wejścia odwróconą tyłem.
- Profesorze ? - Zapytałem próbując ukryć te cholerną niepewność. Pff... nie będzie miał tej satysfakcji.
- Jesteś pięć minut przed czasem. Wygląda na to, że nie mogłeś się już doczekać. - Tak i co jeszcze ?
- Aż tak szybko nie śpieszno mi do śmierci... - Wymruczałem gniewnie pod nosem. Za wcześnie - źle. Za późno - też źle. Mam przesrane.
- Co mówiłeś ?
- Nic. Pytałem na czym ma polegać mój szlaban. - Powiedziałem z wzrokiem skierowanym na niego. Dość niepewny co do tego ruchu podszedłem kilka kroków bliżej by zauważyć jak czerwonowłosy wyciąga jakieś graty , sztalugi i tym podobne plastyczne duperele służące prawdopodobnie do malowania. Miałem złe przeczucia.
- Coś cicho pytałeś. Twoje zadanie jest minimalne. Masz tylko siedzieć i się nie ruszać. - Wszystko zaczęło mi się zbierać do kupy. W ciszy obserwowałem jak ustawia wszystko na swoje miejsce w perfekcyjnym ładzie. On chyba, kurwa żartował !! Ja miałem mu pozować ?! Jemu ?! Niby z jakiego powodu miałby malować kogoś kogo nienawidzi ?! Wziąłem głęboki wdech chcąc się uspokoić. To i tak mała cena. Jeśli to zrobię będę miał spokój, prawda ? To mała cena za wolność. Już miałem wykonać polecenie siadając naprzeciwko niego jednak, że wtedy uniósł na mnie te cholernie sadystycznie piękne brązowe oczy by wypowiedzieć najbardziej niespodziewane zdanie.
- Rozbierz się.
- Eee...
- Czego nie zrozumiałeś w mojej wypowiedzi Deidara ? Powiedziałem chyba wyraźnie ROZBIERZ SIĘ - Popieprzyło go. Pokręciłem głową patrząc na jego poszerzający się uśmieszek i ten mściwy wyraz twarzy.
- Rumienisz się Deidara. - Powiedział nagle wstając i zaczął się niebezpiecznie zbliżać. A ja cofać. Oczywiście, że się rumienię kurwa ! A kto by się nie rumienił po usłyszeniu takiej pierdoły. To miał być szlaban !? Raczej tortury.
- Nie. Nie rozbiorę się. Nie widzę do tego powodu.
- To, że to moje polecenie powinno Ci wystarczyć. - Kurwa. Był coraz bliżej i miał ten cholerny wyraz twarzy. - Albo inaczej sobie pogadamy. - W tym momęcie moje plecy dotknęły zimnej ściany. Szlag.
- Chyba Cię poje...
- Jesteś pewny, że chcesz dokończyć to zdanie ? W każdej chwili możesz wylecieć.
- To nie znaczy, że możesz mnie molestować, do cholery ! Pojeb... - Po raz drugi moja wypowiedź została przerwana kiedy jego język wykorzystując chwilę nieuwagi wsunął się do moich ust gładząc podniebienie. Nim zdążyłem obczaić co się dzieje i zareagować zostałem mocno przytrzymany za twarz aby nie uciec. Kurwa. Pojebaniec. Gorąco jakid uderzyło mnie wraz z tym jednym pocałunkiem skutecznie utwierdziło mnie, że fizycznie szczerze chcę tu być. Jezzuu... ale on całował. Nieświadomie odwzajemniłem pocałunek szybko go pogłębiając i owinąłem ręce wokół talii profesora przyciągając możliwie jak najbliżej siebie. Wydał się zaskoczony tak śmiałym gestem z mojej strony, bo na chwilę oderwał się od badania wnętrza moich ust. Spojrzałem wprost w jego brązowe tęczówki i natychmiast oprzytomniałem wyrywając się z jego objęć. W tym spojrzeniu było zbyt wiele do przekazania. Prychnąłem wściekły czując pieczenie twarzy od razu pognałem do drzwi z zamiarami ucieczki które oczywiście niemal natychmiast zostały udaremnione. Syknąłem kiedy coś, a raczej ktoś powalił mnie na podłogę przy okazji upadając gorącym ciałem na moje. Zobaczyłem jak Akasuna przekręca zamek w drzwiach. Wykorzystałem te chwile do ponownej próby wyspowodzenia się z pod jego przystojnego cielska. Warknąłem ostrzegawczo czując ból w nadgarstkach które nagle złapał i podciągnął mnie za nie do ściany wpychając swoje pieprzone kolano pomiędzy moje krocze, które zareagowało niemal natychmiast. Pieprzone doznania ! Coraz mniej mi się to podobało. Niestety moje ciało mówiło zupełnie co innego.
