piątek, 23 stycznia 2015

Naru x Neji ~ Ucieczka.

Od Autorki : Pewnie jest sporo błędów, gomen. Postaram się to naprawić kiedy tylko będę miała sposobność no i jak zawsze zapraszam do czytania.
Paring : Naru x Neji
Z Anime : Naruto

Jesteś cholernym kłamcą Neji. Mówiłeś że wrócisz, przeżyjesz, nie poddasz się. Tak na prawdę planowałeś to od początku, czyż nie ? Ale on wierzył Ci jak głupi. Miłość jest ślepa. Nawet jeśli jest miłością tą skrywaną, stale zamkniętą, nie dopuszczaną do światła dziennego. Nic nie wiedziałeś. Nie mogłeś podejrzewać go o coś takiego. Zawsze myślałeś, że obaj jesteście jedynie przyjaciółmi. Najwyraźniej się myliłeś. Nawet jeśli czułbyś to samo, to nie wykonałbyś kroku... dlaczego ? Bo jesteś idiotą. Jedynie geniusz którym nazywano Cię od zawsze mógłby się przeciwstawić własnym pragnieniom. Głupie, a jednak prawdziwe. Ale tamtego dnia wszystko się zmieniło. Tego samego dnia którego odszedłeś i już nie wróciłeś. Blondyn nie wytrzymał. Rzucił się na Ciebie składając na ustach delikatny pocałunek. Zdawszy sobie sprawę z tego co zrobił po prostu stchórzył. Byłeś zły, ale nie dlatego, że Cię pocałował. Podświadomie zawsze tego pragnąłeś, ale nie chciałeś się do tego przyznać. To nie był styl Naruto. On nigdy nie tchórzył dzielnie idąc na przód. Tylko dlatego przełamałeś się. Swoje idee geniusza i pobiegłeś za nim - na oślep. Znalazłeś go przy jeziorze i zaszedłeś od tyłu nonszalacko opierając o drzewo. Zadbałeś o to by nie mógł uciec. Pułapka. Chłopak był w pułapce i musiał Ci wszystko wyśpiewać. Jednak nie powiedziałeś nic usłyszawszy wyjaśnienia. Powieka nawet Ci nie drgnęła. Może to go zraniło ? Może dlatego oczy blondyna zaczęły się wypełniać przezroczystą słoną cieczą, która w każdej chwili mogła spłynąć po zaróżowionych ze wstydu policzkach i potoczyć się na źdźbła wiosennej trawy. Wtedy Cię to nie ruszyło. Wypuściłeś go, a on uciekł nie koniecznie z ulgą. Dopiero po jakimś czasie zacząłeś sobie zdawać sprawę z własnych uczuć których i tak do siebie nie dopuściłeś. Przyszedłeś do niego, ale nie wyjaśnić sytuację. Można chyba przewidzieć co się stało. Neji, chowałeś się za maską zimnego, niewyżytego drania który znalazł zabawkę do przelecenia na kilka nocy. Jednak nim się spostrzegłeś niemal że się uzależniłeś. Każdej nocy musiałeś z nim to robić, bo inaczej czułeś jak by Cię coś rozrywało. Co to za uczucie ? Wiedziałeś już wtedy ? Tylko tak mogłeś się chować przed prawdziwymi odczuciami. Bałeś się ich. Denerwowałeś na Naruto za uciekanie od sprawy, a sam byłeś lepszy ? Nie chciałeś nikogo do siebie dopuszczać. Może to uraza wyniesiona jeszcze z Klanu Hyuuga. Nikt nie miał pojęcia co może się miotać po głowie geniusza. Byłeś zaskoczony widząc, że nawet jeśli palący, zimny dotyk sprawiał mu przyjemność. To było chore. A jednak robiliście to dalej. On przestał się z czasem sprzeciwiać. Nie uciekał. Więc jedyną osobą która teraz od tego uciekała byłeś ty. To było dla Ciebie właśnie najbardziej nie do zniesienia. To, że mimo iż za każdym razem próbowałeś, otwierałeś usta by powiedzieć mu te dwa słowa usprawiedliwiające całą wyrządzoną krzywdę zatrzymywałeś się. Nie mogłeś powiedzieć nic. Dlaczego ? Dlaczego tchórzyłeś ? Nie przeszkadzało mu to. Czuł to, mimo iż nigdy nawet nie usłyszał potwierdzenia, że nie znaczy dla Ciebie więcej niż nic nie warta szmata. Więc do cholery dlaczego na twarzy blondyna malował się ten ból kiedy go osłoniłeś własnym ciałem ? To chyba była ostatnia emocja jaką chciałeś zobaczyć na tej pięknej twarzy. W końcu się przełamałeś Neji ty tchórzu. W jednej chwili na twojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Nie mogłeś mówić. Po woli ulatywało z Ciebie życie,ale chciałeś dać mu jak najwięcej przed swoim odejściem. Jedynie siłą woli uniosłeś głowę i wyszeptałeś krwawymi ustami te dwa słowa które chciał od Ciebie usłyszeć przez cały czas trwania tego chorego związku. Stach, szok, niedowierzanie, ból, szczęście, panika. Czy to było to co chciałeś zobaczyć na jego twarzy nim zamknąłeś oczy i bezszelestnie osunąłeś się na ziemię ? Kłamałeś. Obiecałeś, że nie zginiesz. Jesteś cholernym kłamcą, nie żadnym geniuszem.




