poniedziałek, 19 stycznia 2015

ItaSasu ~ Kropla Deszczu.

Od Autorki : Kolejne ItaSasu. No cóż... gomen ? Dla Was wszyscy heiterzy, którzy nie lubią tego paringu. Przykro mi również ludzie którzy nie mogą go przełknąć bo jest po prostu piękny i daje dużo możliwości do pisania. XD Tak więc zapraszam po raz kolejny na moje ItaSasu.
Paring : ItaSasu
Z Anime : Naruto

Po szybie spływają kolejne, mokre krople, a Ciebie nadal nie ma. Już nawet nie wiem którą noc siedzę w tym pustym oknie i czekam. Ciągle na Ciebie czekam. Jesteś taki samolubny Itachi. Ile to już razy widziałeś jak płakałem zmartwiony twoją nieobecnością ? A mimo to dalej mi to robisz. Nie ma Cie. To pewnie twoja kolejna wielka miłość. Mam już dość. Czemu nie możesz mnie zaakceptować ? Tylko ja potrafię Cię tak pokochać. Nikt inny. Ale pogodziłem się z tym. Wiem, że jesteś dla mnie nieosiągalny. W końcu jesteśmy braćmi. A mimo to... dlaczego to tak cholernie boli ? Dotykam własnego, mokrego policzka. Ah... łzy. Czyli nic nowego. Przymknąłem oczy i odszedłem. Od okna. Od głupiego czekania na Ciebie. Wrócisz. Zawsze wracałeś. Za każdym razem coraz bardziej dla mnie niedostępny. Ciekawe czy gdybym umarł ruszyło by to twoje serce ? Już nawet tego nie jestem pewien. Moje ciało nie przywykło. Zasnąłem niespokojnie mocząc poduszkę swoimi łzami.
****
Szelesty. W pierwszym odruchu nie zwróciłem na to uwagi jednak kiedy pdzerodziło się to w głośne hałasy nie mogłem już nie kontaktować. Podniosłem się do siadu. To musisz być ty. Musisz. Proszę, niech to będziesz ty Itachi. Wstałem, ale zakręciło mi się w głowie. Dziwne. Czemu ? Przecież czasem płaczę więcej więc to nie powinno się zdarzyć. Wchodzę do salonu kierując się odgłosami. Ciemno. Idę dalej. Tam jest już tylko twój pokój. Uchylam drzwi. Widzę sywetkę na łóżku. To ty, prawda ? Prosze, nie zawiedź mnie. Jeśli to znowu nie będziesz ty załamię się kompletnie. Podchodzę do Ciebie z walącym sercem. Siadam na rogu łóżka i niepewnie unoszę dłoń by Cię pogłaskać. Leżałeś na plecach. Uniosłeś głowę i spojrzałeś na mnie. Zimno. Bez wyrazu. Serce mi pęka, ale to nic. Przetrwam o ile będziesz ze mną. Delikatnie, krzywo się uśmiechnąłem. Znów chciało mi się płakać, ale jakoś nie pozwoliłem słonym kroplą na wendrówkę po moim wychudzonym policzku. 
-Płakałeś. -Stwierdził na dzień dobry swoim aksamitnym, pięknym głosem przerywając napiętą ciszę. Tak bardzo go kocham. Uśmiechnąłem się jedynie szerzej w niemym zaprzeczeniu ? Potwierdzeniu ? Sam już nie wiem. Już to przerabialiśmy. 
-Witaj w domu, nii-san. -Powiedziałem jedynie kiedy uznałem, że mogę się odezwać nie skrzecząc z emocji. I tak wyszło żałośnie. Skrzywiłem się na dźwięk własnego, zachrypniętego głosu. On nie odpowiedział. Poczułem ręce oplatające mnie w biodrach i w mgnieniu oka zostałem przyciągnięty do torsu mojego starszego brata. Uwielbiam twój dotyk, ale nie chcę go dostawać. Po co jak i tak znów mnie zostawisz ? Potem tylko trudniej i trudniej jest się pozbierać. Dlaczego jesteś dla mnie taki czuły skoro twoje serce i tak jest obojętne ? Błagam przestań.
-Przepraszam. -Znowu przeprosił. Nie ma za co. W końcu i tak zależy mi tylko na nim, nawet jeśli dla mnie jest niedostępny. Muszę dalej udawać. Dla niego.