- Puść mnie do cholery !
- Skoro już zaczęliśmy to może skończymy, co ? Dobrze wiem, że tego chcesz. Czuje twoje podniecenie idioto. Tak jak Ci mówiłem. Denerwujesz mnie jak nikt inny, ale... jesteś jak ten pieprzony zakazany owoc ! - Patrzył za mnie z irytacją. Zakazany owoc... o dziwo pamiętałem to o czym pieprzył na wykładzie. Teraz to ja się uśmiechnąłem figlarnie i poruszyłem nieznacznie biodrami. Z satysfakcją przyjąłem z jego strony cichy, stłumiony jęk. Debil. Mimo iż miałem skrępowane nadgarstki uśmiechnąłem się delikatnie i sięgnąłem po jego usta.
- Tak Panie Profesorze. Ale nie za bardzo rozumiem co pan chce przez to posiedzieć. Może mi Pan wyjaśni ? - Zadałem kulturalne pytanie do czego zawsze mnie zmuszał jednak teraz wywołało to całkiem odwrotny efekt o co mi tylko chodziło.
- Deidara ty idioto. Zniż się chociaż do tego by mnie nie teraz nie drażnić. Teraz Ci się na uprzejmości zebrało. Dobrze wiesz o co mi chodzi i nie myśl, że Ci to powiem.
- Wiem. - Zaśmiałem się cicho i zamruczałem przymykając oczy kiedy czerwonowłosy wplątał jedną z wolnych dłoni w moje włosy i sprawnym ruchem je rozwiązał. Krępująca sytuacja kiedy to większość włosów była rozpuszczona i w nieładzie jak po wyjątkowo dobrym seksie co chyba sam sprawca tego widoku zauważył. Poczułem jak jego ręce nagle suną po moim podbrzuszu wywołując drgania mojego ciała i tylko większe podniecenie. Zgryzłem wargę chcąc powstrzymać jakiego kol wiek rodzaju dźwięki które mogłyby mi się przypadkiem wyślizgnąć. Wszystko by mi się udało gdybym nagle nie poczuł jego dłoni na mojej męskości. Jęknąłem cicho. Do tego jeszcze jego twarz widniała idealne na poziomie mojej przez co idealnie widział reakcje mojej twarzy. Był zadowolony. Pieprzony sadysta. I kto by pomyślał, że mój szlaban będzie polegał na pieprzeniu się ze znienawidzonym nauczycielem. Hahah. Boki zrywać. Jeśli to żart to nie śmieszny. Do tego nie można mu było odmówić, że nieźle się na tym znał co tylko jeszcze bardziej irytowało. Warknąłem ostrzegawczo kiedy nie pozwolił mi dojść. Zabrał rękę szybko jednak podniósł mnie ku górze umieszczając moje nadgarstki nad głową i wszedł we mnie. Tego nie spodziewałem się w ogóle. Krzyknąłem. Zawsze kochałem ostry seks. Uprzedzając pytanie, tak jestem gejem. I pieprzyłem się już nie raz, z niejedną osobą. Ale on... przechodził moje wszelkie oczekiwania. Był po prostu niesamowity. Jęknąłem w tym momencie całkowicie tracąc kontrolę. Poruszyłem biodrami aby w końcu się ruszył i już po chwili łaskawie wykonał moją prośbę zaczynając poruszać się szybko i niedelikatnie. Nienasycone zwierze. Przyszło mi do głowy i zaraz kiedy w końcu udało mi się wyswobodzić ręce objąłem go w pasie aby mocniej na mnie napierał. Dosłownie drapałem jego plecy z przyjemności. Po prostu posuwał mnie bez opamiętania.Kurwa. Zaraz oszaleję...
- Zabiję Cię jak skończysz...
- Nie zabijesz. Szkoda by Ci było. - Odpowiedział i chwilę potem poczułem jak dochodzi we mnie. Ja chwilę potem. To było boskie. Ale NIEREALNE. Nienawidziłem jak ktoś się mną bawił. A tym bardziej nigdy nie pieprzyłem się dlatego, że tego potrzebuje bez zobowiązań. Nim jednak zdążyłem powiedzieć do niego cokolwiek ten uśmiechnął się wrednie i osunął za ziemię po czym wziął mnie na swoje kolana pozwalając wtulić się w jego tors. W co on pogrywał ? Po tym wszystkim ?
- Następnym razem będziesz dobitnie wiedział, że masz mi pozować bez sprzeciwów. - Bynajmniej jedno można było wywnioskować z jego wypowiedzi... następny raz miał nastąpić. I to całkiem niebawem.


wtorek, 11 listopada 2014

Ogłoszenie ~. !

Dobra powiem tyle : Sorki za ostatnią nieobecność, ale jakoś nie szło sklecić żadnego opowiadania, po za tym dużo czasu przesiaduję na asku gdzie piszę własne RP z innymi postaciami które tam urzędują. Przyznam czasami to uzależniające ^^. Po za tym dochodzi to iż sporo wolnego to jednak przeszkoda dla mojego pisania innymi słowy bierze mnie leń. 3: Ale jutro możecie liczyć na kolejne już opowiadanie jak sądzę,bo widzę iż moja wena wraca. Nie wiem jeszcze co to będzie, ale ostatni mam szczerze bardzo klimaty na Naruto dlatego nie wiem czy nie pojawi się więcej paringów z owej serii.
Kolejną sprawą są wyświetlenia na blogu. Ludzie nie mogę uwierzyć ! xD Nie ma mnie kilka dni, a tu już prawie tysiąc wyświetleń więcej ! Jestem tak cholernie zaszczycona, że aż mnie boli ! xD Kurde. Serio. Kocham Was. Aż mam ochotę by coś napisać. ; ] Ok. 2600 wyświetleń jak dzisiaj weszłam ! Bosze ! Co to jest ? Se myślę. xD No ale jak tak patrze to serio gorąco mi się w serduchu robi. Ostatnio jestem tak przykładna do pisania, że myślę iż postaram sklecić sobie jakieś opowiadanie bez większych błędów, a swoją drogą kilka pomysłów już jest. Jak już kiedyś wspomniałam zawsze chciałam aby na moim blogu były przeróżne paringi z przeróżnych anime. Aby mój blog z opowiadaniami był nietypowy i zawierał w sobie również te nietypowe paringi których nikt niestety nie pisze. 3: Ale koniec tego dobrego ! To takie pierwsze ogłoszonko więc plotę trzy po trzy. Jednak po prostu chciałam zapewnić, że już biorę się znowu do roboty ! I jak zwykle proszę jedynie o komentarze. ! xD
Z okazji tych moich rozterek, wyświetleń i dzięki Wam zajebistego humoru skałam Podziękowania dla :
Rena Ryuugu - Kurdę osobniku. Kocham Cię. xD Za wszystko. Często mi tu komentujesz. Za każdym razem kiedy wchodzę jest od Ciebie komentarz. Możliwe, że tylko ty zwracasz tak wielką uwagę mojemu blogowi i innym wypociną, ale kiedy widzę twoje komentarze ( nawet z krytyką xD ) po prostu ciepło mi się robi i aż mam ochotę dalej pisać. Były momenty kiedy znów chciałam usunąć bloga, ale wtedy pojawiały się jeszcze twoje komentarze. W chuja bardzo mocno Ci dziękuję, że jesteś ! <3
Alexa Uchiha - Dzięki Ci, że zaczęłaś tworzyć twoje opowiadanie z braćmi. Kocham ItaSasu, a ty czasami potrafisz to po prostu opisać tak magicznie. Nie mogę się do Ciebie czasem porównywać,choć styl pisania mamy podobny. xD Wiesz... ostatnio rzadko dodajesz dlatego baaardzo Cię proszę rusz dupę, bo nie wiem ile wytrzymam,aż się zbierzesz do kupy xD.

wtorek, 4 listopada 2014

SasoDei ~. Kretynem pozostaniesz na zawsze.

Od Autorki : Taki mini one - shocik . xD Wkrótce pojawi się coś dłuższego , obiecuję ! <3 
Paring : Sasori x Deidara
Z Anime : Naruto

Sasori wyjechał w sprawach Akatsuki. Miał zbierać informacje. Był w tym najlepszy z członków Akatsuki dlatego to nie podlegało dyskusji. Blondyn przeklnął cicho pod nosem przyłapując się na ponownym rozmyślaniu o tym osobniku z zerowym poczuciem sztuki. Jego wybuchy były prawdziwą sztuką. Nie jakieś cholerne marionetki. Zgrzytając zębami ze złości szybko założył płaszcz w czerwone chmury wychodząc z kryjówki i używając białego tygrysa ze swojej gliny wsiadł na niego i zaczął podążać w bliżej nieokreślonym kierunku. Musiał zacząć myśleć o czymś innym. O czym kol wiek byle nie o tym żałosnym , głupim czasem kochanym i słodkim... Kurwa stop !
- Szlag.  - Warknął zaciskając zęby kiedy przed nim pojawił się jeden z zamaskowanych ninja prawdopodobnie ANBU. 
- Deidara ! - Krzyknął chłopak wioski piasku patrząc z paniką na blondyna który z zadowoleniem stosował te swoje gliniane wybuchy.
- Czego Sasori ?!! - Warknął bynajmniej nie zbyt ucieszony członek Akatsuki zwracając wzrok na bruneta ze zirytowaniem. Kiedy ten dupek się tu pojawił ? Jakim prawem ? Dlaczego akurat w tym momęcie. Życie jest pojebane.
- Za tobą ! - Krzyknął marionetkarz sam w ostatniej chwili sam unikając ataku dzięki swojej lalce kierując ją niciami chakry na przeciwnika.. Tym bardziej Deidara nie mógł być gorszy. W jednaj chwili wraz z siłą odrzutu żuconej bomby znalazł się tuż przy plecach towarzysza opierając się o niego swoimi własnymi. 
- Jak ty cholernie mnie irytujesz ! - Warknął Deidara odskakując od shurikenów które zamiast Sasoriego wbiły się w kawałek drewna.
- I vice wersa ! - Warknął zaczynając uskakiwać i wykonywać dziki taniec jednocześnie unikając jak i atakując. Walka Deidary wyglądała podobnie. Nie mógł już użyć ptaka z gliny. Spojrzał na ninje piasku i w ostatniej chwili rzucił nad jego głową shurikeny zabijając jego przeciwnika. W tej samej chwili obejrzał się kiedy i przez Sasoriego shuriken niby żucony w jego stronę boleśnie wbił się w ninje za nim. Zacisnął wargi i wyciągnął kunai zresztą znów w tym samym momęcie zabijając kolejną osobę. W momęcie kiedy odwrócił twarz wszystko wypadło mu z dłoni , a te zatrzymały się na twarzy marionetkarza przyciągając ją do siebie w namiętnym i pełnym tęsknoty pocałunku który niemal że natychmiast został zwrócony z podobną brutalnością.
- Nigdy więcej . - Warknął blondyn stanowczo. Oczywiście miał na myśli długie podróże chłopaka. Ten milcząc tylko pokiwał głową i przymknąwszy oczy sam ujął mocno twarz blondyna w swoje dłonie.




- Nienawidzę Ciebie i tej twojej sztuki...
- Wiem . Ja też. Mimo wszystko...
- Wróciłem.