poniedziałek, 19 stycznia 2015

ItaSasu ~ Kropla Deszczu.

Od Autorki : Kolejne ItaSasu. No cóż... gomen ? Dla Was wszyscy heiterzy, którzy nie lubią tego paringu. Przykro mi również ludzie którzy nie mogą go przełknąć bo jest po prostu piękny i daje dużo możliwości do pisania. XD Tak więc zapraszam po raz kolejny na moje ItaSasu.
Paring : ItaSasu
Z Anime : Naruto

Po szybie spływają kolejne, mokre krople, a Ciebie nadal nie ma. Już nawet nie wiem którą noc siedzę w tym pustym oknie i czekam. Ciągle na Ciebie czekam. Jesteś taki samolubny Itachi. Ile to już razy widziałeś jak płakałem zmartwiony twoją nieobecnością ? A mimo to dalej mi to robisz. Nie ma Cie. To pewnie twoja kolejna wielka miłość. Mam już dość. Czemu nie możesz mnie zaakceptować ? Tylko ja potrafię Cię tak pokochać. Nikt inny. Ale pogodziłem się z tym. Wiem, że jesteś dla mnie nieosiągalny. W końcu jesteśmy braćmi. A mimo to... dlaczego to tak cholernie boli ? Dotykam własnego, mokrego policzka. Ah... łzy. Czyli nic nowego. Przymknąłem oczy i odszedłem. Od okna. Od głupiego czekania na Ciebie. Wrócisz. Zawsze wracałeś. Za każdym razem coraz bardziej dla mnie niedostępny. Ciekawe czy gdybym umarł ruszyło by to twoje serce ? Już nawet tego nie jestem pewien. Moje ciało nie przywykło. Zasnąłem niespokojnie mocząc poduszkę swoimi łzami.
****
Szelesty. W pierwszym odruchu nie zwróciłem na to uwagi jednak kiedy pdzerodziło się to w głośne hałasy nie mogłem już nie kontaktować. Podniosłem się do siadu. To musisz być ty. Musisz. Proszę, niech to będziesz ty Itachi. Wstałem, ale zakręciło mi się w głowie. Dziwne. Czemu ? Przecież czasem płaczę więcej więc to nie powinno się zdarzyć. Wchodzę do salonu kierując się odgłosami. Ciemno. Idę dalej. Tam jest już tylko twój pokój. Uchylam drzwi. Widzę sywetkę na łóżku. To ty, prawda ? Prosze, nie zawiedź mnie. Jeśli to znowu nie będziesz ty załamię się kompletnie. Podchodzę do Ciebie z walącym sercem. Siadam na rogu łóżka i niepewnie unoszę dłoń by Cię pogłaskać. Leżałeś na plecach. Uniosłeś głowę i spojrzałeś na mnie. Zimno. Bez wyrazu. Serce mi pęka, ale to nic. Przetrwam o ile będziesz ze mną. Delikatnie, krzywo się uśmiechnąłem. Znów chciało mi się płakać, ale jakoś nie pozwoliłem słonym kroplą na wendrówkę po moim wychudzonym policzku. 
-Płakałeś. -Stwierdził na dzień dobry swoim aksamitnym, pięknym głosem przerywając napiętą ciszę. Tak bardzo go kocham. Uśmiechnąłem się jedynie szerzej w niemym zaprzeczeniu ? Potwierdzeniu ? Sam już nie wiem. Już to przerabialiśmy. 
-Witaj w domu, nii-san. -Powiedziałem jedynie kiedy uznałem, że mogę się odezwać nie skrzecząc z emocji. I tak wyszło żałośnie. Skrzywiłem się na dźwięk własnego, zachrypniętego głosu. On nie odpowiedział. Poczułem ręce oplatające mnie w biodrach i w mgnieniu oka zostałem przyciągnięty do torsu mojego starszego brata. Uwielbiam twój dotyk, ale nie chcę go dostawać. Po co jak i tak znów mnie zostawisz ? Potem tylko trudniej i trudniej jest się pozbierać. Dlaczego jesteś dla mnie taki czuły skoro twoje serce i tak jest obojętne ? Błagam przestań.
-Przepraszam. -Znowu przeprosił. Nie ma za co. W końcu i tak zależy mi tylko na nim, nawet jeśli dla mnie jest niedostępny. Muszę dalej udawać. Dla niego.
-Nie masz za co. To twoje życie. -Wychrypiałem w końcu, ale nieco mi nie wyszło. Ajć. To nie miało zabrzmieć jak wyrzut. Omal nie westchnąłem z uwielbienia czując jak się oparłeś podbrudkiem o moją głowę i zacząłeś miziać po brzuchu. Tego jeszcze nie było. Nie tak odważnie. Chcesz mnie pogrążyć jeszcze bardziej ? Na dobre zniszczyć moją psychikę ?
-Kocham Cię. -Kolejna zmiana tematu. Bardzo skuteczna. Nie wytrzymałem. Jesteś za czuły ! Dlaczego ? Proszę, odejdź. Przekraczasz moje granice. Łzawię. Na zewnątrz i w środku. Poczułeś to na swojej skórze. W końcu kropel było wiele. Skalały i twoją piękną skórę odbywając wędrówkę po mojej twarzy by spaść na oplatające mnie dłonie. Obróciłeś nie do siebie przodem i uniosłeś mój podbrudek. Proszę, nie... ale nie słyszysz protestów. Nie potrafiłbym Ci odmówić skoro sam podświadomie zawsze tego pragnąłem. Ocierasz moje łzy i układasz dłonie na moich zapłakanych policzkach. Przegrałem. Nasze usta się połączyły. Westchnąłem z uwielbieniem. Ty uznałeś to za znak do kontynuacji. Wtargnąłeś do środka zwinnie pieszcząc moje podniebienie. Ale dlaczego to robisz ? Z poczucia winy ? Z litości ? Błagam, rób to tylko dla mnie. Kochaj mnie. Nie wiem jak długo to trwało. Pamiętam, że zarzuciłem Ci ręce na szyję i się rozkleiłem. Szlochałem, płakałem, błagałem byś już nie odchodził, szeptałem jak bardzo Cię kocham i jak tęskniłem. Wysłuchałeś mnie. Tuliłeś i powtarzałeś w kółko te dwa piękne słowa. Kocham Cię. W twoich ustach brzmi to najpiękniej.
-Nie odejdę już. Nie będę uciekać. -Zapewnił mnie czule muskając moje poranione od wiecznego czekania usta. Łaknące pieszczot i czułości które w końcu otrzymywały. Chciałem zapytać od czego uciekałeś, ale nie mogłem wydusić nic. Ode mnie ? Czemu ? Przecież powiedziałeś mi, że jesteśmy i zawsze będziemy tylko braćmi. To było zbyt piękne by miało być prawdziwe. Nie chciałem dać się ponieść myśląc, że to tylko ulotny sen. Chyba nie chcę się obudzić. Potem były już tylko ciuchy na podłodze, nasze spocone ciała i urywane oddechy ocierających się o siebie ciał. Moja tęsknota była tak wielka, że zapomniałem nawet o wstydzie w twojej obecności. Chociaż zawsze go czułem. Mogłem uznać te noc za najpiękniejszą w moim marnym życiu. Zaakceptowałeś mnie. Rano się przestraszyłem nie widząc Cię obok mnie. Czułem jak serce mi zamarło gotowe pęknąć w każdej chwili. Ale starałem się uspokoić. Byłem w jego pokoju. W jego łóżku. Widziałem jego ciuchy na podłodze. Chciałem wstać i go poszukać. Ale wtedy on wszedł do pokoju z tacą śniadania nagi jak go natura stworzyła.
-Leż. -Rozkazał. Skrzywiłem się czując ból tyłka dlatego też posłusznie się położyłem śledzony jego kpiącym uśmieszkiem. Jego oczy nie były już takie zimne. Ciało nie smutne. Dusza nie zraniona. Ja go uszczęśliwiłem ? Załkałem, a on natychmiast do mnie podszedł przestraszony, że coś mi się stało. Bracie, tak bardzo Cię kocham za te czułość której zawsze dawałeś mi w nadmiarze.
-Boli Cię ? -Zapytał z czułością o mój tyłek który ostatnio zdecydowanie się nadwyrężył. Byłeś niezaspokojony jak zwierze.Czerpałem satysfakcję, że to ja mogę sprawić Ci przyjemność. Odstawiając tacę na półkę i natychmiast usiadł przy mnie biorąc mnie w ramiona. Mój Itachi. Pociągnąłem noskiem i otarłem łzy zaraz przyciągając go za włosy by złożyć na jego ustach pocałunek który zaskoczony oddał z równą pasją.
-Myślałem że to tylko sen. -Wychlipiałem cicho w jego wargi zaciskając oczy. Uśmiechnął się rozczulony delikatnie drapiąc moje plecy.
-Kocham Cię. -Powiedział cicho w odpowiedzi. Wierzyłem. Czułem. 



sobota, 17 stycznia 2015

Shizaya ~ Podmiana ciał.

Od Autorki : Jak wspomniałam pojawia się kolejny post. Przy okazji chcę Wam podziękować serdecznie, za aż ponad 9000 Wyświetleń !!! Wiem, jestem beznadziejna w pisaniu, ortografii i nigdy bym się nie spodziewała, że moja praca osiągnie aż takie efekty. Dziękuję Wam bardzo. W prawdzie wyświetleń jest wiele, ale komentarzy mało. Jeśli chodzi o opowiadanie z VK mam nadzieję wkrótce je napisać, jednak jak widać, na razie mam fazę na Naruto. A przy okazji macie swoją Shizayę. Widziałam ostatnio w komentarzach, że wiele osób ma ochotę na ten paring, więc zdecydowałam się napisać coś dłuższego.
Paring : Shizaya ( Shizuo x Izaya )
Z Anime : Durarara !!

-I-ZA-YA !! -Po ulicy rozniósł się znajomy krzyk blondyna w typowo nie przyjemnym humorze. Cała dzielnica wiedziała już co to oznacza. Znowu się zacznie... Izaya i Shizuo. Shizuo i Izaya. Codzienna rutyna. Informator ucieka, barman goni. Wszystko było by zapewne takie same jak zawsze, gdyby ktoś nie zdecydował inaczej. Właśnie kiedy blondyn miał przywalić wyrwanym przed kilkoma chwilami znakiem w głowę Orihay'i coś ich rozdzieliło posyłając każdego na przeciw ległą stronę ulicy. Obaj zostali zwaleni z nóg. Z kasku czarnego jeźdźca dymiło, co oznaczało, że kobieta jest wściekła.
-Jezuu... nie musiałaś być taka brutalna. -Zaskowytał Orihaya wstając z zimnej ziemi i rozcierając swój biedny tyłek. Spojrzał na jeźdźca krzywym wzrokiem już się nie uśmiechając. Tyłek za bardzo go bolał.
-Człowieku, jakież to kłopotliwe. -Westchnął okularnik również podnosząc się z miejsca. Cała złość uleciała z niego w chwili kiedy zobaczył, że kobieta jest wściekła. Z własnych doświadczeń wiedział, że lepiej z nią nie zaczynać kiedy już jest w tak podłym nastroju. Ona jednak postukała w swoje ramię po czym wyciągnęła charakterystyczne urządzenie szybko wypisując na nim słowa i podstawiła obu mężczyznom pod twarze. O dziwo obaj byli potulni jak baranki.
-,, Mam tego wszystkiego dosyć. Od dzisiaj musicie się nauczyć, jak się nie kłucić. Nie będę patrzyła jak miasto po woli zmienia się w ruinę !! " -Przeczytał na głos brunet i delikatnie się skrzywił. Już miał zapytać, co ma zamiar zrobić, jednak nie było mu to dane. Poczuł cholerny ból kiedy został otoczony cieniem, zdążył jedynie zaóważyć, że blondyn ma ten sam problem. Już po chwili uczucie minęło, a on sam zaczął się na nią wydzierać. Spojrzał na Shizuo chcąc i na niego się wyrzyć swoimi gładkimi komentarzami, ale zamiast Shizuo spostrzegł... siebie. Aż krzyknął i odskoczył śledzony swoim własnym, zaskoczonym spojrzeniem.
-CO TO DO CHOLERY JEST ?! -Krzyknął głosem Izay'i Shizuo gotów w każdej chwili podejść do dulluhana i ją udusić. Ta jednak tylko pokiwała kilka razy głową i ponownie napisała : ,, Skoro nie umiecie się dogadać, to trudno. Musicie się pogodzić, wtedy wrócicie do swoich oryginalnych ciał. " Zaraz po przeczytaniu wiadomości kobieta wsiadła na motor i odjechała. Nikt nie zdążył w szoku powiedzieć nawet słowa. Zapowiadały się ciężkie dni...
***
-Shizu-chan.
-Zamknij się.
-No, ale Shizu-chan ! -Krzyknął już wkurzony brunet, aktualnie w blond włosach tupając wkurzony w chodnik nie swoimi nogami. Wtedy dopiero blondyn go puścił.
-CZEGO ? -Zapytał z cichym westchnieniem splatając ręce na piersiach i wpatrując się w swoje własne ciało z niezadowoleniem.
-Do kąd mnie prowadzisz ?
-Do mnie. Nie mam zamiaru pozwolić Ci chodzić w moim własnym ciele po mieście i patrzeć jak niszczysz mi życie, pijawko. -Westchnął ponownie zaczynając ciągnąć mężczyznę w stronę swojego lokum. Informator z niezadowoloną miną się poddał. Sam nie powinien wracać w tym ciele do bióra. Co by powiedziała Namie ? No, ale przynajmniej teraz miał frajdę patrząc jak ludzie aż zatrzymują się aby zobaczyć czy to na pewno wiecznie pokłuceni Shizuo i Izaya, obecnie trzymający się za ręce, niczym para. Zaśmiał się cicho kiedy nakrył swoje myśli. Całkiem wygodne. Kiedy już w końcu byli w mieszkaniu Shizuo brunet podszedł do lustra i zaczął się z nieodgadnioną miną przyglądać swojemu odbiciu.
-Co robisz, pijawko ? -Zapytał niespokojnie blondyn marszcząc brwi.
-Ciekawi mnie twoje ciało. -Odpowiedział mu zdawkowo, tak jak by miał teraz ciekawsze zajęcie. Po chwili już zaczął rozpinać marynarkę Shizuo z kpiącym uśmiechem.
-CO TY CHOLERA WYPRAWIASZ ?! -Wydarł się niemal od razu podchodząc do tego idioty aby zatrzymać jego dłonie które właśnie w tej chwili miały się zabrać do rozpinania ciemnych spodni. Złapał go szybko za nadgarstki, jednak zaklął czując, że w tym ciele nie ma nawet połowy oryginału. Przez chwilę szamotał się ze śmiejącym Izayą, po czym wylądowali w dosyć... dwuznacznej pozycji. Naga Hewijamy była pomiędzy jego udami. Obaj leżeli na podłodze. Shizuo skrzywił się delikatnie z zamiarem zejścia z chłopaka jednak został zaraz przyciągnięty ponownie za ciuchy, tak blisko że ich twarze dzieliły centymetry.
-Co robisz ? -Zapytał już trzeci raz zadając to pytanie, jednak tym razem brzmiało ono wyjątkowo słabo.
-Zawsze ciekawiło mnie jak to jest całować się samemu ze sobą. -Wyszeptał i nim ten zdążył zareagować na jego słowa wpił mu się w wargi. Poczuł mrowienie i dreszcze przechodzące go po karku. Mimo woli nie chciał tego przerywać, dlatego też jedynie co zrobił to agresywanie przygryzł jego wargę, tak że popłynęła z niej stróżka krwi. Kiedy jednak otworzył oczy nie był już nad swoim własnym ciałem. Był sobą. Oblizał nieświadomie usta i spojrzał maślanym wzrokiem rozmytym z przyjemności na informatora. Nigdy by nie pomyślał, że może dojść do takiej sytuacji. Chciał zacząć z nim o tym gadać, albo przynajmniej nawrzeszczeć dla zasady jednak w tej samej chwili przez ścianę przeniknął cień i w pokoju pojawiła się kobieta dulluhan przerywając tą magiczną chwilę. Szybko zrzucił z siebie Izayę i wstał spogladając na kobietę :
-,,A więc się pogodziliście. Mówiłam że zadziała " -Napisała szybko kiwając głową. Informator spojrzał z wielkim bananem na twarzy na blondaska i odpowiedział swoim normalnym, kpiącym głosikiem :
-Tak Celty. Coś mi mówi, że dzięki temu rozpoczął się początek wielkiej przyjaaaźni.


czwartek, 15 stycznia 2015

KakaSasu ~ Obietnica

Od Autorki : Jejciu, wybaczcie że cały czas dodaje jedynie z Naruto oraz, że nie wstawiam zamówionych paringów, ale mam ostatnio trochę na głowie i dlatego mam zamiar wszystko zrobić gdy już nie będę musiała się uczyć do poprawek, bo od razu mam natłok zajęć... gomen, gomen. Postaram się ze wszystkim niedługo obrobić. A co do tego, że piszę jedynie Naruto i Naruto, to przez to, że opowiadanka miałam wcześniej przygotowane, a i mam ostatnio fazę by pisać akurat z tego.
Paring : Kakashi x Sasuke ( KakaSasu )
Z Anime : Naruto

Ciemnowłosy chłopak wolno przemierzał wioskę liścia nie wiedząc co ze sobą zrobić. Deszcz lał na jego głowę i skórę doprowadzając do przemoczenia jego drobnego jak na ten wiek, ciała piętnastolatka. Młody. Młody i niewinny. Pewnie każdy tak by myślał dalej, gdyby nie wydarzenie w którym został wybity cały jego żałosny klan nie umiejący się obronić nawet przed jednym człowiekiem. Ale nie ma sensu tego teraz roztrząsać. Teraz gdy w końcu podjął decyzję... chłopak zatrzymał się w miejscu kładąc dłoń w miejscu w którym znajdowała się przeklęta pieczęć. Tak, dobrze rozumujecie o co chodzi. Sasuke Uchiha zdecydował się na pójście do Orochimaru. Cóż powiedzieć... jedyne co się dla niego liczyło to Itachi. Trudno zaprzeczać, że tak nie jest. Łączyła go z nim zbyt głęboka nienawiść by mógłby o tym zapomnieć. Błędem było by mówić, że postanowił tak bez przemyślenia, lekkomyślnie niczym małe dziecko nie umiejące odróżnić noża od widelca. Nie. Sasuke myślał o tym zdecydowanie zbyt często, a trwało to czasem nawet kilka godzin dziennie. Minutami, dniami, a nawet miesiącami. I w końcu wszystko ułożyło się w to co teraz przedstawiał. Kompletna ciemność, a odpowiedź jedna. Tysiące scenariuszy, jak jeszcze mógłby żyć, a jednak ten jeden jedyny przeważył nad wszystkim. Ale to jeszcze nie teraz... chłopak ponownie zaczął iść przed siebie. W czasie jego przemyśleń w głowie zrodziły się również rzeczy które chce zrobić przed odejściem z Konohy. To była jedna z tych rzeczy. W tym celu właśnie teraz, późnym wieczorem kierował się ku mieszkaniu Hatake Kakashiego. Po dłuższej chwili zapukał do drzwi przed którymi nie wiadomo kiedy się znalazł i czekał aż mężczyzna mu otworzy. Nie bał się... no może trochę. Kto by się nie bał przyznać, że kocha swojego nauczyciela, chodź po stracie jedynej osoby jaką szczerze kochał przysiągł nigdy więcej nie próbować nawet. Nie starać się pokochać. Wszystko samo przyszło nim się obejrzał, a jego wątpliwości miały zostać potwierdzone właśnie dzisiaj wieczór. Ale nie było już odwrotu. Skoro to sobie obiecał, że to zrobi, to to zrobi. Może i całkowicie zgasi swoje światło, jakie kol wiek pozytywne uczucia... tym lepiej. Wyzbywając się uczuć których obecnie nie może się pozbyć całkowicie stanie się silniejszy. Drzwi się otworzyły przerywając zamyślenie chłopaka i w tej samej chwili ujrzał zdezorientowane spojrzenie sensei'a.
-A ! Sasuke ! Co tutaj robisz o tej porze ? Nie powinieneś się włóczyć po wiosce tak późno. Jesteś cały przemoczony. -Zaczął jak zawsze srebrnowłosy unosząc dłoń w geście przywitania. Głowa Sasuke była opuszczona jak by dalej był w transie, pogrążony we własnych myślach. Trwało to dłuższą chwilę, a Kakashi mu się przyglądał w całkowitym skupieniu. Czyżby... ? -Wejdź. -Powiedział nagle nauczyciel nie znosząc słowa sprzeciwu i pociągnął ciemnowłosego do środka zamykając za nim drewniane drzwi. Nim chłopak się spostrzegł został przygwożdżony do jasnej ściany pokoju jounina. Otworzył szeroko oczy dopiero w tej chwili zdając sobie sprawę z tego co przed chwilą się stało. No proszę. Kto by pomyślał, że to Kakashi zacznie to, co on miał zamiar zrobić od dawna. Niestety zamiast molestowania swojego ucznia sięgnął go jego niebieskiej bluzy osuwając ją na ramię, tak aby było widać przeklętą pieczęć. -Wiedziałem... -Szepnął ze zrezygnowaniem nauczyciel wpatrując się ponownie w twarz swojego byłego ucznia. Dlaczego Uchiha zawsze byli tacy nieodgadnięci ? Przeklęta pieczęć była zdecydowanie zbyt bardzo widoczna, a blokada jaką założył zaczynała z każdą chwilą słabnąć. Srebrnowłosy odsunął się z zamiarem przeanalizowania sytuacji jednak został brutalnie pociągnięty przez Uchihę z powrotem do siebie. -Sasuke ? -Zapytał dosyć zaskoczony wpatrując się w beznamiętną twarz chłopaka. Chwila. Długa, cicha chwila którą przerywały jedynie urywane oddechy dwóch ninja. Chłopak podjął decyzję zaciskając usta w cienką kreskę. Pociągnął mocniej sensei'a za ubranie przyciągając jak najbliżej siebie po czym po przez czarną maskę delikatnie musnął jego usta. Poczuł jak jego ciało się napina, a spojrzenie wyraża czystą dezorientację.
-Pieprz mnie, Kakashi. -Wyszeptał mu do ucha niesmowicie pociągającym głosem, który mógł jedynie należeć do jednego z członków klanu Uchiha. Uśmiechnął się pod nosem słysząc swój własny ton. Jak tania, napalona dziwka. No ale cóż... trzymał się teraz na nogach, nie opadając na podłogę z wrażenia tylko dzięki silnej woli.
-Nie wiesz co mówisz, Sasuke. Jesteś przemęczony, mokry i zimny. -Zaczął jounin odsówając się od chłopaka z dziwną twarzą, widocznie był rozkojarzony i zamyślony. Chłopak z chęcią to wykorzystał. Sięgnął do twarzy nauczyciela jednym płynnym ruchem zdzierając z niego maskę i zaczął popychać w stronę łóżka cały czas na wszelki wypadek trzymając dłonie zaciśnięte na jego koszuli. Zaskoczony Kakashi, nie przygotowany na taką odwagę ze strony ucznia po prostu potknął się i przewrócił na łóżko. -Sasuke ! -Krzyknął chcąc przywołać Uchihę do porządku jednak na próżno, bo chwilę potem jego już odkryte usta zostały brutalnie pocałowane, ręce unieruchomione nad głową, a na biodrach mężczyzny usiadł chłopak. Z dezaprobatą przyjął jak język chłopaka wsówa się w jego usta i zaprasza złośliwie do kontynuowania pocałunku. Hatake drgnął czując przyjemne dreszcze na plecach. Nie, nie, nie, nie podniecaj się Kakashi. Nie możesz ! Krzyknął do siebie rozpaczliwie w myślach wymyślając tysiące powodów dlaczego nie może tego zrobić, ale jego biedne, grzeczne oblicze poległo wobec rosnącego podniecenia, którego nie czuł od dawien dawna.
-Jestem mokry, to zdejmij ze mnie te ciuchy. Jestem przemęczony, to mnie rozbudź. Jestem zimny, to mnie rozpal. -Parsknął kpiąco, a na jego drobnych ustach pojawił się ironiczny uśmieszek. Ach... no tak, Ci Uchiha. Zaraz jednak przyjął poważny wyraz wpatrując się w twarz Kakashiego do której po raz kolejny się zbliżył teraz i odsłaniając opaskę z okiem sharingana. -Weź mnie, albo ja wezmę Ciebie. Siłą czy po dobroci. Nie mam zamiaru się teraz uspokajać. Skoro już się na to zdobyłem. -Odpowiedział poważnie, zaraz jednak się krzywiąc. Nienawidził wyrażać swoich uczuć, a ten białowłosy go do tego zmuszał... zawsze tak było. Cholerny kopiujący ninja, który zdołał zawrócić w głowie, chłopakowi który nigdy nie miał ochoty na bliższe stosunki. Po jego słowach Kakashi po prostu już nie wytrzymał. Drżąc jeszcze przez chwilę przewrócił chłopaka na plecy, tym razem przejmując inicjatywę bezwstydnie wtargnął ciepłymi dłońmi pod koszulkę ucznia dokładnie obserwując jego reakcję. Ten jednak cicho zamruczał w odpowiedzi poruszając biodrami, całkowicie oddany instynktowi. Zachęty już obaj nie potrzebowali. Kakashi mimo wątpliwości powodowanych po prostu czystym charakterem mężczyzny. Kochanek skutecznie uniemożliwił mu dalsze rozmyślanie napierając na jego członka swoim udem. Sapnął cicho zrzucając z niego bluzkę która szybko ustąpiła jak by tylko na to czekała. Reszta poszła gładko. Jęki ciemnowłosego wcale nie powstrzymywane kiedy Hatake zaczął pieścić jego sutki, podbrzusze, ramiona i szyję zwinnym językiem. Od zawsze było wiadomo dla młodszego, że nauczyciel ma w tym jakieś doświadczenie, bo potrafił rozpoznawać gejów. Z każdym jękiem swojego uke mężczyzna zaczął się spinać z podniecenia nie wiedząc jak długo da radę wytrzymać. Przechodziły go na przemian dreszcze przyjemności jak i coraz większe podniecenie objawiające się na dole. Przygryzł wargę chłopaka do czerwoności czując jak wkłada mu zimne ręce w spodnie i zaciska palce na jego pośladkach. Chwilę potem jego dłonie zaczęły błądzić dalej, okrążając biodra aż ku kroczu. Jęknął nie mogąc już wytrzymać. I to on niby miał być na górze... Westchnął cicho kiedy poczuł jak reszta jego ciuchów zostaje zciągnięta, a po krótkiej chwili zrobił to samo z rzeczami kochanka obejmując go w biodrach. -Czekaj. -Powiedział widząc, że zamierzam zacząć go przygotowywać. Zamrugałem zaskoczony. Szybko Ci się zmienia zdanie dzieciaku... Widzac moje pytające spojrzenie jedynie uśmiechnął się ironicznie i wyswobodził z jego objęć zjeżdżając w dół, na wysokość jego pasa.
-Sasuke, czy ty zami...-Przerwał cichym jękiem gdy poczuł gorące usta ssące jego członka. -O bogowie. -Westchnął cicho Hatake przymykając oczy i zacisnął palce na pościeli kiedy chłopak nie patyczkując się zaczął szybko mu obciągać. Skąd on miał tyle wprawy ? Nie minęło kilka minut, a srebrnowłosy doszedł w jego ustach.
-Nie przygotowywuj mnie. -Powiedział spokojnie Uchiha kiedy zdołał już oblizać swoje zaczerwienione wargi po połknięciu nasienia nauczyciela który po przez ten widok zdążył ponownie się podniecić.
-Ale... -Zaczął chcąc po raz kolejny się sprzeciwić, jednak jego usta zostały zatkane kolejnym pocałunkiem.
-Bez gadania Kakashi. -Oznajmił Uchiha złowieszczo popychając go znów na łóżko. Wygodnie usadowił się na jego biodrach podciągając tyłek by było mu wygodniej i sam nie mogąc znieść tego oczekiwania nadział się na jego członka sycząc z bólu.
-Mówiłem... -Wysapał Kakashi zcierając jedną, samotną łzę z jego policzka.
-Jestem masochistą. -Prychnął dumnie i niemal od razu zaczął się poruszać, nadziewając na członka nauczyciela przez co ten niemal zachłysnął się powietrzem.
-A powiedział bym, że nie wyglądasz... -Szepnął cicho, kiedy już zdołał w ogóle coś powiedzieć przełykając ślinę. Sam położył dłonie na jego biodrach i zaczął go na siebie opuszczać w dzikim tępie chcąc usłyszeć więcej jęków gdy trafiał w jego czuły punkt. Ta zabawa nie trwała długo. Dwa spragnione ciała, nie potrzebowały dużo by dojść. Ciemnowłosy opadł na łóżko dysząc ze zmęczenia, spełnienia i zadowolenia podobnie jak i jego sensei. Przez dłuższą chwilę nastała cisza. Kakashi obrócił się w końcu na bok podpierając twarz o dłoń i spojrzał na zamyślonego Sasuke.
-Idziesz do Orochimaru, prawda ? -Zapytał głosem wypranym z emocji o ile to u srebrnowłosego w ogóle możliwe. Znów cisza.
-Tak. -Odpowiedział jednym słowem kochanek nie owijając w bawełnę. Mężczyzna przymknął powieki nie wiedząc jak dalej sformułować pytania.
-Więc dlaczego ? -Mruknął mając na myśli ich... stosunek. Dopiero teraz do niego docierał sens popełnionego czynu. I znowu cisza. Cholerna, nieznośna. Pełna niepewności.
-Bo tego chciałem. -Kolejna, krótka odpowiedź. To, to akurat wiedział... milczał.
-Wiesz, że jako twój sensei mam obowiązek Cię powstrzymać ? -Zapytał przygryzając wargę. Czekał.
-Wiem. -Szepnął spokojnie i pochylił się delikatnie muskając usta swojego kochanka. Westchnął cicho opierając się o jego czoło. -Wrócę. -Powiedział nagle sam zaskoczony własnymi słowami. Nie miał takiego zamiaru, jednak teraz... wiedział na czym stał.
-Jeśli nie to powieszę Cię za jaja na drzewie... -Szepnął mu Kakashi złowieszczo. No i klops... powiedział to. Kakashi Hatake, stary zboczeniec. Uchiha cicho się zaśmiał.
-To obietnica.