-Nie masz za co. To twoje życie. -Wychrypiałem w końcu, ale nieco mi nie wyszło. Ajć. To nie miało zabrzmieć jak wyrzut. Omal nie westchnąłem z uwielbienia czując jak się oparłeś podbrudkiem o moją głowę i zacząłeś miziać po brzuchu. Tego jeszcze nie było. Nie tak odważnie. Chcesz mnie pogrążyć jeszcze bardziej ? Na dobre zniszczyć moją psychikę ?
-Kocham Cię. -Kolejna zmiana tematu. Bardzo skuteczna. Nie wytrzymałem. Jesteś za czuły ! Dlaczego ? Proszę, odejdź. Przekraczasz moje granice. Łzawię. Na zewnątrz i w środku. Poczułeś to na swojej skórze. W końcu kropel było wiele. Skalały i twoją piękną skórę odbywając wędrówkę po mojej twarzy by spaść na oplatające mnie dłonie. Obróciłeś nie do siebie przodem i uniosłeś mój podbrudek. Proszę, nie... ale nie słyszysz protestów. Nie potrafiłbym Ci odmówić skoro sam podświadomie zawsze tego pragnąłem. Ocierasz moje łzy i układasz dłonie na moich zapłakanych policzkach. Przegrałem. Nasze usta się połączyły. Westchnąłem z uwielbieniem. Ty uznałeś to za znak do kontynuacji. Wtargnąłeś do środka zwinnie pieszcząc moje podniebienie. Ale dlaczego to robisz ? Z poczucia winy ? Z litości ? Błagam, rób to tylko dla mnie. Kochaj mnie. Nie wiem jak długo to trwało. Pamiętam, że zarzuciłem Ci ręce na szyję i się rozkleiłem. Szlochałem, płakałem, błagałem byś już nie odchodził, szeptałem jak bardzo Cię kocham i jak tęskniłem. Wysłuchałeś mnie. Tuliłeś i powtarzałeś w kółko te dwa piękne słowa. Kocham Cię. W twoich ustach brzmi to najpiękniej.
-Nie odejdę już. Nie będę uciekać. -Zapewnił mnie czule muskając moje poranione od wiecznego czekania usta. Łaknące pieszczot i czułości które w końcu otrzymywały. Chciałem zapytać od czego uciekałeś, ale nie mogłem wydusić nic. Ode mnie ? Czemu ? Przecież powiedziałeś mi, że jesteśmy i zawsze będziemy tylko braćmi. To było zbyt piękne by miało być prawdziwe. Nie chciałem dać się ponieść myśląc, że to tylko ulotny sen. Chyba nie chcę się obudzić. Potem były już tylko ciuchy na podłodze, nasze spocone ciała i urywane oddechy ocierających się o siebie ciał. Moja tęsknota była tak wielka, że zapomniałem nawet o wstydzie w twojej obecności. Chociaż zawsze go czułem. Mogłem uznać te noc za najpiękniejszą w moim marnym życiu. Zaakceptowałeś mnie. Rano się przestraszyłem nie widząc Cię obok mnie. Czułem jak serce mi zamarło gotowe pęknąć w każdej chwili. Ale starałem się uspokoić. Byłem w jego pokoju. W jego łóżku. Widziałem jego ciuchy na podłodze. Chciałem wstać i go poszukać. Ale wtedy on wszedł do pokoju z tacą śniadania nagi jak go natura stworzyła.
-Leż. -Rozkazał. Skrzywiłem się czując ból tyłka dlatego też posłusznie się położyłem śledzony jego kpiącym uśmieszkiem. Jego oczy nie były już takie zimne. Ciało nie smutne. Dusza nie zraniona. Ja go uszczęśliwiłem ? Załkałem, a on natychmiast do mnie podszedł przestraszony, że coś mi się stało. Bracie, tak bardzo Cię kocham za te czułość której zawsze dawałeś mi w nadmiarze.
-Boli Cię ? -Zapytał z czułością o mój tyłek który ostatnio zdecydowanie się nadwyrężył. Byłeś niezaspokojony jak zwierze.Czerpałem satysfakcję, że to ja mogę sprawić Ci przyjemność. Odstawiając tacę na półkę i natychmiast usiadł przy mnie biorąc mnie w ramiona. Mój Itachi. Pociągnąłem noskiem i otarłem łzy zaraz przyciągając go za włosy by złożyć na jego ustach pocałunek który zaskoczony oddał z równą pasją.
-Myślałem że to tylko sen. -Wychlipiałem cicho w jego wargi zaciskając oczy. Uśmiechnął się rozczulony delikatnie drapiąc moje plecy.
-Kocham Cię. -Powiedział cicho w odpowiedzi. Wierzyłem. Czułem. 



1 komentarz: