Od Autorki: Po praktycznie 3-4 miesiącach powracam. Mam nadzieję, że tęskniliście. xd Niestety nie mam siły aby poprawić stare, paskudne one-shoty, ale za to będę zwracała większą uwagę na poprawki w tym co piszę teraz. No cóż. Pierwszy fanfick na tym blogu napisałam mając 12-13 lat, a więc do teraz zdołałam się nieco poprawić, co wy sami ocenicie. No i jeszcze dziękuję, że pomimo braku nowych postów pojawiło się tutaj tyle nowych czytelników, w tym wielu na prawdę dużo komentuje. Dla autora to jest właśnie największa nagroda. Miłego czytania.
Paring: Tom x Harry
Film: Harry Potter
Cz 2. - Kontynuacja
Z cichym westchnięciem wszedł do pokoju, trzaskając drzwiami. To znów się działo. Widział przed oczami tego sukinsyna. W każdej, najmniej pożądanej chwili. Blizna piekła tępym bólem, że wszystko inne wydawało się nie do zniesienia. Z trudem wytrzymał do przerwy obiadowej, po czym zamiast udać się do Wielkiej Sali wrócił do dormitorium. Opierając ręce na ścianie, wpatrzył się w swoje odbicie w wielkim lustrze. Nie widział tam siebie. Znów on. Zacisnął wargi, odwracając się napięcie. Jeszcze chwila, a lustro zostałoby zniszczone na tysiące malutkich kawałeczków. Oddychając ciężko usiadł na łóżku, zwracając wzrok tępo w złoto-czerwoną tapetę na ścianie.
- Długo jeszcze zamierzasz się bawić? - Zapytał w miarę spokojnie, przymykając powieki. Nie mógł dopuścić do sytuacji z wczoraj. Wszystkie wspomnienia skrycie ukrywane przez wiele lat dałyby mu zbyt dużo informacji. Harry za dużo wiedział. W zasadzie, zastanawiał się, dlaczego jeszcze się wzbrania. Przecież był tylko ,,chłopcem, który przeżył." ,,Chłopcem, o którym nikt już nie pamiętał." Czyżby wszystko się skończyło wraz z powrotem Voldemorta? Wszystkie nadzieje pokładane w nim od urodzenia. Czar prysł. Ludzie przejrzeli na oczy. Nie był Wybrańcem. Był tylko czarodziejem. Harrym Potterem, który niechybnie zyskał sławę za nic. Po pokoju rozniósł się gadzi śmiech, przerywając pogrążanie się w czarnych myślach.
- Doprawdy, zastanawiałem się, jak długo będę musiał czekać aż dojdziesz do tych wniosków, Potter. - Wysyczał cicho, mrukliwym głosem, mimo wszystko nadal się nie materializując.
- Skończ. Przeszkadzasz mi myśleć. - Odparł bezczelnie, co wyjątkowo nie spodobało się Czarnemu Panu. Musiało się nie spodobać, bo chwilę potem stał już przed chłopakiem w swojej pełnej okazałości. Wzrok Pottera wydawał się go nie widzieć, aczkolwiek mężczyzna nie był do przeoczenia stojąc centralnie nad nim. Przez chwilę obaj mierzyli się spojrzeniem, nie zwracając uwagi na hałasy dobiegające z dołu, które zapewne oznaczały iż uczta obiadowa się skończyła, a czarodzieje wrócili do wież. Ruch Voldemorta trwał tylko sekundę. Układając kredowo białą dłoń na klatce czarodzieja pchnął go w tył, zmuszając tym samym do położenia się. I znów cisza. Potter przestał się opierać, a przynajmniej nie wyglądało na to, aby miał zamiar.
- Mądrze. - Stwierdził czarnoksiężnik, unosząc kącik ust ku górze. Widział w jego oczach chęć mordu, ale zdecydował się nie robić nic. Harry nie mógł się bronić więc niepotrzebnie zmarnowałby energię życiową, która zostałaby przejęta przez niego. W taki sposób jedynie przyśpieszyłby swoją zgubę. - Szybko się uczysz. - Kolejne słowa padały ze ślizgońskich ust. Czytanie w myślach potrafiło być upierdliwe. Mimo wszystko nie wyglądało na to, aby coś miało zniechęcić Toma przed posunięciem się krok na przód. Podobnie jak w pokoju życzeń, maltretował go swoją obecnością. Zimne usta o dziwo delikatnie musnęły te należące do Wybrańca, chcąc zachęcić go do dalszej zabawy. Nie otrzymawszy jednak upragnionej reakcji, jego język wdarł się do wnętrza ust chłopaka, tym samym odbierając sobie to czego pragnął bez jego zgody. Potter nie mógł go dłużej ignorować. Nie chciał się w to bawić, a wiedział, że im szybciej zrobi to co on chce, tym szybciej się to skończy. Starając się nie myśleć o tym z kim właśnie się całuje, zaczął wolno i nieporadnie odpowiadać na zaczepki. Dłonie mężczyzny spoczęły wyprostowane po obu stronach jego głowy, tak aby nadal pomimo przerwania czynności mógł przyglądać się jego zielonym oczom w kolorze Avady. I ponownie mierzyli się wzrokiem. Można by rzec, że przez krótką chwilę widział w tęczówkach Voldemorta coś dziwnego. Jak... fascynacja. Tak, cieszył się. Cieszył, że w końcu ma coś, czego jeszcze nie było. Osobnika, który swoją egzystencją potrafi go nie zanudzić i nie zmusić do natychmiastowego zabicia. Wszystko wydawało się tam takie inne. Syn Lily i Jamesa w taki sposób przechodził jego oczekiwania. Robił to, czego się nie spodziewał. I nawet to, że jest synem szlamy nie do końca mu teraz przeszkadzało. Prywatna zabawka, tak mógł to określić. Ponieważ nie mógł mu się przeciwstawić, ale jednocześnie robił to. Przeminęło to wszystko wraz z tym jak ten się wyprostował. Czarny Pan uniósł dłoń do ust, przejeżdżając po nich palcami jakby chciał powiedzieć ,,nieźle Potter, może coś tam potrafisz". Z warg Wybrańca natomiast padło ciche prychnięcie przyciągające uwagę mężczyzny. I kolejna chwila ciszy, dopóki kolejny raz nie odezwał się czarnoksiężnik. - Twoja głowa od teraz zawsze będzie dla mnie otwarta. Mimo wszystko nie chciałbym tak łatwego zwycięstwa... - Blada ręka zrobiła teatralny ruch, unosząc się ku górze, do czasu kiedy i oczy węża nie spoczęły na bliźnie chłopaka. Tej pamiętnej bliźnie, łączącej ich oba istnienia. - Harry Potterze, gdy przyjdzie czas ostatecznego rozrachunku zatrzymam Cię dla siebie. Przydałbyś się jako zwierzątko. Więc pamiętaj o tym, gdy będziesz miał ochotę zginąć wcześniej. - I tym samym zniknął, pozostawiając w głowie gryffona jeszcze większy mętlik niż przed pojawieniem się tutaj. Na schodach rozległy się charakterystyczne odgłosy kroków, a do pokoju wpadł zdyszany Ron, rzucając się mu na szyję i zadając durne, mało istotne pytania, podczas kiedy pogrążony był w swoim własnym świecie. Mimo wszystko usta zdołały wypowiedzieć jedno, żałosne zdanie skierowane już tylko do powietrza.
- W co ty sobie pogrywasz...